Wiceszef PJN Paweł Poncyljusz zaapelował w środę w Łodzi o udział w wyborach parlamentarnych. Według niego, im większa będzie frekwencja, tym wybory będą mniej przypadkowe i tym większa będzie szansa na dobrą reprezentację w Sejmie i Senacie.
"Od frekwencji zależy, czy mamy szansę na spokojne lata i czy mamy szansę na reformy w państwie" - mówił na spotkaniu z dziennikarzami.
Poncyljusz przyjechał do Łodzi, aby poprzeć Agnieszkę Wojciechowską van Heukelom - liderkę łódzkiej listy PJN. Zwrócił uwagę, że jest ona jedyną kobietą w "mieście kobiet", która jest na pierwszym miejscu łódzkich list.
Wiceszef PJN skomentował również wyniki sondażu przeprowadzonego dla "Newsweeka", w którym jego ugrupowanie przekroczyło próg wyborczy i uzyskało 5,2 proc. poparcia. "Ten wynik oznacza, że głos oddany na PJN nie jest głosem straconym. Wręcz odwrotnie, pokazuje, iż w przyszłym parlamencie mogą znaleźć się osoby, które nie będą zajmować się wojną polsko-polską, którą toczą ze sobą PO i PiS" - powiedział.
Według niego, to właśnie ten konflikt wykreował Janusza Palikota, nie tylko jako "kandydata do parlamentu, ale także i kandydata do przyszłego rządu". Jak mówił, "narkotycznego rządu Donalda Tuska i Janusza Palikota", który będzie się zajmował zdejmowaniem krzyży ze ścian i legalizowaniem marihuany.
Zdaniem Poncyljusza, siłą PJN "jest bycie odważnym w normalności". "Dziś być normalnym to odwaga, bo dziś lepiej się trochę powygłupiać, trochę postraszyć, trochę pozałamywać rąk" - powiedział.
Dodał, że PJN jest samodzielną partią, której kandydaci są przekonani, że ich obecność w przyszłym parlamencie może pokazać, iż polityka może oznaczać coś więcej niż "wojna na maczugi prowadzona przez Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego".
Pytany o ewentualną koalicję odparł, że PJN jest po drodze z tymi, którzy chcą reformować państwo. "Są tylko dwa warunki tej współpracy - gwarancja niepodnoszenia podatków oraz program promujący dzietność wśród rodzin" - dodał. (PAP)
jaw/ son/ woj/