Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie wystąpiła we wtorek z krytyką węgierskiej ustawy medialnej, choć w poniedziałek parlament przyjął do niej poprawki pod naciskiem Komisji Europejskiej.
OBWE uważa, że znowelizowana ustawa nadal łamie zobowiązania państw członkowskich Organizacji w sferze wolności mediów.
"Ta ustawa wciąż może być wykorzystana do dławienia różnych głosów na Węgrzech mimo poprawek wprowadzonych na życzenie Komisji Europejskiej" - oznajmiła w komunikacie przedstawicielka OBWE ds. wolności mediów Dunja Mijatović.
Wskazała m.in. na szerokie kompetencje Narodowego Urzędu ds. Mediów i Telekomunikacji oraz Rady ds. Mediów, w której skład wchodzą bliscy współpracownicy premiera Viktora Orbana, niejasne zapisy ustawy, obowiązkową rejestrację mediów oraz wysokość dopuszczalnych kar.
Pani Mijatović powiedziała, że jej służby wysłały 28 lutego do Budapesztu notę zawierającą rady prawne w celu dostosowania ustawy do norm OBWE.
"Tych rekomendacji nie ma w przyjętym tekście, ale moje służby są nadal gotowe pomóc Węgrom" - zaznaczyła.
W przyjętej w poniedziałek nowelizacji złagodzono między innymi nakaz "zrównoważonego" informowania, który budził poważne kontrowersje. Nie będzie on już obejmował przekazów internetowych na żądanie, lecz tylko media ogólnie dostępne. Blogi i dzienniki internetowe wyłączono spod podlegania ustawie.
Zagranicznym oferentom dostępnych na Węgrzech produktów medialnych nie będą zaś w przypadku naruszenia ustawy groziły kary pieniężne, tylko "inne konsekwencje prawne".
Parlament anulował też dotychczasowy przepis zabraniający "obrażania" osób lub grup. Zakazane pozostaje natomiast "podżeganie przeciwko osobom, narodom oraz grupom etnicznym lub religijnym". (PAP)
mw/ mc/
8500351 arch.
