Mam nadzieję, że ujawnione w niedzielę dokumenty dotyczące inwigilacji prawicy, to dopiero początek procesu odtajnienia materiałów tej sprawy - powiedział dziennikarzom w poniedziałek były premier Jan Olszewski.
Jednocześnie zaznaczył, że odpowiedzialności nie może ponosić jedynie płk Jan Lesiak, ale także ówczesny szef UOP Jerzy Konieczny i ówczesny szef MSW Andrzej Milczanowski.
W niedzielę PAP opublikowała odtajnione przez ABW akta z szafy płk. SB i UOP Jana Lesiaka, do których dostęp uzyskała w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Wynika z nich, że w pierwszej połowie lat 90. Urząd Ochrony Państwa posługiwał się swymi agentami wobec polityków opozycji w celu ich skłócenia oraz dezinformowania.
Olszewski zwrócił uwagę, że jest to "bardzo ograniczony zakres ujawnionych materiałów", bo nie zostały ujawnione ani zeznania świadków w tej sprawie, ani kryptonimy tajnych współpracowników występujących w sprawie, ani nazwiska funkcjonariuszy i oficerów działających w tej sprawie.
"Pytaniem centralnym w tej sprawie jest, czy pułkownik Lesiak działał w tym zakresie samodzielnie, czy też miał akceptację swoich szefów, w jakim zakresie i kogo. Dalszym pytaniem jest inspiracja polityczna tych działań" - mówił Olszewski.
Jego zdaniem, z ujawnionych dokumentów wynika, że działalność płka Lesiaka była akceptowana zarówno przez ówczesnych szefów: UOP Jerzego Koniecznego i MSW Andrzeja Milczanowskiego. (PAP)
eaw/ par/ jra/