Zaczynają działać apele do osób starszych, dotyczące prób wyłudzania od nich pieniędzy przez oszustów podających się za bliskich - ocenia białostocka policja. W ciągu kilku dni dziesięć osób nie dało się oszukać i zgłosiło policji takie sytuacje.
Niedoszłe ofiary przyznają, że o tego typu przestępstwach dowiedziały się z rozwieszonych na klatkach ulotek - poinformował w piątek Kamil Tomaszczuk z zespołu prasowego podlaskiej policji.
Policja przypuszcza, że to działania tych samych przestępców. W ciągu trzech dni dziesięć starszych osób zgłosiło takie przypadki, rozmowy były niemal identyczne, a oszust podawał się za wnuczka.
"Zachrypniętym głosem prosił o pomoc finansową, zastrzegając, żeby nic nie mówić pozostałym członkom rodziny" - dodał Tomaszczuk. Dzwoniący mówił np. że ma anginę i potrzebuje 28 tys. zł. Gdy dowiedział się, że 82-letnia kobieta musi skonsultować tę sprawę z córką, rozłączył się.
Kilkadziesiąt minut później, prawdopodobnie ten sam mężczyzna, zadzwonił do innej staruszki. W podobny sposób poprosił o pożyczkę 37 tys. zł. Przedstawił się, jako wnuk, ale błyskawicznie zakończył rozmowę gdy okazało się, że prawdziwy wnuczek jest właśnie w odwiedzinach u babci.
Osoby, które zgłosiły się na policję przyznały, że o takich oszustwach dowiedziały się z ulotek rozwieszonych na klatkach bloków, w osiedlowych sklepach czy aptekach.
Policjanci zwracają jednak uwagę, że przypadki takich oszustw wciąż jednak mają miejsce, mimo nagłaśniania ich w mediach wraz z ostrzeżeniami i apelami, jak się tego ustrzec.
Akcja informacyjna prowadzona jest wciąż nie tylko przez policję ale także np. przez banki. Angażowane w akcję prewencyjną były także parafie, spółdzielnie mieszkaniowe, kluby seniora czy osiedlowe sklepy. W białostockich przedszkolach dzieci rozdawały dziadkom laurki z ostrzeżeniem przed takim oszustwami.
Oszuści najczęściej podają się bowiem za wnuczków lub wnuczki, ale także np. za synów. Zmieniony głos tłumaczą zwykle chorobą, potem proszą o pieniądze, wymyślając pilną potrzebę, np. wypadek i konieczność zapłaty za szkody, chorobę i konieczność opłacenia leczenia czy okazję handlową.
Nierzadko wyłudzają w ten sposób znaczne kwoty. Np. w Białymstoku na początku lutego starsza kobieta oddała oszustom w sumie prawie 60 tys. zł, potrzebne rzekomo na zapłacenie poszkodowanym w wypadku.
Policjanci apelują, by po telefonie od takiej osoby, a przed przekazaniem pieniędzy, sprawdzić, czy rzeczywiście rozmawialiśmy z osobą bliską, a nie z oszustem. Czasem wystarczy jeden telefon do kogoś z rodziny. W razie podejrzeń należy zawiadomić policję.(PAP)
rof/ pz/