Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

PE: Szefowie sojalistów i chadeków w obronie prawa do podwyżek

0
Podziel się:

Przywócy największych frakcji w Parlamencie Europejskim: chadeków i
socjalistów, poparli we wtorek żądania unijnych funkcjonariuszy i opowiedzieli się za
respektowaniem przepisów o przysługującej im indeksacyjnej podwyżce płac.

Przywócy największych frakcji w Parlamencie Europejskim: chadeków i socjalistów, poparli we wtorek żądania unijnych funkcjonariuszy i opowiedzieli się za respektowaniem przepisów o przysługującej im indeksacyjnej podwyżce płac.

"Żyjemy w państwie prawa i zasady są po to, żeby je respektować. Jeśli są złe, to można je zmienić, ale póki są - powinny być przestrzegane" - powiedział przewodniczący frakcji Europejskiej Partii Ludowej, Joseph Daul.

Takie samo stanowisko zajął na swojej konferencji prasowej lider socjalistów Martin Schulz. "Podwyżki wynikają z legislacji obowiązującej do 2012 roku. (...) Prawo musi być przestrzegane, póki się go nie zmieni" - powiedział.

Żaden z nich nie odniósł się do gróźb strajku ze strony unijnych funkcjonariuszy, ani do tego, że podwyżki, które mają wynieść 3,7 proc., dotyczą także samych eurodeputowanych. Przeciwko wzrostowi wynagrodzeń dla członków PE otwarcie wypowiedział się natomiast lider Zielonych Daniel Cohn- Bendit.

Przyznając, że kryzys nie jest dobrym okresem na podwyżki dla najlepiej zarabiających, Cohn-Bendit zaproponował, by objęły tylko tych funkcjonariuszy, którzy zarabiają najmniej: 2-3 tys. euro na miesiąc albo niewiele więcej. "Tak, by podwyżki dotyczyły licznych urzędników na dole siatki wynagrodzeń, a nie tych z góry" - tłumaczył. Od razu zaznaczył, że zarobki eureodeputowanych, którzy dostają ok. 5,9 tys. euro na rękę, mieszczą się jego zdaniem w górnym przedziale. "Niepodwyższanie pensji eurodeputowanych wydaje mi się w pełni uzasadnione" - powiedział.

Tymczasem związkowcy w Parlamencie Europejskim grożą strajkiem, gdyby okazało się, że podwyżek rzeczywiście nie będzie. Urzędnicy i parlamentarni asystenci są gotowi przerwać pracę między 14 a 18 stycznia, akurat kiedy zaplanowano przesłuchania nowych komisarzy. W poniedziałek już przez trzy godziny strajkowali i demonstrowali ich koledzy z Rady UE.

Chodzi o zaproponowane przez KE i wynikające z automatycznej indeksacji podwyżki wynagrodzeń unijnych urzędników od najwyższego do najniższego szczebla o 3,7 proc., wyliczone na podstawie określonych wskaźników, podanych przez unijne biuro statystyczne Eurostat. Kraje UE mają czas do końca grudnia na podjęcie decyzji. Większość jest zdecydowanie przeciw podwyżkom - powiedziały PAP belgijskie źródła dyplomatyczne, a najbardziej Austria, Niemcy, Polska i Czechy.

Jednakże problem polega na tym, że jeśli podwyżek nie będzie, to urzędnicy mogą wygrać sprawę w Trybunale Sprawiedliwości UE. Służby prawne Rady UE są zdania, że kraje członkowskie powinny respektować uzgodniony przez nie same wewnętrzny regulamin unijny, który ma obowiązywać do 2012 roku, i podwyżkę zatwierdzić.

Wynagrodzenia ok. 40-tysięcznej rzeszy unijnych urzędników wahają się od 2,5 tys. euro dla świeżo zatrudnionej sekretarki najniższego szczebla do 17,7 tys. euro dla dyrektora generalnego.

Michał Kot (PAP)

kot/ ro/

prawo
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)