Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Początek procesu ws. morderstwa kobiety w siódmym miesiącu ciąży

0
Podziel się:

Przed warszawskim sądem rozpoczął się w środę proces Grzegorza T.
oskarżonego o zabicie kobiety, która była z nim w siódmym miesiącu ciąży. Ciało ofiary odnaleziono
pięć lat po morderstwie. Oskarżonemu, który przyznał się do winy, grozi dożywocie.

Przed warszawskim sądem rozpoczął się w środę proces Grzegorza T. oskarżonego o zabicie kobiety, która była z nim w siódmym miesiącu ciąży. Ciało ofiary odnaleziono pięć lat po morderstwie. Oskarżonemu, który przyznał się do winy, grozi dożywocie.

Proces rozpoczął się Sądem Okręgowym Warszawa-Praga. Podczas rozprawy oskarżony, podobnie jak w śledztwie, przyznał się do winy i podtrzymał wcześniejsze zeznania.

W środę mówił przed sądem, że zabił Wioletę S. podczas kłótni, pod wpływem zdenerwowania, bo "nie dała mu dojść do słowa". Zaprzeczył, by planował zbrodnię i by jej motywem była ciąża dziewczyny.

Mieszkająca w Nowym Dworze Mazowieckim 20-letnia Wioleta S. początkowo została uznana za zaginioną. Zniknęła pod koniec marca 2006 r. Wychodząc z domu, nie zabrała ze sobą dokumentów ani rzeczy, które mogłyby świadczyć o wyprowadzce. Miała się spotkać z 28-letnim wówczas Grzegorzem T. - jej chłopakiem i ojcem jej nienarodzonego dziecka. Grzegorz T. był już wówczas rozwiedziony; z poprzedniego związku ma 12-letnią dziś córkę.

Mężczyzna, wielokrotnie przesłuchiwany, twierdził, że dziewczyna nie dotarła na umówione spotkanie. Brał nawet udział w jej poszukiwaniach. Już po zaginięciu dziewczyny został zatrzymany i skazany za rozbój i kradzież z włamaniem.

Zdjęcia zaginionej publikowano w internecie oraz lokalnej i ogólnopolskiej prasie. Ponieważ Prokuraturze Rejonowej w Nowym Dworze Mazowieckim nie udało się odnaleźć zaginionej ani ustalić przyczyny jej zniknięcia, w 2007 r. prawomocnie umorzono postępowanie w tej sprawie.

Jak informowała policja, śledczy od początku podejrzewali, że Grzegorz T. jest zamieszany w sprawę i mimo umorzenia postępowania nadal interesowali się zniknięciem Wiolety S. Rodzice w poszukiwanie córki zaangażowali nawet jasnowidza.

W marcu 2011 r. policjanci i prokuratorzy ponownie przesłuchali Grzegorza T. i przedstawili mu prawdopodobny przebieg zdarzeń. Wówczas przyznał się on do winy i złożył zeznania. Wskazał też miejsce ukrycia zwłok - były zakopane nad Wisłą na terenie rezerwatu Kępa Nowodworska.

Prokuratura oskarża Grzegorza T. o to, że zabił Wioletę S., zadając jej pięć ciosów nożem: cztery w plecy i jeden w pierś. Oskarżony przyznał się tylko do jednego ciosu w plecy, po którym ofiara miała osunąć się na ziemię bez oznak życia. Jak twierdził, pozostałe obrażenia na ciele ofiary prawdopodobnie zostały zadane szpikulcem, którym policjanci nakłuwali grunt w poszukiwaniu ciała, jednak według prokuratury przeczy temu usytuowanie obrażeń.

Na środowej rozprawie zeznawali rodzice ofiary, a także biegli psychiatrzy i psycholog, którzy badali oskarżonego.

Po odnalezieniu zwłok dziewczyny prasa podawała, że Grzegorz T. był związany ze środowiskiem nazistowskim, a na ciele miał nawiązujące do tej ideologii tatuaże. Oskarżony powiedział jednak przed sądem, że nie popiera nazizmu i interesował się nim jedynie z historycznego punktu widzenia.

Następne terminy rozpraw sąd wyznaczył na drugą połowę stycznia i luty. (PAP)

ral/ abr/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)