Zdaniem rosyjskiego politologa Timofieja Bordaczowa kryzys gospodarczy sprzyja ożywieniu rokowań między Unią Europejską a Rosją, ale wymaga to od Rosji dokładniejszego przemyślenia, czego oczekuje ona od Unii.
Artykuł politologa na ten temat, zatytułowany "Przyjaźń stała się trudniejsza", zamieszcza w czwartek "Niezawisimaja Gazieta". Autor jest dyrektorem programów badawczych w moskiewskiej Radzie ds. Polityki Zagranicznej i Obronnej.
Jeszcze w 2008 roku - pisze Bordaczow - prognozowano, że konsultacje między Rosją a UE w sprawie nowej umowy o partnerstwie i współpracy potrwają lata. Teraz mówi się o potrzebie ich szybkiego zakończenia, bo umowa, zawarta na co najmniej 10 lat, będzie elementem nowej "post-kryzysowej" architektury w Europie i na świecie.
Zdaniem politologa Rosja powinna wykorzystać tę szansę. Zgłosiła już Europejczykom ideę utworzenia nowego systemu bezpieczeństwa, ale powinna przedstawić więcej konkretów i szczegółów, po to, by ta inicjatywa nie została przechwycona przez europejskich partnerów.
Bordaczow wytyka rosyjskim urzędnikom "wciągniętym w kontakty z machiną administracyjną Unii" myślenie zadaniowe, bez szerszego wymiaru. Narzeka też na brak jednego ośrodka, który koordynowałby współpracę z UE. Natomiast unijni urzędnicy rozumieją "polityczny kontekst", w którym działają - uważa politolog.
"Z racji własnej słabości wojskowo-politycznej nasi europejscy partnerzy zmuszeni są do wykorzystywania stosunków handlowych do realizowania zadań politycznych. W działalności UE (...) polityka i gospodarka nie są po prostu splecione ze sobą, ale reprezentują jednolitą całość" - uważa politolog.
Jego zdaniem, główną przeszkodą we współpracy Rosji z UE jest fakt, że żadna ze stron nie ma strategicznej wizji wzajemnych relacji.
Europa zgadza się przynajmniej w tym - pisze Bordaczow, że potrzebuje tanich nośników energii ze wschodu. I dodaje, że "właśnie w tym celu, a także po to, by rozszerzyć sferę swego +miękkiego wpływu+, Unia Europejska dąży do wciągnięcia Rosji w jak największą ilość wzajemnie zobowiązujących porozumień i form. Rolę lidera w nich UE rezerwuje dla siebie, jako dla inicjatora niezliczonych Partnerstw Wschodnich i stowarzyszeniowych współuczestnictw".
Nie jest natomiast jasne - zauważa politolog - to, czego chce i może chcieć Rosja od Unii. Przyznaje, że wszelka współpraca z Europą jest korzystna dla rosyjskiej nauki czy przemysłu. Jednak - zaznacza - "jak pokazały wydarzenia w Gruzji latem 2008 roku, nikt nie anulował i nie zamierza anulować zobowiązań supermocarstwa i związanych z tym kosztów".
Splot tych dwóch "imperatywów rosyjskiej polityki w kierunku europejskim" powinien być podstawą rosyjskiej strategii wobec Unii - konkluduje Bordaczow. (PAP)
awl/ ap/
int.