W czwartek około godz. 17.40 za wspólną walutę płacono 4,18 zł, za dolara 3,18 zł, a za szwajcarskiego franka 3,48 zł, czyli niemal tyle, co rano. Tymczasem analitycy obawiali się, że złe dane makroekonomiczne osłabią naszą walutę.
"Kurs pary dolar-złoty osiągnął w czwartek maksimum na poziomie 3,2049 zł. W przypadku rynku euro do złotego było to 4,1898 zł. Polska waluta traciła na wartości ze względu na dane o dynamice produkcji przemysłowej, której odczyt wyniósł 0,7 proc. rok do roku. Ostatni raz taki poziom był notowany na przełomie 2009 i 2010 roku" - stwierdził Radosław Wierzbicki z Noble Markets.
Główny ekonomista X-Trade Brokers Przemysław Kwiecień powiedział PAP, że mocniejsze osłabienie złotego było tylko chwilowe. "Dane opublikowane w czwartek, zarówno z Polski, jak i z zagranicy, były ewidentnie niekorzystne. Reakcję złotego należy zatem uznać za wyjątkowo zaskakującą" - ocenił.
"Wytłumaczeniem może być to, że pierwsze dwa tygodnie kwietnia były na rynkach słabe. W związku z tym w mijającym tygodniu mamy do czynienia z odreagowywaniem, mimo słabych danych" - powiedział Kwiecień.
W czwartek Główny Urząd Statystyczny poinformował, że w marcu produkcja przemysłowa zwiększyła się w ujęciu rocznym o 0,7 proc. Tymczasem rynek oczekiwał zwyżki o 4,3 proc.
Słabe dane napłynęły też m.in. z USA. Indeks Philadelphia Fed, obrazujący kondycję w tym regionie kraju, w marcu spadł do 8,5 pkt z 12,5 pkt w lutym. Analitycy spodziewali się indeksu na poziomie 12 pkt. (PAP)
rbk/ pad/