Zarzut znieważenia dzieci postawiła prokuratura w Starogardzie Gdańskim (Pomorskie) 24-letniej kobiecie, która opiekowała się maluchami w miejscowym prywatnym żłobku. Placówka już nie istnieje; właściciele zamknęli ją niedługo po nagłośnieniu sprawy.
24-latka stawiła się w środę na przesłuchanie, odmówiła jednak składania zeznań - poinformował PAP prowadzący śledztwo prokurator Wojciech Dunst z Prokuratury Rejonowej w Starogardzie Gdańskim. Niewykluczone, że w najbliższych dniach kobieta zostanie wezwana na kolejne przesłuchanie. Grozi jej kara grzywny albo ograniczenia wolności.
Według prokuratora kobieta miała niewybrednymi słowami zwracać się do dzieci powierzonych opiece placówki, w której pracowała.
Zawiadomienie w tej sprawie złożyła pod koniec października ub.r. jedna z mam korzystających z usług żłobka. Poinformowała ona o niewłaściwym zachowaniu opiekunek. Dowodem było 11-godzinne nagranie na dyktafonie umieszczonym przez matkę w zabawce dziecka.
W trakcie postępowania prokuratura przesłuchała m.in. rodziców dzieci, które znajdowały się pod pieczą placówki. Śledczy zlecili też badanie nagrania: pozwoliło ono stworzyć stenogram i przypisać poszczególnym pracownikom konkretne wypowiedzi. W nagraniu pojawiały się m.in. skierowane do dzieci określenia "obsraniec", "matołek" czy "oszołomek".
Dunst wyjaśnił, że 24-latka, będzie jedyną osobą z zarzutami w tej sprawie.
W śledztwie badano też, czy opiekunki pracujące w placówce nie używały wobec dzieci przemocy fizycznej: m.in. u jednego z maluchów rodzice odkryli na czole siniaka. Jak wyjaśnił Dunst, ten wątek śledztwa został umorzony: biegli nie byli w stanie stwierdzić, czy dziecko zostało uderzone, czy też nabawiło się obrażeń przypadkiem. (PAP)
aks/ abr/ jbr/