Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Podlaskie: Autor dziennikarskiej prowokacji oskarżony m.in. o podrabianie dokumentów

0
Podziel się:

#
dochodzi więcej szczegółów rozprawy
#

# dochodzi więcej szczegółów rozprawy #

02.09. Białystok (PAP) - Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku rozpoczął się w poniedziałek proces dziennikarza TVP, oskarżonego o składanie fałszywych zeznań i podrabianie dokumentów. Chodzi o prowokację dziennikarską, w ramach której reporter podał się za uchodźcę.

Endy Gęsina-Torres (zgadza się na podawanie danych i prezentowanie wizerunku) dostał się do strzeżonego ośrodka dla cudzoziemców w Białymstoku w styczniu tego roku. Dał się zatrzymać przez policję, wykorzystał swoje kubańskie pochodzenie, podał fałszywe dane personalne i historię swego rzekomego przekroczenia granicy z Białorusią. Decyzją sądu umieszczony został w ośrodku, gdzie ukrytą kamerą nagrał materiał do programu TVP.

Kiedy sprawa wyszła na jaw (funkcjonariusze SG w ośrodku zorientowali się, że mężczyzna ma zegarek z ukrytą kamerą i kartą pamięci), prokuratura wszczęła śledztwo i ostatecznie oskarżyła dziennikarza.

Postawiono mu zarzuty podrabiania dokumentów w czasie wykonywania z nim czynności przez policję, Straż Graniczną i sąd, co polegało na podpisywaniu ich fałszywym imieniem i nazwiskiem. Oskarżony jest także o składanie fałszywych zeznań m.in. co do faktu swego pobytu na Białorusi, nielegalnego przekroczenia granicy oraz utraty rzeczy i dokumentów, a także swej sytuacji rodzinnej i materialnej.

Oskarżony dziennikarz przyznaje się do zarzutów. Ale jak mówił w poniedziałek przed sądem, w jego ocenie, wszystkie działania, jakie podjął, nie mają jednak żadnej szkodliwości społecznej, a jedynym celem prowokacji było dostanie się do strzeżonego ośrodka dla cudzoziemców, by poznać panujące w nim warunki. W tym czasie bowiem, w prasowych publikacjach pojawiały się informacje dotyczące trudnych warunków w takich ośrodkach w Polsce.

"Interes społeczny wymagał, by przedstawić to, co dzieje się w ośrodku. A innej możliwości dla dziennikarza, by dostać się do środka i przedstawić rzeczywisty stan, nie było" - mówił w poniedziałek. Zapewniał, że w ośrodku nie prowokował żadnych sytuacji, a był jedynie obserwatorem.

Sąd przesłuchał wnioskowanych przez prokuraturę świadków, m.in. sędzię, która podejmowała decyzję o umieszczeniu cudzoziemca w ośrodku oraz policjantów i funkcjonariuszy Straży Granicznej. Sędzia mówiła m.in., że mężczyzna był bardzo wiarygodny w tym, co mówił i też umiejętnie pokazywał, że nie zna języka polskiego.

Kilku z przesłuchiwanych funkcjonariuszy powtórzyło, że "do momentu znalezienia zegarka nikt nie podejrzewał, że mężczyzna podaje się za inną osobę".

Sąd odroczył proces do początku października. Chce wówczas przesłuchać m.in. Tomasza Sekielskiego, autora programu TVP1 "Po prostu", w którym w lutym materiał nagrany przez Gęsinę-Torresa został wyemitowany.

Proces jest obserwowany m.in. przez Helsińską Fundację Praw Człowieka. Dominika Bychawska-Siniarska, która zajmuje się w Fundacji problematyką wolności mediów, powiedziała dziennikarzom, że ten proces jest ważny dla Fundacji, bo dotyczy wolności słowa. "I tego, czy sąd jest w stanie uznać prowokację dziennikarską za działanie w interesie społecznym" - podkreśliła.

Zwróciła uwagę, że nie była to prowokacja o charakterze sensacyjnym, ale była "przemyślana, długotrwale przygotowana, która stanowiła zwieńczenie śledztwa dziennikarskiego". Wyraziła nadzieję, że sąd weźmie pod uwagę interes społeczny, jaki przemawiał za jej przeprowadzeniem.

"I uzna - jak to się wcześniej zdarzało w postępowaniach dotyczących prowokacji dziennikarskiej - że doszło do znikomej społecznej szkodliwości czynu i umorzy to postępowanie" - powiedziała Bychawska-Siniarska. (PAP)

rof/ bno/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)