Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Podlaskie: Proces za katastrofę na budowie galerii handlowej

0
Podziel się:

Nie było żadnych oznak, które wskazywałyby na niebezpieczeństwo katastrofy
budowlanej - tak mówił we wtorek przed białostockim sądem świadek w procesie dotyczącym wypadku na
budowie jednej z największych galerii handlowych w mieście.

Nie było żadnych oznak, które wskazywałyby na niebezpieczeństwo katastrofy budowlanej - tak mówił we wtorek przed białostockim sądem świadek w procesie dotyczącym wypadku na budowie jednej z największych galerii handlowych w mieście.

Blisko trzy lata temu, w adaptowanej, zabytkowej części budynku dawnej fabryki włókienniczej, doszło do zawalenia się ściany o długości 15 metrów oraz stropów na wysokości trzech kondygnacji budynku. W wypadku zginął jeden z robotników, drugi został ranny.

Projektanta tej konstrukcji, inżyniera budowlanego, prokuratura oskarżyła o nieumyślne doprowadzenie do katastrofy budowlanej. Według prokuratury oskarżony nieprawidłowo bowiem obliczył nośność ściany, która runęła. Zarzut mu postawiony dotyczy "nieumyślnego sprowadzenia zdarzenia, które zagrażało życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach".

Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zeznawał we wtorek właściciel firmy podwykonawczej, która prowadziła prace w miejscu, gdzie doszło do katastrofy. Mówił, że przed zdarzeniem praktycznie codziennie widział ściany w tym miejscu. "Nie było zarysowań, tąpnięć, nic nie sugerowało, że może dojść do katastrofy" - powiedział świadek. Dodał, że, co prawda, było sporo pęknięć, ale takich, które były widoczne jeszcze przed rozpoczęciem tam robót.

Świadek przyznał jednocześnie, że projekt zmieniał się cały czas. Ten przedstawiony do wyceny przed podpisaniem umowy był inny, niż ten, który w końcu zrealizowałem - mówił właściciel firmy budowlanej. Przyznał, że także w miejscu katastrofy były zmiany. Np. w pierwszym projekcie otwory miały szerokość ok. 2 metrów, a ostatecznie - ponad 4 metry.

Oskarżony inżynier Andrzej M., który projektuje konstrukcje budowlane od wielu lat i ma na swoim koncie m.in. przebudowy zabytkowych obiektów w Gdańsku, nie przyznaje się do zarzutów. Twierdzi, że do wypadku doszło nie z powodu niewłaściwie wyliczonej nośności, ale w wyniku nieprawidłowego prowadzenia prac na budowie galerii w centrum Białegostoku.

Zdaniem Andrzeja M., złe było bowiem zabezpieczenie przyległych do filara stropów. Jak mówił wcześniej w śledztwie, filar został też naruszony poprzez wykucie jego jednej części i domurowanie drugiej, niezwiązanej integralnie z murem. W jego ocenie, spowodowało to brak właściwego podparcia belek i stropów. (PAP)

rof/ bno/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)