Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

PISM o dotychczasowej europejskiej służbie dyplomatycznej

0
Podziel się:

Spośród 115 ambasadorów Unii Europejskiej tylko dwóch pochodzi z nowych
krajów członkowskich - Litwy i Węgier; na ponad 1700 pracowników w Komisji Europejskiej zajmujących
się służbą dyplomatyczną jest tylko 36 Polaków - wynika z raportu Polskiego Instytutu Spraw
Międzynarodowych.

Spośród 115 ambasadorów Unii Europejskiej tylko dwóch pochodzi z nowych krajów członkowskich - Litwy i Węgier; na ponad 1700 pracowników w Komisji Europejskiej zajmujących się służbą dyplomatyczną jest tylko 36 Polaków - wynika z raportu Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Raport "Analiza obsady stanowisk delegatur Unii Europejskiej w przededniu powołania Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych" został zaprezentowany w poniedziałek na konferencji prasowej przez jego autorów: Ryszardę Formuszewicz oraz Jakuba Kumocha.

Badania objęły 115 ambasadorów UE przy państwach, terytoriach i organizacjach międzynarodowych. Eksperci skupili się na zbadaniu ich narodowości, płci oraz znajomości języków obcych.

Z raportu wynika, że do tej pory tylko dwa stanowiska szefów delegatur Unii zostały powierzone przedstawicielom nowych państw członkowskich - z Litwy oraz Węgier. W tej grupie nie ma Polaka. Liderami, jeśli chodzi o obsadzone placówki, są Francuzi i Włosi, którzy mają po 16 ambasadorów, Belgowie - 15, Niemcy - 11, Hiszpanie i Anglicy po 10 ambasadorów.

Formuszewicz podkreślił, że tak słaba reprezentacja nowych państw członkowskich może być konsekwencją niższego poziomu zatrudnienia obywateli tych krajów w DG RELEX, czyli Dyrekcji Generalnej KE, która odpowiada za stosunki zewnętrzne.

Najwięcej, bo 19 proc. pracowników DG RELEX pochodzi z Belgii, po 11 proc. z Hiszpanii oraz Francji, 9 proc. z Włoch, 8 proc. z Wielkiej Brytanii, 7 proc. z Niemiec, 22 proc. z pozostałych państw piętnastki, a tylko 13 proc. z nowych państw członkowskich.

Jeśli chodzi o delegatury Unii to tylko 5 proc. stanowią pracownicy nowych państw członkowskich. Największe zatrudnienie mają Belgowie - 17 proc., Francuzi - 15 proc., Hiszpanie 12 proc., Niemcy i Włosi po 10 proc., Wielka Brytania 7 proc., a pozostałe państwa piętnastki 24 proc. "Jeśli wyciągniemy średnią to ze starych państw członkowskich wywodzi się 92 proc. personelu delegatur Unii" - zaznaczyła Formuszewicz.

Podkreśliła, że jednym z czynników, który decyduje o tak niskim zatrudnieniu jest to, że nowe państwa mają krótszy staż członkowskich. Silną reprezentację np. Belgów tłumaczyła tym, że jest im łatwiej chociażby z tego względu, że siedziba Komisji mieści się w ich kraju. Innym czynnikiem jest także znajomość języków obcych. Jej zdaniem, łatwiej jest obywatelom tych państw, których język ojczysty jest także powszechnym językiem roboczym używanym w UE.

Eksperci zbadali także umiejętność posługiwania się językami obcymi przez ambasadorów; odpowiedzi uzyskali od 104 placówek. Z danych wynika, że tylko jeden dyplomata nie posługuje się językiem angielskim; jeden też nie mówi po francusku. Językiem hiszpańskim włada 41 szefów delegatur Unii, czyli prawie 40 proc., a niemieckim - 28 ambasadorów - prawie 27 proc.

Spośród tej grupy np. językiem litewskim, macedońskim, węgierskim, bułgarskim posługuje się tylko po jednym ambasadorze.

