Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Pięć dni trwała wyprawa kajakiem z Warszawy do Prabut

0
Podziel się:

Pięć dni potrzebował 28-letni Piotr Jabłoński na pokonanie kajakiem trasy
między Warszawą a Prabutami. Szlak wiódł Wisłą, a następnie Liwą. Wyprawa służyła promocji Prabut,
z których pochodzi młody kajakarz.

Pięć dni potrzebował 28-letni Piotr Jabłoński na pokonanie kajakiem trasy między Warszawą a Prabutami. Szlak wiódł Wisłą, a następnie Liwą. Wyprawa służyła promocji Prabut, z których pochodzi młody kajakarz.

Pierwotnie, mieszkający w tej chwili w Warszawie, Jabłoński zakładał, że liczącą w sumie około 360 kilometrów trasę ze stolicy do swojej rodzinnej miejscowości uda mu się pokonać w trzy dni. Z warszawskiego Portu Czerniakowskiego wystartował w piątek, ale do Prabut dotarł we wtorek wczesnym wieczorem, a i to udało się tylko dzięki temu, że nieco skrócił trasę.

"Dziś miałem kryzys, płynęło się bardzo ciężko, poza tym skończyło mi się jedzenie, poprosiłem więc żonę, aby mnie podrzuciła autem tak, że zamiast ok. 20 kilometrów Liwą przepłynąłem tylko ostatnie dziesięć" - wyjaśnił Jabłoński.

Jak przyznał, najdłuższa polska rzeka okazała się trudniejsza do pokonania, niż wydawało mu się przed wyprawą. Przygotowując się do podróży, Jabłoński najbardziej obawiał się nie ponad 300 kilometrów Wisły, ale 20-kilometrowego odcinka Liwy, którą do Prabut płynie się pod prąd.

"Okazało się jednak, że - w porównaniu z Wisłą - Liwa pokonywana nawet pod prąd, to pryszcz" - powiedział Jabłoński. Jak mówił, największą trudność w podróżowaniu kajakiem najdłuższą polską rzeką sprawił mu wiatr, który - im bardziej na północ, tym stawał się silniejszy. "We wtorek fale dochodziły do 50 centymetrów, a ja byłem już tak zmęczony, że momentami kląłem, a czasem prosiłem Wisłę, żeby dała mi spokojnie przepłynąć jeszcze choć parę kilometrów" - mówił.

Mimo opóźnienia, Jabłoński ocenił wyprawę jako bardzo udaną. "Wisła to mój ukochany szlak. Jest bardzo różnorodna. Po drodze spotkałem i sarny, i łasiczkę, a ryb jest tyle, że miejscami całymi chmarami migały mi w wodzie. Zresztą na brzegach rzeki aż roiło się od wędkarzy" - opowiadał kajakarz, dodając, że żałuje tylko, iż Wisła jest mało przyjazna dla osób, które chcą nią płynąć, tak jak on. "Jest choćby bardzo mało miejsc, gdzie można się bezpiecznie zatrzymać kajakiem przy brzegu" - wyjaśnił.

Wyprawa Jabłońskiego, w której sfinansowaniu pomógł samorząd Prabut, miała też na celu swoisty rekonesans Liwy. W rozmowie z PAP Krzysztof Wojewódzki z Urzędu Miasta i Gminy Prabuty zachwalał tą rzekę jako świetne miejsce do spływów kajakowych, zwłaszcza wiosną, jesienią i zimą, gdy Liwa nabiera charakteru górskiej rzeki. "Trzeba ją jednak trochę uprzątnąć, trasę tarasuje zbyt dużo powalonych drzew i gałęzi" - ocenił Jabłoński.

Jabłoński to absolwent dziennikarstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim, dziś pracujący w stolicy. Z zamiłowania jest żeglarzem i kajakarzem. To właśnie on wpadł na pomysł wyprawy, która miała służyć promocji Prabut, a nad którą patronat objął Mateusz Kusznierewicz.

Prabuty to liczące około 8,6 tys. mieszkańców miasto leżące w południowo-wschodniej części województwa pomorskiego, w powiecie kwidzyńskim. Położone jest ono nad jeziorem Liwieniec, a w jego pobliżu znajduje się kilka innych jezior. W okolicznych lasach urządzane są rajdy enduro, czyli wyścigi motocyklowe w terenie. Przez Prabuty przebiega linia kolejowa Warszawa-Gdynia.

Początki miasta sięgają XIII wieku. Wśród jego atrakcji są m.in. pozostałości po Zamku Biskupów Pomezańskich i murowane wodociągi z XVIII wieku. W pobliżu Prabut znajduje się wioska Rodowo, w której co roku odbywają się plenery rzeźbiarskie. Zakątki tej miejscowości zdobią liczne prace artystów powstałe w czasie plenerów, dzięki czemu Rodowo nazywane jest "wioską cudów". (PAP)

aks/ son/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)