Szefowie polskiej ekipy, trenerzy oraz lekkoatleci, zanim wystartowali w drugim dniu drużynowych mistrzostw Europy w norweskim Bergen, oddali głosy w niedzielnych wyborach prezydenckich. Głosowało 21 osób.
"To również forma sprawdzianu, jak kształtuje się w takich momentach duch zespołu. Bardzo chciałem, żebyśmy zaistnieli jako reprezentacja Polski, która ma coś do powiedzenia, bierze swój los we własne ręce" - powiedział prezes PZLA Jerzy Skucha.
Do lokalu wyborczego w Bergen, znajdującego się w szkole w centrum miasta, sportowcy dojechali dwoma busami. Ubrani w biało-czerwone stroje zwracali uwagę nie tylko wśród innych głosujących, ale i członków komisji.
Jako pierwszy kartkę z zakreślonym nazwiskiem wrzucił do urny trener średniodystansowców Zbigniew Król, a tuż po nim Skucha.
"Były w ekipie osoby, na których obecność podczas głosowania liczyłem, chociażby z racji ich zainteresowań czy wykształcenia. Nie chcę mówić o nazwiskach. W sumie jestem zadowolony z frekwencji" - dodał prezes.
Medalista mistrzostw świata 2007 w sztafecie 4x400 m Marcin Marciniszyn wspomniał, że kilkanaście dni przed wylotem z kraju zorientował się, jakie są możliwości głosowania za granicą.
"Zależało mi na tym, żeby pójść na wybory. Bardzo podoba mi się w Polsce, nie zamierzam się nigdzie przeprowadzać, więc interesuje mnie, jaką drogą pójdziemy jako państwo" - zaznaczył Marciniszyn.
Jako ostatnia kartkę do urny wrzuciła oszczepniczka Magdalena Czenska. Na koniec wizyty w lokalu zawodnicy, trenerzy i członkowie komisji wyborczej pozowali do wspólnego zdjęcia. (PAP)
kali/ pp/ gma/