W kwestionariuszu wysłanym do szefów delegatur Unii zapytano także, czy znają oni języki kraju, w którym reprezentują Wspólnotę. Kumoch powołując się na wyniki badań powiedział, że jeśli dotyczy to kraju, w którym obowiązujący jest jeden z języków używanych w Unii, to nie ma problemu. "Problem pojawia się wtedy, kiedy dany język w UE nie jest używany jako jeden z 27 oficjalnych" - dodał.

Jako przykład podał ambasadorów UE w Moskwie i Kijowie, którzy nie mówią w języku rosyjskim i ukraińskim. Nie ma natomiast - jak mówił - żadnego ambasadora, który posługiwałby się językiem arabskim czy chińskim.

Eksperci zbadali także reprezentację kobiet w strukturach Komisji Europejskiej. Z analiz wynika, że wśród pracowników Komisji liczba mężczyzn i kobiet jest bardzo zbliżona. Kobiety stanowią 52 proc., a mężczyźni 48 proc.

Problem pojawia się wtedy, gdy porównamy stanowiska zarządzające - mówił Kumoch. Kobiety w tym gronie stanowią 39 proc., a mężczyźni 61 proc. Natomiast wśród pracowników sprawujących funkcje dyrektorskie odsetek kobiet wynosi już tylko 17 proc., a mężczyzn 83 proc.

W przypadku zatrudnienia na stanowisku ambasadorskim kobiety stanowią tylko 10 proc.

Formuszewicz, nawiązując do małej liczby pracowników nowych krajów członkowskich, podkreśliła, że w ramach Unii obowiązuje zamknięty model kariery. Chodzi o to, że konkursy na stanowiska wyższego szczebla są rozpisywane w dużej mierze dla osób, które już pracują w instytucjach Unii i mają doświadczenie. To oznacza, że urzędnicy z nowych krajów mają mniejsze szanse, gdyż są po prostu krócej w UE.

Szef PISM Marcin Zaborowski podkreślił, że celem raportu nie była krytyka rządu, tylko dokonanie oceny obecnego stanu europejskiej dyplomacji, który - jak podkreślił - dla Polski nie jest satysfakcjonujący.

W jego ocenie, w związku z wprowadzeniem Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych za parę miesięcy sytuacja będzie inna. Zwrócił uwagę, że jak na razie żadne nominacje do nowo powstającej służby nie zostały dokonane. Przypomniał, że Polska zgłosiła wielu kandydatów.

Zaborowski podkreślił, że polski rząd otrzymał zapewnienie od Wysokiej Przedstawiciel Catherine Ashton, że do nowej służby zostaną wybrani najlepsi kandydaci z uwzględnieniem zasady równowagi geograficznej i płciowej.

Pod koniec lipca ministrowie spraw zagranicznych krajów UE zatwierdzili decyzję ws. organizacji i funkcjonowania unijnej służby dyplomatycznej. Europejska Służba Działań Zewnętrznych to nowa quasi-instytucja z ponad 130 ambasadami na świecie, która ma zapewnić UE spójny i silny głos na arenie międzynarodowej.

Dzięki podjęciu formalnej decyzji przez ministrów spraw zagranicznych, Ashton będzie mogła ogłosić pulę nazwisk na najważniejsze stanowiska w ESDZ. Ta pula będzie obejmować nie tylko stanowisko sekretarza generalnego i jego dwóch zastępców, ale też kilku dyrektorów w centrali i niektórych ambasadorów. Na spotkaniu z szefami MSZ w Brukseli Ashton zapowiedziała, że we wrześniu przeprowadzi rozmowy z kandydatami. Ogłoszenie przez nią decyzji spodziewane jest na przełomie września i października.

Minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz jest regularnie wymieniany jako kandydat na jednego z zastępców sekretarza generalnego - zarówno przez otoczenie Ashton, jak i dyplomatów różnych krajów.

ESDZ ma być w pełni operacyjna najpóźniej 1 grudnia, czyli w pierwszą rocznicę wejścia w życie Traktatu z Lizbony, który zapowiedział stworzenie tej służby. (PAP)

joko/ par/ woj/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)