Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Olsztyn: Policjanci zeznawali w sprawie linczu we Włodowie

0
Podziel się:

Pięciu policjantów zeznawało we wtorek
przed olsztyńskim sądem okręgowym w sprawie linczu we Włodowie
(Warmińsko-Mazurskie). Ich odpowiedzi na pytania sądu i obrońców
mężczyzn oskarżonych w tym procesie wskazują, że mogło dojść do
nieprawidłowości lub zaniechań podczas oględzin okolicy, w której
znaleziono zabitego Józefa C.

Pięciu policjantów zeznawało we wtorek przed olsztyńskim sądem okręgowym w sprawie linczu we Włodowie (Warmińsko-Mazurskie). Ich odpowiedzi na pytania sądu i obrońców mężczyzn oskarżonych w tym procesie wskazują, że mogło dojść do nieprawidłowości lub zaniechań podczas oględzin okolicy, w której znaleziono zabitego Józefa C.

Jeden z funkcjonariuszy uczestniczący w oględzinach w dniu zabójstwa C., powiedział m.in., że chcąc określić obrażenia zdjęto ubranie ze zwłok mężczyzny, ale przyznał, że w tych działaniach nie brał udziału lekarz sądowy.

"Lekarz był wtedy nieosiągalny" - podkreślił policjant. Dodał jednak po chwili, że obecność biegłego lekarza jest w takich wypadkach wskazana.

Obrońcy oskarżonych zapytali z kolei, czy dokonano pomiarów plam krwi odkrytych w pobliżu zwłok, na co funkcjonariusz odrzekł, że "nie wykonano takich pomiarów". Sąd interesował się też okolicznościami, w jakich odnaleziono drzazgi, pochodzące, zdaniem policyjnego technika, z drewnianego trzonka od łopaty.

Technik mówił, że znajdowały się one pod ciałem C. i odnaleziono je po przesunięciu zwłok. W aktach sprawy nie ma jednak dokumentacji zdjęciowej położenia drzazg. "Może to zdjęcie nie wyszło" - sugerował policjant, będąc przekonanym, że zostało ono zrobione.

Świadkowie zaznaczyli przy tym, że oględziny odbywały się w nocy, a policjanci byli wyposażeni tylko w latarki, z związku z czym

warunki ich pracy były utrudnione. "Trudno było przeszukiwać teren z uwagi na brak oświetlenia" - powiedział policjant.

Do linczu doszło 1 lipca 2005 r. 60-letni recydywista Józef C. biegał wówczas po wsi z maczetą i groził, że zabije córkę swojej konkubiny i zranił stającego w jej obronie mężczyznę. Mieszkańcy wsi wzywali na pomoc policję, ale dyżurny komisariatu w pobliskim Dobrym Mieście odmówił wysłania patrolu. M.in. tym faktem ludzie z Włodowa uzasadniają tragiczny finał wydarzeń, jakim było śmiertelne pobicie recydywisty.

Trzech braci W. oskarżono o zabójstwo, kolejną osobę o udział w pobiciu, a dwie następne o znieważenie zwłok Józefa C. Oskarżeni odpowiadają z wolnej stopy po tym, jak na wniosek ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobry, zwolniono ich z aresztu.

W drugim wątku tej sprawy ponownie toczy się proces dwóch policjantów, którzy pełnili dyżur w komisariacie w Dobrym Mieście. W pierwszym skazano ich na wyroki więzienia w zawieszaniu, lecz Sąd Okręgowy uchylił to orzeczenie. Policjanci Andrzej J. i Bogusław S. nie przyznają się do winy.(PAP)

sos/ itm/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)