Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Podlaskie: Prezes spółdzielni mleczarskiej skazany za łapówki

0
Podziel się:

Na dwa lata więzienia w zawieszeniu na trzy lata, 60 tys. zł grzywny i
przepadek prawie 350 tys. zł skazał w poniedziałek Sąd Rejonowy w Białymstoku prezesa spółdzielni
mleczarskiej w Mońkach Stanisława J., oskarżonego o przyjmowanie łapówek.

Na dwa lata więzienia w zawieszeniu na trzy lata, 60 tys. zł grzywny i przepadek prawie 350 tys. zł skazał w poniedziałek Sąd Rejonowy w Białymstoku prezesa spółdzielni mleczarskiej w Mońkach Stanisława J., oskarżonego o przyjmowanie łapówek.

Prokurator chciał kary więzienia bez zawieszenia, obrońcy oskarżonego - uniewinnienia, bo nie przyznał się on do zarzutów. Wyrok nie jest prawomocny, obrońca Stanisława J. zapowiedział apelację.

Prokuratura zarzuciła prezesowi spółdzielni w Mońkach przyjęcie, od maja 2002 do listopada 2004 roku, w sumie nie mniej niż 347 tys. zł łapówek. Według aktu oskarżenia, od każdej faktury wystawionej firmie biznesmena, która wygrywała przetargi, dostawał od niego dziesięć procent wartości opłaconych prac budowlanych. Jednorazowo były to kwoty rzędu kilku, kilkunastu tysięcy złotych.

Prezes spółdzielni w Mońkach został zatrzymany w 2007 roku i po postawieniu zarzutów na krótko trafił do aresztu. Przed budynkiem sądu protestowali wówczas pracownicy i rolnicy obawiający się pogorszenia sytuacji spółdzielni. W poniedziałek do sądu na ogłoszenie wyroku także przyjechała grupa spółdzielców. Samego prezesa nie było.

Według prokuratury pośrednikiem w przekazywaniu pieniędzy od przedsiębiorcy był współoskarżony inspektor nadzoru inwestorskiego. On również nie przyznał się do zarzutów, ale sąd także skazał go na dwa lata więzienia w zawieszeniu na trzy lata, a także przepadek ponad 18 tys. zł oraz 10 tys. zł grzywny.

Kluczowym świadkiem w sprawie był sam przedsiębiorca. Choć oskarżeni twierdzili, że jego zeznania to zemsta i pomówienia, sąd uznał je jednak za wiarygodne. Sąd mówił, że to osoba "kontrowersyjna", ale nie miała powodów, by bezpodstawnie pomawiać oskarżonych. Także biegły psycholog, w obecności którego świadek zeznawał przed sądem, jego wyjaśnienia uznał za wiarygodne.

Sąd wyjaśniał, dlaczego długoletnia współpraca spółdzielni z firmą przedsiębiorcy zakończyła się. Obrońcy w mowach końcowych mówili o wzroście stawki VAT na materiały budowlane, co miało sprawić, że przedsiębiorca nie zarabiał, bo źle skalkulował koszty robót.

Sąd ocenił tymczasem, że w roku 2004 prace w spółdzielni były prowadzone z pieniędzy unijnych (przedakcesyjnych). Przystąpienie do UE spowodowało zmianę przepisów, korzystanie z unijnych pieniędzy spowodowało, że oskarżeni bali się, iż umowy będą ściśle kontrolowane i będą musieli wywiązać się ze wszystkich zobowiązań - ocenił sąd.

Choć prokuratura chciała bezwzględnych kar więzienia, sąd uznał - biorąc pod uwagę m.in. wcześniejszą niekaralność oraz dobre opinie z miejsc zamieszkania - że wystarczą kary więzienia w zawieszeniu, w połączeniu z grzywnami i przepadkiem zagarniętych kwot.(PAP)

rof/ bno/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)