Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Organizatorki o III Kongresie Kobiet: zastrzyk energii i pomysłów

0
Podziel się:

#
dochodzi wypowiedź Elżbiety Radziszewskiej
#

# dochodzi wypowiedź Elżbiety Radziszewskiej #

19.09. Warszawa (PAP) - Połowa miejsc na listach wyborczych, 40 proc. w zarządach i radach nadzorczych, liberalizacja ustawy antyaborcyjnej, wsparcie dla kobiet w wieku przedemerytalnym i wchodzących na rynek pracy - to niektóre z postulatów III Europejskiego Kongresu Kobiet.

"Zastrzyk energii i pomysłów" - tak podsumowały tegoroczny Kongres jedna z jego organizatorek Henryka Bochniarz i Dorota Warakomska, rzeczniczka Kongresu.

W tegorocznym Kongresie, który odbył się w miniony weekend, uczestniczyło ok. 6 tys. osób. "Kongres rozszerza swoje wpływy, wiele osób wzięło w nim udział po raz pierwszy, co znaczy, że coraz więcej z nich chce, by kobiety uczestniczyły w podejmowaniu decyzji na tematy społeczne czy polityczne" - mówiła Warakomska na poniedziałkowej konferencji prasowej.

Wśród tegorocznych postulatów Kongresu znalazły się m.in.: nowelizacja ustawy kwotowej, która zapewni kobietom parytet, czyli połowę miejsc na listach wyborczych i umieszczanie ich na przemian z mężczyznami; wprowadzenie 40-proc. kwot dla kobiet w zarządach i radach nadzorczych spółek publicznych - do 2015 r. dobrowolnych, a później obligatoryjnych; podjęcie skutecznych działań, w tym legislacyjnych, mających na celu wyrównanie płac kobiet i mężczyzn, liberalizację ustawy antyaborcyjnej, refundację kosztów zabiegu zapłodnienia in vitro, zapewnienie dostępu do bezpłatnej antykoncepcji, a także edukacji seksualnej w szkołach. Jeden z postulatów - pojawiający się niezmiennie na każdym kongresie - dotyczy powołania pełnomocniczki ds. równego statusu kobiet i mężczyzn, "wybranej w drodze konkursu, kompetentnej i rozumiejącej problematykę równości kobiet i mężczyzn".

"Wiele pań zadeklarowało, że w okresie między kolejnymi edycjami Kongresu będą organizować mniejsze kongresy w swoich środowiskach lokalnych. Podkreślały, że zastrzyk energii płynącej z idei Kongresu jest potrzebny w każdym regionie Polski" - dodała.

Bochniarz powiedziała, że kolejne kongresy pokazują, że kobiety potrzebują takiego spotkania. "Tysiące kobiet przyjechały do Warszawy na własny koszt i spędziły na Kongresie cały weekend. To pokazuje, że kongres jest autentyczną potrzebą kobiet" - mówiła.

Jej zdaniem każdy Kongres był inny. "Pierwszy był wielkim zaskoczeniem, drugi był bardzo istotny ze względu na ustawę parytetową. Trzecim chciałyśmy się wpisać w toczącą się w UE debatę na temat równości płci. Zobaczymy co będzie dalej, to wymaga rozmów i dyskusji" - powiedziała.

Warakomska przypomniała, że termin III Kongresu Kobiet zaplanowany został zanim znana była data wyborów. Przypomniała, że Kongres zorganizowano we wrześniu - a nie w czerwcu, jak to miało miejsce w ubiegłych latach - aby przypadał na okres polskiej prezydencji.

Organizatorki pytane były, dlaczego do żadnego panelu dyskusyjnego nie została włączona pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Elżbieta Radziszewska.

"Zasadą Kongresu jest to, że nikogo nie zapraszamy, każdy przychodzi sam ze swoimi pomysłami. Gdyby pani minister zgłosiła się do nas odpowiednio wcześniej - a trzeba dodać, że intensywne prace nad Kongresem trwały od lutego - z propozycją panelu, który zgodny byłby z ideami Kongresu, to na pewno mogłaby swój pomysł zrealizować" - pokreśliła Warakomska.

Także Bochniarz przypomniała, że na to spotkanie nie trzeba było mieć specjalnego zaproszenia. "Albo komuś jest z nami po drodze, albo nie. Mamy znakomitą współpracę z niektórymi przedstawicielkami rządu, np. minister pracy i polityki społecznej Jolantą Fedak, czy minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycką. Jednak to, co do tej pory robiła pani minister Radziszewska, np. otwarcie krytykując parytety, świadczyło o tym, że nie podziela naszych poglądów" - mówiła.

Bochniarz przyznała, że Radziszewska poprosiła organizatorki Kongresu o włączenie do któregoś z paneli, ale było to niedługo przed Kongresem, gdy wszystko już było zaplanowane, dlatego otrzymała odpowiedź odmowną. "Dziwi nas to, że ktoś, kto dotąd był tak jednoznacznie przeciwko Kongresowi, niespodziewanie chce się włączyć na trzy tygodnie przed wyborami" - dodała.

Radziszewska podkreśliła w rozmowie z PAP, że zgłosiła chęć zaangażowania się w Kongres na początku lipca; jak wyjaśniła, chciała przedstawić działania rządu na rzecz przeciwdziałania dyskryminacji kobiet. Nie otrzymała jednak zaproszenia od organizatorek.

"Popieram ideę Kongresu, bo jest to dobra idea; sprawy, które porusza, interesują mnie bezpośrednio, bo po pierwsze jako pełnomocnik walczę z dyskryminacją kobiet, a po drugie sama jestem kobietą" - dodała.

Zdaniem Radziszewskiej Kongres poprzez działania niektórych organizatorek, zamiast łączyć, dzieli kobiety. "Kongres miał być przestrzenią, która łączy kobiety ponad podziałami, żeby skuteczniej mogły walczyć o swoje prawa. Jednak okazało się, że to, co miało łączyć, zaczęło dzielić: że różnice między kobietami są ważniejsze niż to, co jest wspólne" - powiedziała Radziszewska.

Wyraziła żal, że dzień po zakończeniu Kongresu niektóre organizatorki zwracają uwagę na te różnice, zamiast cieszyć się z sukcesu, "że tyle kobiet przyjechało, tyle kobiet podnosi głowę i rozumie, że są przestrzenie, gdzie kobiety są dyskryminowane".

"Tak jak ja się czuję dyskomfortowo, po ich wypowiedziach, tak mogą czuć się niektóre panie, które nie w pełni podzielają ich poglądy" - dodała. Chodziło jej głównie o tekst prof. Magdaleny Środy, w którym napisała, że obecność Radziszewskiej na Kongresie świadczy o tym, że popiera jego postulaty, także ten o liberalizacji prawa do aborcji.

Radziszewska odniosła się również do jednego z postulatów Kongresu - powołania niezależnego pełnomocnika ds. kobiet i mężczyzn. Przypomniała, że ona nie jest niezależna, ponieważ działa przy kancelarii premiera i należy do rządu. Niezależnym organem, który przeciwdziałać ma dyskryminacji, jest w Polsce - na mocy ustawy obowiązującej od początku tego roku - Rzecznik Praw Obywatelskich. Zaznaczyła, że RPO jest całkowicie niezależny, wybierany jest przez większość parlamentarną, nie podlega rządowi i robi to, co uzna za stosowne. "Jeśli panie chciały odwołania mnie, to mogły powiedzieć to wprost" - dodała.(PAP)

akw/ mca/ mbu/ itm/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)