Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Parys nie chce zwrócić premii Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie

1
Podziel się:

Jan Parys nie zamierza zwracać Fundacji
Polsko-Niemieckie Pojednanie, której był wiceszefem, nienależnie
pobranych ponad 105 tys. zł. Wykluczył to w piątek jego
pełnomocnik podczas cywilnego procesu wytoczonego Parysowi przez
Fundację o zwrot tych pieniędzy.

Jan Parys nie zamierza zwracać Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie, której był wiceszefem, nienależnie pobranych ponad 105 tys. zł. Wykluczył to w piątek jego pełnomocnik podczas cywilnego procesu wytoczonego Parysowi przez Fundację o zwrot tych pieniędzy.

Pytany przez Sąd Okręgowy w Warszawie czy możliwa jest proponowana przez Fundację ugoda, polegająca na zwrocie pieniędzy wraz z odsetkami w 10 miesięcznych ratach, mec. Bonifacy Bąk odparł: "Nie widzimy takiej możliwości".

Adwokat wniósł do sądu o oddalenie pozwu wobec "przedawnienia roszczeń". W rozmowie z PAP wyjaśnił, że takie roszczenia zakładu pracy przedawniają się po roku. Parys nie chciał komentować całej sprawy. "Poczekajmy na koniec procesu" - dodał.

Reprezentujący Fundację jej radca prawny Franciszek Mędrek powiedział PAP, że strona powodowa stoi na stanowisku, iż w tym przypadku nie chodzi o zwykłe roszczenia zakładu pracy wobec pracownika, ale o zwrot "nienależnych świadczeń" - wtedy sprawa przedawnia się po 10 latach. Przypomniał, że podstawa prawna wypłaty nagród została uchylona.

Proces odroczono do 25 sierpnia, kiedy jako świadek pozwanego ma zeznawać były szef Rady Fundacji Adam Dec.

Fundacja na drodze sądowej domaga się zwrotu bezprawnie pobranych w latach 1998-2000 ponad 400 tys. zł nagród od dawnych członków jej zarządu, oskarżonych już za to przez prokuraturę. Sprawy z powództwa Fundacji wobec jej b. szefa Jacka Turczyńskiego oraz członków zarządu Jacka Pająka, Parysa i Andrzeja Tłomackiego toczą się w wydziale pracy warszawskiego sądu.

Niezależnie od rozstrzygnięć w sądzie pracy, wobec byłego zarządu toczyć się będzie sprawa karna. 30 marca Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście Północ wysłała do sądu akt oskarżenia wobec całej czwórki za nienależne pobieranie nagród. Grozi im do 8 lat więzienia.

Nieprawidłowości w działalności Fundacji wykazała w 2003 r. Najwyższa Izba Kontroli, która ustaliła, że członkowie zarządu pobrali niezgodnie z prawem ponad 400 tys. zł tytułem premii kwartalnych - sami je sobie przyznali. Turczyński pobrał 83 tys., Pająk 104 tys., Parys 105 tys., a sekretarz zarządu Tłomacki 105 tys. Izba zaleciła, by pieniądze oddano.

Sprawa wywołała wówczas wiele kontrowersji oraz protesty środowisk kombatanckich. Parys zwracał uwagę na "rentowność Fundacji i sprawne zarządzanie jej środkami". Podkreślał, że premie spowodowały, iż "o połowę wzrosła efektywność pracy członków zarządu".

W 2003 r. wszyscy zostali odwołani, a nowy prezes Fundacji Jerzy Sułek wystąpił do sądu o zwrot pieniędzy. Sąd uchylił uchwałę zarządu Fundacji przyznającą premie. W 2005 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał zaś, że premie pobrano bezprawnie. Ok. 30 tys. zwrócił dotychczas tylko Tłomacki.

Statut Fundacji nie przewidywał przyznawania premii członkom zarządu. Prokuratura oparła swe ustalenia m.in. na opinii ministerstwa skarbu, że nastąpiło "obejście prawa", na raporcie NIK oraz na prawomocnym orzeczeniu sądu, który nagrody uznał za bezprawne.

Z kolei od grudnia 2005 r. śródmiejska prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie niegospodarności w Fundacji za czasów Sułka. (PAP)

sta/ plo/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(1)
RL. N.Sącz
2 lata temu
Wystąpiłem do Fundacji o odszkodowanie za ojca który zginął w Oświęcimiu otrzymałem odpowiedz że w związku z brakiem środków na koncie Fundacja została rozwiązana. Solidarnościowcy za co się wzieli to rozkradli i rozpieprzyli.