Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Podlaskie: 3,5 roku więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci przed nocnym klubem

0
Podziel się:

#
dochodzą m.in. szczegóły wyroku
#

# dochodzą m.in. szczegóły wyroku #

25.10. Białystok (PAP) - Na 3,5 roku więzienia skazał w piątek sąd pracownika ochrony jednego z nocnych klubów w Białymstoku, za nieumyślne spowodowanie śmierci 24-letniego mężczyzny. Uderzony w twarz na ulicy chłopak upadł, uderzając głową o kamienne płyty; zmarł w szpitalu.

Zdarzenie miało miejsce w kwietniu 2012 roku, przed nocnym klubem przy ul. Lipowej w centrum Białegostoku.

Pracownikowi ochrony, który uderzył ręką w twarz 24-latka próbującego dostać się do klubu (ochrona nie chciała go wpuścić), prokuratura postawiła zarzut ciężkiego uszkodzenia ciała skutkującego śmiercią uderzonego i domagała się kary 6 lat więzienia.

Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał jednak, iż właściwą kwalifikacją prawną jest nieumyślne spowodowanie śmierci i skazał oskarżonego na 3,5 roku więzienia. Ma on też zapłacić rodzinie zmarłego w sumie 44,6 tys. zł jako częściowe odszkodowanie i zadośćuczynienie.

Sąd przyjął w zarzucie taki przebieg zdarzenia, że oskarżony ochroniarz umyślnie uderzył chłopaka w twarz, co skutkowało co prawda niezbyt poważnymi obrażeniami, ale w wyniku tego uderzenia chłopak upadł do tyłu, uderzył głową o kamienne płyty chodnika, a to skutkowało bardzo poważnymi obrażeniami czaszkowo-mózgowymi i doprowadziło do zgonu w szpitalu.

Kolejnych siedmiu pracowników ochrony klubu oskarżono o nieudzielenie pomocy nieprzytomnemu chłopakowi, który był w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. Sąd od tego zarzutu ich jednak uniewinnił, ale pięciu z nich skazał za pobicie, jeszcze w lokalu, brata 24-latka. Kary, to od 3 do 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2-3 lata oraz po 1-4,5 tys. zł grzywny.

Sędzia Wiesław Żywolewski mówił w uzasadnieniu wyroku, że "zupełnie obiektywnym i jednoznacznym" dowodem w sprawie było nagranie wewnętrznego monitoringu z nocnego klubu. Przypomniał jednak, że zapis monitoringu był umyślnie usunięty (sąd nie zajmował się tą kwestią w tym procesie) przez "osoby z kierownictwa klubu", ale został odzyskany przez biegłych w ramach śledztwa.

Mówiąc o zmianie kwalifikacji czynu zarzuconego głównemu oskarżonemu sędzia Żywolewski wyjaśniał, w jaki sposób uderzenie w twarz pokrzywdzonego (w opinii biegłej z zakresu medycyny sądowej, zadane ze "średnią siłą") miało wpływ na skutek w postaci śmierci chłopaka.

Sąd przyjął, że można mówić o umyślności działania sprawcy tylko co do spowodowania obrażeń ciała, do których doszło bezpośrednio po uderzeniu ręką w twarz. Sąd przyjął jednak, że sprawca nie uświadamiał sobie możliwych skutków po upadku, nie miał zamiaru spowodowania ciężkich obrażeń ciała u pokrzywdzonego, a tym bardziej jego śmierci, ale powinien to przewidywać.

"Ciężkie obrażenia w obrębie głowy i mózgu pokrzywdzonego, prowadzące do śmierci, są tu jedynie pochodną upadku i uderzenia ofiary głową o twarde podłoże" - mówił sędzia.

O ile sąd nie miał wątpliwości co do udziału pięciu oskarżonych ochroniarzy w pobiciu brata tego chłopaka i skazał ich za to, to uniewinnił ich oraz dwóch kolejnych od zarzutu nieudzielenia pomocy nieprzytomnemu.

Przyjął, że fachowa pomoc medyczna nadeszła szybko: ktoś zadzwonił po pogotowie 3 minuty od upadku mężczyzny na chodnik, karetka przyjechała 10 minut później. Sędzia Żywolewski mówił, że wśród osób, które były przed wejściem do lokalu i gdzie leżał nieprzytomny chłopak, wiedza była taka, że ktoś wezwał już pogotowie i że fachowa pomoc szybko nadejdzie.

Zwrócił też uwagę, że w tej konkretnej sytuacji niefachowa pomoc medyczna nic by nie dała. Dodał też, że gdyby przyjąć rozumowanie prokuratury, to zarzut nieudzielenia pomocy należałoby postawić wszystkim osobom zgromadzonym w tym miejscu, w tym postronnym świadkom, przypadkowym przechodniom czy bliskim nieprzytomnego.

Wyrok Sądu Okręgowego w Białymstoku nie jest prawomocny. Jego zaskarżenie już zapowiedziała prokuratura oraz rodzice zmarłego chłopaka, którzy w procesie mieli status oskarżycieli posiłkowych. Zarówno oskarżyciel, jak i rodzice chcieli kar surowszych, bliscy zmarłego - także 130 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia.

Matka zmarłego rozpłakała się, gdy usłyszała wymiar kar wobec oskarżonych. "Jestem zdruzgotana tym wyrokiem" - powiedziała dziennikarzom po wyjściu z sali rozpraw.(PAP)

rof/ itm/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)