Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Paraliż Brukseli - strajk pracowników transportu miejskiego

0
Podziel się:

#
dochodzą szczegóły strajku, tło
#

# dochodzą szczegóły strajku, tło #

15.02. Bruksela (PAP/dpa) - Pracownicy komunikacji miejskiej w Brukseli spontanicznie odmówili we wtorek pracy w proteście przeciw aktom przemocy, których padają ofiarą. Co najmniej do środy nie kursują autobusy, tramwaje i metro. Mieszkańcy przesiedli się do swoich aut, a te utkwiły w korkach.

Rano tysiące zdezorientowanych ludzi spóźniło się do pracy, odchodząc z kwitkiem z wymarłych stacji metra i przystanków. Spora część postanowiła dojechać samochodem, na skutek czego na ciasnych ulicach belgijskiej stolicy tworzyły się kilometrowe korki. Inni wybrali rower: władze podały, że miejski system automatycznego wypożyczania rowerów cieszył się cztero- pięciokrotnie większą popularnością niż w zwykły dzień.

Pozostali musieli pójść do pracy pieszo: taksówek, które w Brukseli są nieliczne w porównaniu z innymi europejskimi stolicami, nie sposób było złapać, a centrale radio taxi nie przyjmowały zleceń. Zrzeszenie miejskich korporacji tłumaczyło: "1250 brukselskich taksówek nie może zastąpić kursujących codziennie 1500 autobusów i tramwajów".

Pracownicy komunikacji miejskiej STIB protestują przeciwko słabym środkom bezpieczeństwa w transporcie publicznym. Ich akcję wywołały doniesienia, że w poniedziałek wieczorem na jednej ze stacji metra pasażer zaatakował motorniczego. We wtorek media podały, że z zapisu kamer wynika, iż to kierowca pierwszy uderzył pasażera, który był w towarzystwie żony i kilkuletniego dziecka. Po zajściu ani pasażer ani pracownik metra nie potrzebowali interwencji lekarza. Związki zawodowe natychmiast wezwały do strajku, który objął metro, a potem rozszerzył się na transport naziemny.

"To już kolejny raz. Jest generalny problem z bezpieczeństwem w autobusach, tramwajach i w metrze. Bezpieczeństwo nie może być zapewnione i stąd nasza frustracja" - tłumaczył Luc Smekens z centrali związkowej CSC. I przypomniał, że po poprzednich incydentach w środkach transportu miejskiego kierowcy i motorniczy otrzymywali zapewnienia, że ich bezpieczeństwo będzie zwiększone. Co - ich zdaniem - nie nastąpiło.

Regionalna minister ds. transportu w Brukseli Brigitte Grouwels ze zrozumieniem wypowiedziała się o strajku. "Doskonale rozumiem reakcję personelu STIB. To był już kolejny poważny incydent; kropla, która przelała czarę goryczy" - powiedziała.

Takie samo stanowisko - zapewniając o "zrozumieniu" - zajęła dyrekcja STIB. Poinformowała też o planowanych rozmowach z personelem, by zaradzić problemowi braku bezpieczeństwa w środkach transportu. "Te środki mają swoją cenę, którą STIB może wziąć na siebie w części, ale nie w całości, więc trzeba się zwrócić do innych władz" - powiedziała rzeczniczka firmy Ann Van Hamme.

Mniej zrozumienia było po stronie pasażerów. "To dziki, antyspołeczny i antyekonomiczny strajk - głosi komunikat organizacji zrzeszającej użytkowników brukselskiego transportu publicznego GUTIB. - Pasażerowie STIB po raz kolejny padli ofiarą pogardy, jaką żywi do nich personel".

Nieoficjalnie przedstawiciele STIB nie kryli, że ze względu na desperację załogi szanse na zakończenie strajku w ciągu dnia we wtorek są małe, ale jest nadzieja, że kursowanie metra, autobusów i tramwajów zostanie wznowione w środę - w zależności od wyniku rozmów między personelem, dyrekcją a władzami Brukseli.

Od lat przestępczość w Brukseli jest jednym z głównych tematów debaty publicznej i powodem rosnącego zaniepokojenia mieszkańców. Według obliczeń belgijskiego nadawcy RTBF w pierwszej połowie 2010 roku policja w Belgii odnotowywała przestępstwo średnio co 31 sekund.

Z Brukseli Michał Kot (PAP)

kot/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)