Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ponowny proces o odszkodowanie dla Seredyńskiego za akcję CBA

0
Podziel się:

W ponownym procesie o odszkodowanie dla b. prezesa WNT Bogusława
Seredyńskiego w poniedziałek zeznawał b. wiceminister skarbu Krzysztof Łaszkiewicz. Zwolnienie
Seredyńskiego z pracy doprowadziło do wstrzymania prywatyzacji i do likwidacji wydawnictwa -
zeznał.

W ponownym procesie o odszkodowanie dla b. prezesa WNT Bogusława Seredyńskiego w poniedziałek zeznawał b. wiceminister skarbu Krzysztof Łaszkiewicz. Zwolnienie Seredyńskiego z pracy doprowadziło do wstrzymania prywatyzacji i do likwidacji wydawnictwa - zeznał.

Łaszkiewicz - obecnie prezydencki minister - był w poniedziałek świadkiem w ponownym procesie o odszkodowanie dla byłego prezesa Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Seredyński domaga się odszkodowania i zadośćuczynienia za zatrzymanie go w 2009 r. przez CBA i niesłuszne aresztowanie.

Sąd Okręgowy w Warszawie już przyznał mu 453 tys. zł od Skarbu Państwa, ale w apelacji wyrok został uchylony. Sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia, a sąd ma teraz szczegółowo wyliczyć należną Seredyńskiemu kwotę. B. prezes żądał przed sądem 2 mln zł. Prokuratura przyznała, że należą mu się pieniądze, ale nie w tej wysokości.

Minister Łaszkiewicz mówił w poniedziałek przed sądem, że prace nad prywatyzacją były zaawansowane; mimo, że wydawnictwo było w trudnej sytuacji finansowej, to po prywatyzacji mogło stanąć na nogi. "Po postawieniu tak ostrych zarzutów dotyczących korupcji przy prywatyzacji trzeba było samą prywatyzację wstrzymać, a osobę prezesa zwolnić" - tłumaczył.

Zaznaczył, że po prywatyzacji zwykle nabywca proponował pozostanie na stanowisku dotychczasowemu prezesowi. "To prezes Serdyński miał pomysły, jak wyprowadzić firmę na prostą, jak zdobywać nowe rynki, jak utrzymać firmę i dać pracę jej pracownikom. Zwykle nabywca korzysta z takiego menedżera" - powiedział.

Zaznaczył, że prywatny właściciel, który by nabył WNT, miałby w sprawie prezesa wolną rękę, choć np. w prywatyzowanym w tym samym czasie wydawnictwie Bellona - jak mówił - prezes do tej pory jest ten sam, a wydawnictwo znakomicie się rozwija.

Seredyński powiedział PAP, że nadal jest bez pracy, a CBA złamało mu zawodowe życie. "Siedem razy próbowali wręczyć mi łapówkę, siedem razy odmawiałem, dopiero, gdy mnie spili i pozostawili pieniądze mieli pretekst, żeby mnie zatrzymać. To zniszczyło mi życie zawodowe i za to domagam się, jak najszybciej słusznego odszkodowania" - mówił. Zlikwidowano też wydawnictwo, bo po operacji CBA nie było już chętnych na prywatyzację - przypomniał.

W poprzednich sprawach pełnomocnik Seredyńskiego mec. Wojciech Piłat podkreślał, że nie była to pomyłka służby, ale celowe działanie - machinacja, a samo zatrzymanie zostało nagłośnione przez CBA i wykorzystane w mediach - po zatrzymaniu przed wydawnictwem czekali dziennikarze.

Seredyńskiego i Weronikę Marczuk, która była radcą prawnym jednego z inwestorów, zainteresowanych nabyciem WNT, zatrzymano w 2009 r.

Seredyński mówił dziennikarzom, że kilka razy odmówił przyjęcia pieniędzy od dwóch udających biznesmenów agentów CBA, w tym Tomasza Kaczmarka (obecnie posła niezrzeszonego). W końcu podrzucili mu - jak mówił - 10 tys. euro po upojeniu go alkoholem w jego mieszkaniu. Po tym zażądał od nich spisania umowy na taką - jak się tłumaczyli - "pożyczkę". "Zgodzili się, ale zamiast nich przybyło do mnie CBA, by mnie zatrzymać" - dodał.

Seredyński był pozbawiony wolności przez 6 dni, potem wpłacił kaucję. Początkowo warszawska prokuratura postawiła Seredyńskiemu i Marczuk zarzuty korupcyjne, ale w 2011 r. śledztwo umorzono z braku znamion przestępstwa. Prokuratura uznała, że brak było wiarygodnego podejrzenia, że Seredyński może chcieć wziąć łapówkę, a bez takiej pierwotnej informacji służby nie mogą podjąć "prowokacji policyjnej" - proponować łapówki. Śledczy kwestionowali też zeznania agentów CBA.

Sąd w ponownym procesie chce jeszcze uzyskać dokumentację z policyjnej izby zatrzymań w Legionowie, gdzie we wrześniu 2009 r. był osadzony Seredyński. Mówił on w pierwszym procesie, że cela, w której przebywał, była "surrealistyczna". Na suficie były palące się non stop "dość silne cztery reflektory", oświetlające izbę na potrzeby kamery; jedzenie podawano mu przez szparę, a górne okienko zasłonięte było folią. Gdy wiozło go tam CBA, usłyszał: "Wp........y cię do +wydobywczej+, to po trzech dniach będziesz śpiewał, jak kanarek" - opisywał.

W listopadzie 2013 r. do Sejmu wpłynęły wnioski Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga o uchylenie immunitetów Tomasza Kaczmarka i szefa CBA Mariusza Kamińskiego w śledztwie ws. nieprawidłowości CBA przy tej akcji. 20 lutego komisja regulaminowa opowiedziała się za uchyleniem immunitetu Kamińskiego, a Kaczmarek wcześniej sam się go zrzekł i odszedł z klubu PiS. Dwóch innych b. oficerów CBA ma już zarzuty.(PAP)

ago/ bno/ ura/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)