Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Olszewski: mam nadzieję, że to początek odtajnienia materiałów dot. inwigilacji prawicy

0
Podziel się:

(dochodzi szersza wypowiedź Olszewskiego)

(dochodzi szersza wypowiedź Olszewskiego)

9.10.Warszawa (PAP) - Mam nadzieję, że ujawnione w niedzielę dokumenty dotyczące inwigilacji prawicy, to dopiero początek procesu odtajnienia materiałów tej sprawy - powiedział dziennikarzom w poniedziałek były premier Jan Olszewski.

Jednocześnie zaznaczył, że odpowiedzialność powinien ponieść nie tylko płk Jan Lesiak, ale także ówczesny szef UOP Jerzy Konieczny i ówczesny szef MSW Andrzej Milczanowski.

"Uważam, że ta sprawa nie powinna pozostać na pułapie odpowiedzialności pana Lesiaka, bo jest zupełnie oczywiste, że współodpowiedzialność za jego działania ponoszą pan Konieczny i pan Milczanowski. Pozostawienie ich w tej chwili poza zakresem odpowiedzialności byłoby naruszeniem obowiązków organów ścigania" - powiedział Olszewski.

W niedzielę PAP opublikowała odtajnione przez ABW akta z szafy płk. SB i UOP Jana Lesiaka, do których dostęp uzyskała w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Wynika z nich, że w pierwszej połowie lat 90. Urząd Ochrony Państwa posługiwał się swymi agentami wobec polityków opozycji w celu ich skłócenia oraz dezinformowania.

Olszewski zwrócił uwagę, że jest to "bardzo ograniczony zakres ujawnionych materiałów", bo nie zostały ujawnione ani zeznania świadków, ani kryptonimy tajnych współpracowników, ani nazwiska funkcjonariuszy i oficerów działających w tej sprawie.

"Pytaniem centralnym w tej sprawie jest, czy pułkownik Lesiak działał w tym zakresie samodzielnie, czy też miał akceptację swoich szefów, w jakim zakresie i kogo. Dalszym pytaniem jest inspiracja polityczna tych działań" - mówił Olszewski.

Jego zdaniem, z ujawnionych dokumentów wynika, że działalność płka Lesiaka była akceptowana zarówno przez ówczesnych szefów: UOP Jerzego Koniecznego i MSW Andrzeja Milczanowskiego.

"Pan minister Milczanowski odwoływał się wczoraj do tego, że na tych ujawnionych dokumentach albo nie ma jego adnotacji, albo jeżeli jest, to jest to adnotacja +czytałem+, co - jego zdaniem - nie dowodzi jego aprobaty. Otóż, chciałbym bardzo wyraźnie powiedzieć, że - według mojej znajomości procedur urzędowych obowiązujących w służbie państwowej - adnotacja +czytałem+ jest równoznaczna z aprobatą" - mówił Olszewski.

Jak dodał, płk Lesiak w sądzie przyjął taktykę obrony zakładającą, że zainteresowanie politykami, którzy byli przedmiotem jego działań i środowisk politycznych, które obejmowała inwigilacja i działania dezinformacyjne, było rzekomo związane z jakimiś sprawami kryminalnymi.

"Ja bym miał pytanie do ministra Milczanowskiego, w związku z jakimi sprawami kryminalnymi była objęta tą inwigilacją moja osoba i osoby z mojego środowiska" - powiedział Olszewski.

Kolejną ważną sprawą, według byłego premiera, jest ciągłość działania zespołu płka Lesiaka, który powstał na przełomie 90/91 r. "Gdzieś na początku roku 1992, w przedstawionej mi przez pana ministra Macierewicza (wówczas szefa MSW - PAP) (...) sytuacji w resorcie, była mowa o tym, że zastał w strukturach UOP jakiś zespół o charakterze nieokreślonym, jak wynikało z nazwy inspekcyjno-operacyjny, nie wiadomo do czego powołany" - powiedział Olszewski. Jak dodał, Macierewicz podjął wówczas decyzję, zaaprobowaną przez niego, o natychmiastowym zawieszeniu działalności tego zespołu.

Według Olszewskiego, powinno być wyjaśnione, w jakich warunkach ta komórka ponownie rozpoczęła swoją działalność po czerwcu 1992 roku, bo to "musiała być decyzja polityczna. "To może być punkt wyjścia do określenia odpowiedzialności politycznej i wskazania także inspiratorów działalności tego zespołu" - podkreślił b. premier.

Pytany, kto, jego zdaniem, mógł inspirować inwigilację prawicy, odpowiedział, że jako polityk musi wiązać ówczesne wystąpienie Jana Rokity w Sejmie "wyraźnie stwierdzające, że on określa naszą działalność jako antypaństwową, jako przekraczającą ramy prawne" z tymi działaniami, które podejmował płk Lesiak. "Na pewno powinno to być zbadane, bo to jest bardzo wyraźnie wskazujący ślad" - powiedział Olszewski.

Olszewski dodał, że może się tylko domyślać, jak oddziaływał na ministra Milczanowskiego "drugi pion możliwej inspiracji", bo wówczas MSW było, na mocy tzw. małej konstytucji, jednym z tzw. resortów prezydenckich. "Jak oddziaływał tamten drugi tor kierownictwa, to ja się mogę tylko domyślać (...). Mogę się domyślać, że tu też były pewne relacje, które mogą budzić uzasadnione podejrzenia i powinny być zbadane" - mówił Olszewski.

Pytany o to, czy inwigilacja prawicy mogła mieć wpływ na wynik wyborów parlamentarnych w 1993 roku, odpowiedział, że w jakimś zakresie się przyczyniła, ale nie można zrzucić na to odpowiedzialności za porażkę. "Byłbym tutaj daleko nie w porządku, gdybym powiedział, że wyborcy głosowali tak dlatego, że były podejmowane takie działania" - mówił Olszewski.

W jego ocenie, wówczas najważniejszym pytaniem było, czy prawica antykomunistyczna pójdzie do wyborów razem, na jednej liście czy rozbita. "Ze wszystkich okoliczności sprawy wynika, że na tym odcinku koncentrowały się działania dezintegracyjne i one tutaj odniosły skutek, nie ma co ukrywać" - powiedział Olszewski. (PAP)

eaw/ bno/ la/ rod/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)