Parafianie z Berżnik (Podlaskie) protestują w obronie proboszcza Władysława Napiórkowskiego, którego biskup ełcki Jerzy Mazur odwołał z posługi.
"Proboszczu jesteśmy z tobą", "Akceptujemy naszego proboszcza. Nie chcemy zmian" - takie transparenty wiszą przed kościołem i na ogrodzeniu plebanii w Berżnikach. Parafianie pilnują, by proboszcz Napiórkowski nie wyjechał z parafii. Według decyzji ełckiej kurii, do 1 września ma on opuścić Berżniki i udać się do Domu Księży Emerytów w Augustowie.
"Decyzja ta jest rezultatem rozmów i obopólnych ustaleń pomiędzy biskupem ełckim i ks. Władysławem. Uwzględnia ona dobro duchowe wiernych i osobistą sytuację ks. Władysława, który chce nadchodzący rok wykorzystać na odpoczynek i "podratowanie zdrowia". Biskup ełcki udzielił ks. Władysławowi Napiórkowskiemu rocznego urlopu zdrowotnego, z możliwością zamieszkania w diecezjalnym Domu Księży Emerytów w Augustowie" - napisał w oświadczeniu dla PAP kanclerz kurii ełckiej ks. Antoni Skowroński.
Mieszkańcy nie chcą, aby proboszcz opuścił ich parafię, bo - według nich - to bardzo dobry gospodarz i duchowny. Twierdzą, że kuria "uwzięła" się na księdza i chce go "ukarać", odwołując z parafii z Berżnik. "Proboszcz uratował nam kościół, który prawie się zawalił. O wszystko tutaj dba. To dobry gospodarz" - powiedziała PAP Halina Żandarys, jedna z organizatorów protestu.
Powiedziała PAP, że w poniedziałek wieczorem wierni podejmą decyzję czy zaostrzyć protest. Rok temu, kiedy biskup po raz pierwszy odwołał ks. Napiórkowskiego, parafianie przez 11 dni protestowali przed kościołem. Postawili specjalne namioty i dyżurowali dniem i nocą, by pilnować proboszcza. Potem biskup cofnął swój dekret.
Berżniki to niewielka miejscowość k. Sejn. Mieszka tam blisko 500 osób, są dwa sklepy i kościół, nie ma nawet szkoły. (PAP)
bur/ bno/ gma/