Zdecydowana większość strażaków z aglomeracji lizbońskiej przystąpiła w czwartek do strajku. Protestujący zapowiedzieli, że przez najbliższe 10 dni będą interweniować jedynie w sytuacjach zagrożenia ludzkiego życia.
Głównym powodem strajku jest zapowiedź redukcji strażackich etatów przez władze Lizbony; strażacy domagają się też poprawy warunków pracy.
"Domagamy się, aby ratusz odstąpił od planu wprowadzenia dodatkowej, piątej zmiany dla zastępów strażackich oraz od likwidacji godzin nadliczbowych" - powiedział jeden z uczestników protestu.
Pierwsze zastępy miejskiej straży pożarnej w stolicy Portugalii odmówiły wyjazdu w teren w środę późnym wieczorem. "Większość naszych kolegów poparła strajk i do czwartku wieczór do protestu przyłączyło się ponad 92 proc. pracowników straży pożarnej ze stołecznej aglomeracji" - poinformował przedstawiciel lizbońskiego związku zawodowego pracowników służb miejskich Delfino Serras.
Przedstawiciel organizatora strajku powiedział, że zainteresowanie udziałem w proteście wśród strażaków było większe, lecz z uwagi na przepisy prawa strajkowego konieczne było zapewnienie minimalnej liczby funkcjonariuszy pod telefonem alarmowym.
Protestujący oświadczyli, że podczas 10 dni strajku w aglomeracji lizbońskiej zamierzają interweniować tylko w wyjątkowych sytuacjach, które mogą bezpośrednio zagrażać ludzkiemu życiu.
Zdaniem Manuela Brito z departamentu ochrony cywilnej w urzędzie miejskim w Lizbonie, motyw protestu jest "dziwny" i "nieuzasadniony". "Żadne decyzje w sprawie nowych godzin pracy strażaków jeszcze nie zapadły" - zaznaczył Brito.
Władze Lizbony zarzuciły uczestnikom protestu lekkomyślność i narażanie na straty materialne ponad 2 mln mieszkańców stołecznej aglomeracji w okresie sylwestrowym, gdy zagrożenie pożarowe jest większe z powodu odpalania materiałów pirotechnicznych.
Z Lizbony Marcin Zatyka (PAP)
zat/ mmp/ mc/