Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Patriarcha Antiochii o polityce Zachodu w Syrii: cierpią chrześcijanie

0
Podziel się:

Chrześcijanie na Bliskim Wschodzie płacą wielką cenę za politykę Zachodu
wobec syryjskiego reżimu Baszara el-Asada - ocenił w środę w Warszawie maronicki patriarcha
Antiochii kard. Beszara Butros Rai. Krajom Wschodu i Zachodu zarzucał podsycanie konfliktu.

Chrześcijanie na Bliskim Wschodzie płacą wielką cenę za politykę Zachodu wobec syryjskiego reżimu Baszara el-Asada - ocenił w środę w Warszawie maronicki patriarcha Antiochii kard. Beszara Butros Rai. Krajom Wschodu i Zachodu zarzucał podsycanie konfliktu.

Duchowny uczestniczył w konferencji naukowej "Chrześcijanie na Bliskim Wschodzie", która odbyła się w środę w Domu Arcybiskupów Warszawskich. Zorganizowało ją Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego, we współpracy z Uniwersytetem Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i pod patronatem MSZ oraz Archidiecezji Warszawskiej.

"Dzisiaj stoimy przed wielkim pytaniem o przyszłość świata arabskiego po wybuchu wiosny arabskiej, (...) wobec której odczuwamy zarówno radość jak i zaniepokojenie" - mówił maronicki patriarcha Antiochii.

Choć dzięki tej "prawdziwej rewolcie przeciwko systemom totalitarnym" kraje arabskie mają szansę na większy pluralizm polityczny, to wydarzenia arabskiej wiosny mają też ciemną stronę - mówił. "Upadek systemów totalitarnych utorował muzułmańskiemu ekstremizmowi drogę do władzy, pod płaszczykiem przyjęcia demokracji i reform politycznych" - ocenił.

"Na Bliskim Wschodzie naprawdę panuje anarchia, chaos, przemoc, terroryzm i wojna. Ta wiosna ludów jest prawdziwą zimą" - zaznaczył patriarcha. Jako przykład podał dojście do władzy w Egipcie islamistycznego Bractwa Muzułmańskiego. "Panujące tam napięcie całkowicie paraliżuje życie ludzi" - mówił.

Z kolei w Syrii "nie sposób już dzisiaj w ogóle zrozumieć celu wojny między opozycją a reżimem, której efektem są masakry, destrukcja i emigracja ludności" - powiedział.

"Kraje Wschodu i Zachodu podsycają jedynie wojnę bez wzywania stron konfliktu do pokoju, dialogu i negocjacji. Dostawami broni, finansowo i politycznie wspierają grupy fundamentalistyczne: dżihadystów, salafitów, Al-Kaidę, Front Al-Nusra, najemników przybyłych z innych państw" - mówił.

Powiedział, że działania państw Zachodu szkodzą miejscowym chrześcijanom, których muzułamnie utożsamiają z cywilizacją zachodnią. "Wiemy, jak żyć z muzułmanami i żydami (...). Ale to my płacimy wielką cenę za politykę uprawianą przez Zachód. Bo dla muzułmanów Zachód znaczy chrześcijaństwo. Muzułmanie mówią: wy jesteście potomkami kolonizatorów zachodnich, krzyżowców" - podkreślał.

Kardynał powiedział, że w 16 krajach arabskich na Bliskim Wschodzie żyje ok. 20 mln chrześcijan, w tym 5 mln katolików. Żyją pomiędzy 350 mln muzułmanów i 7 mln żydów. Kościół maronicki liczy ok. 3 mln wyznawców, głównie w Libanie i Syriim. Jako jedyny z kościołów wschodnich pozostaje w całości w unii z Kościołem Rzymskim.

Zdaniem maronickiego patriarchy Antiochii rolą chrześcijan jest "podtrzymanie wspólnej tożsamości narodowej" w czasie, gdy w regionie wybuchają konflikty międzywyznaniowe, a władza przechodzi w ręce radykałów. Dodał, że wszyscy obywatele powinni mieć równe możliwości uczestniczenia w życiu politycznym. Jako przykład podał swój kraj, czyli Liban, gdzie zgodnie z konstytucją przedstawiciele różnych wyzwań mają równy dostęp do władzy ustawodawczej, wykonawczej, sądowniczej i administracyjnej. Historia współistnienia religii w Libanie świadczy o tym, że pewne różnice mogą być przemienione w źródło wzajemnego ubogacenia - podkreślał. Apelował, by chrześcijanie na Bliskim Wschodzie nie byli traktowani jako mniejszość, bo mieszkają tam od początku chrześcijaństwa.

Arcybiskup metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz zaznaczył, że "los naszych braci na Bliskim Wschodzie nie jest i nie powinien być nam, polskim katolikom, obojętny, zwłaszcza w obliczu toczących się tam w ostatnich latach wojen i rewolucji" - mówił.

Przedstawiciel MSZ Michał Murkociński, były ambasador RP w Syrii, mówił, że jednym ze skutków konfliktu w tym kraju było pojawienie się nastrojów antychrześcijańskich. Ostatnio pod Aleppo uprowadzono dwóch arcybiskupów: kościoła syryjsko-ortodoksyjnego i grecko-ortodoksyjnego.

Ponadto zdaniem dyplomaty "brutalizacja konfliktu doprowadziła do zachwiania struktury w zhierarchizowanym społeczeństwie syryjskim, gdzie tradycja rodowa, plemienna oraz religijna odgrywały fundamentalną rolę w kształtowaniu postaw i zachowań oraz budowaniu relacji międzywyznaniowych i etnicznych". Ofiarami represji, zabójstw i porwań padają nie tylko prominentni duchowni chrześcijańscy i hierarchowie muzułmańscy, ale też autorytety społeczne i głowy rodów.

"Prawdziwą tragedią jest to, że ta przedłużająca się sytuacja rodzi rutynę, znużenie, i coraz większe zobojętnienie na najbardziej odrażające zbrodnie" - podkreślił.

Według dyplomaty w Hims na zachodzie kraju duchowni z narażeniem życia organizowali opiekę medyczną dla ludności cywilnej, a także negocjowali zawieszenie broni, dzięki któremu wolontariusze mogli wywozić rannych i poszkodowanych. Wyjaśnił też, że to za pośrednictwem kościołów w Hims ambasada RP w Damaszku prowadziła pertraktacje w celu sprowadzenia ciał zagranicznych dziennikarzy, którzy zginęli w dzielnicy Baba Amr w lutym 2012 r.

Julia Potocka (PAP)

jhp/ kot/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)