Policja nadal gromadzi materiały dowodowe w sprawie dwóch mężczyzn zatrzymanych w związku z fałszywymi alarmami bombowymi na terenie kraju. Zostaną oni przesłuchani przez prokuratorów - poinformował w czwartek mł. insp. Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji.
Anonimowe maile z informacjami o podłożeniu bomby na terenie 22 obiektów m.in. szpitali, prokuratury, sądy, komendy policji, centrów handlowych wysłano w nocy z poniedziałku na wtorek z serwerów w kraju i za granicą. Ewakuowano ponad 2,7 tys. osób.
Autorów wiadomości poszukuje specjalna grupa policjantów Centralnego Biura Śledczego wspierana przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Pierwszy z podejrzewanych mężczyzn został zatrzymany we wtorek w Chrzanowie (Małopolskie). Szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz informował, że są oni powiązani ze sobą; nie ujawnił innych szczegółów dotyczących zatrzymanych.
"Policja ściśle współpracuje z urzędem prokuratorskim. Po upływie 48 godzin będą stawiane być może zarzuty. Osoby te zostaną przesłuchiwane przez prokuratorów. Dowody muszą być zebrane w taki sposób, aby dało się je później przedstawić przed sądem" - powiedział w czwartek Hajdas.
Podkreślił, że policjanci przesłuchując zatrzymane osoby muszą zweryfikować ich zeznania z zebranym w sprawie materiałem dowodowym. Ta sprawa nie jest jeszcze zakończona. Być może pojawią się tak kolejne wątki, kolejne osoby, które trzeba będzie zatrzymać, stąd tak mało informacji w tej sprawie" - wyjaśnił policjant.
Nie chciał ujawnić szczegółów sprawy oraz innych informacji na temat zatrzymanych mężczyzn. "Cały czas pracujemy nad tą sprawą. Do sprawdzenia jest jeszcze bardzo wiele elementów" - podkreślił Hajdas.
Zgodnie z wprowadzonym do kodeksu karnego art. 224a do ośmiu lat więzienia grozi każdemu, kto "wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, zawiadamia o zdarzeniu, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach lub stwarza sytuację, mającą wywołać przekonanie o istnieniu takiego zagrożenia" i wywołuje przez to działania np. policji i straży pożarnej.
Sprawcy fałszywych alarmów wcześniej byli ścigani i nadal mogą być pociągani do odpowiedzialności także na podstawie innych przepisów kodeksu karnego mówiących o sprowadzeniu niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób oraz wywierania przemocą lub groźbą wpływu na czynności sądu - np. poprzez fałszywy alarm.
Liczba fałszywych alarmów bombowych w Polsce systematycznie spada. W 2000 roku było ich ponad 1200, a w ubiegłym roku ponad 490. Oprócz kary do 8 lat więzienia sprawcy takich "żartów" muszą liczyć się z tym, że będę pokrywać koszty akcji - ewakuacji, sprawdzenia pirotechnicznego, a także straty firm. Jak podkreślają przedstawiciele służb i samorządów, kwoty te są olbrzymie. (PAP)
gdyj/ bos/ bk/