Trzy z sześciu osób poszkodowanych w wypadku karuzeli gondolowej, do którego doszło w niedzielę wieczorem w lunaparku "Wesoły świat" w Płocku, nadal przebywają w szpitalu. Przyczyny wypadku bada policja i prokuratura.
Stan zdrowia hospitalizowanych jest stabilny - poinformował w poniedziałek PAP lekarz naczelny płockiego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego Krzysztof Gogolewski.
"Trzy osoby, które pozostały w szpitalu, doznały w wypadku obrażeń głowy, a w jednym przypadku także klatki piersiowej, który można określić jako istotny. Obecnie nie ma zagrożenia dla ich życia" - powiedział Gogolewski. Dodał, że osoba najciężej poszkodowana odzyskała przytomność.
Trzy inne osoby, które w wypadku doznały ogólnych potłuczeń, po udzieleniu pomocy ambulatoryjnej zostały zwolnione do domu.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że do wypadku karuzeli gondolowej doszło, ponieważ z niewiadomych na razie przyczyn nie zadziałał hamulec bezpieczeństwa. Urządzenie oraz jego dokumentacja techniczna zostały zabezpieczone. Niewykluczone, że jeszcze w poniedziałek oględzin karuzeli dokona specjalnie powołany biegły.
Ostatni przegląd techniczny karuzela przeszła rok temu.
Z relacji świadków i poszkodowanych wynika, że do wypadku doszło, gdy karuzela, która unosiła siedzące w niej osoby, nagle, w sposób niekontrolowany, spadła na pomost z wysokości około 3 metrów. W ośmiu gondolach było wtedy sześć osób.
"Jechaliśmy na karuzeli. To była chwila. Nagle wszystkie gondole spadły i odbiły się od drewnianego podestu. Wszyscy krzyczeli. Część osób, która stała z boku, podbiegła, żeby nas ratować" - powiedział PAP tuż po zdarzeniu jeden z poszkodowanych, Robert Dziewanowski, który trafił do szpitala z urazem obojczyka.
Inny poszkodowany, Błażej Pawłowski, który doznał ogólnych potłuczeń, relacjonował, że tuż przed wypadkiem poczuł szarpnięcie gondoli. "Potem gondole spadły. Ja wyszedłem o własnych siłach i pomagałem wydobyć inne osoby" - relacjonował.
Właściciele lunaparku nie potrafili wytłumaczyć, co mogło być przyczyną wypadku. "Nie wiemy, co się mogło stać. Co roku ta karuzela, jak i wszystkie inne urządzenia, podlega przeglądowi technicznemu" - mówiła po zdarzeniu współwłaścicielka lunaparku Alina Muszyńska.
Lunapark, który do Płocka przyjechał z Rypina i miał pozostać jeszcze przez tydzień, był w poniedziałek rano zamknięty. (PAP)
mb/ itm/ jra/