Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Postępowanie dowodowe w procesie obywatela Białorusi

0
Podziel się:

Sądowi Rejonowemu w Białymstoku udało się w piątek przesłuchać pierwszych
świadków w procesie obywatela Białorusi Andrieja Żukowca, oskarżonego o oszustwo przy uzyskaniu
blisko 700 tys. dolarów kredytów w dwóch bankach w tym kraju.

Sądowi Rejonowemu w Białymstoku udało się w piątek przesłuchać pierwszych świadków w procesie obywatela Białorusi Andrieja Żukowca, oskarżonego o oszustwo przy uzyskaniu blisko 700 tys. dolarów kredytów w dwóch bankach w tym kraju.

Nie byli to jednak świadkowie oskarżenia, którzy od wielu tygodni nie stawiają się na rozprawy (wszyscy to cudzoziemcy), ale świadkowie wnioskowani przez oskarżonego - Białorusini o statusie uchodźcy, na stałe mieszkający w Polsce.

Sąd przesłuchał m.in. świadka, który jest prawnikiem, na Białorusi pracował najpierw jako prokurator, potem także jako sędzia i prezes jednego z sądów rejonowych.

Tamtejsze organy ścigania postawiły mu zarzuty kryminalne. Gdy przyjechał do Polski, zwróciły się o wydanie swego obywatela. Mężczyzna ma w Polsce status uchodźcy, sąd w Legnicy zdecydował o niedopuszczalności wydania go Białorusi.

Świadek, co prawda, nie miał żadnej wiedzy bezpośredniej na temat sprawy Żukowca na Białorusi, ale był pytany o sytuację wymiaru sprawiedliwości w tym kraju. Jak mówił, był prześladowany przez KGB w tym kraju za to, że odmówił wykonania "pewnych poleceń". Zeznał, że najpierw wyjechał do Rosji, a gdy i tam był prześladowany przez KGB, przeniósł się z rodziną do Polski.

Pytany, o jakie polecenia chodziło, świadek mówił, że np. o uznanie zeznań świadka bez jego udziału w czynnościach. Zaznaczył jednak, iż nie może powiedzieć, że to było fałszowanie sprawy. "Celowego fałszowania nie stwierdziłem" - powiedział świadek. Ale przyznał, że otrzymywał prośby o wydanie wyroku skazującego i chodziło o surowszą karę, ale w ramach przepisów Kodeksu karnego.

Zaznaczył przy tym, że w swoim sądzie nie spotkał się z sytuacją fałszowania materiałów przez milicję czy KGB, ale "słyszał" o takich przypadkach w "większych miastach".

Ale mówił też o podsłuchiwaniu jego telefonu, o tym, że na Białorusi "jest prawo, ale są i pewne zalecenia" oraz że prezydent kraju może odwołać sędziego. Pytany o uposażenie sędziów powiedział, że jako prezes sądu, w 2007 roku zarabiał równowartość 1,7 tys. zł i były to zarobki dużo wyższe od przeciętnych, miał też służbowe mieszkanie, bo takie przysługują sędziom.

Andriej Żukowiec, w którego procesie świadek zeznawał, jest sądzony w Polsce po odmowie wydania go Białorusi. W postępowaniu ekstradycyjnym polski sąd ocenił bowiem, że czeka go tam niesprawiedliwy proces.

To jedna z najdłuższych spraw prowadzonych przez białostocki wymiar sprawiedliwości; trwa już prawie dziesięć lat. Andriej Żukowiec był poszukiwany na Białorusi listem gończym. Gdy w czasie kontroli drogowej w 2001 roku zatrzymano go w Białymstoku, trafił do aresztu i groziła mu ekstradycja.

Przed sądem zajmującym się wnioskiem o wydanie go Białorusi Żukowiec przedstawił jednak dowody na swoje związki z opozycją antyłukaszenkowską, a sąd uznał, że w tej sytuacji wydanie go Białorusi jest prawnie niedopuszczalne.

Białorusini przekazali więc materiały w jego sprawie Prokuraturze Okręgowej w Białymstoku, a ta oskarżyła Żukowca. Od kilku lat sprawy w sądzie nie można jednak zakończyć nawet w pierwszej instancji.

Żukowiec przed sądem broni się sam i na tyle dobrze mówi po polsku, że prawie nie korzysta z pomocy tłumacza. Zgadza się na podawanie danych i pokazywanie wizerunku. Od początku kwestionuje materiały z Białorusi, uważa, że zostały sfałszowane, a cała sprawa ma związek z jego działalnością w antyłukaszenkowskiej opozycji.

Robert Fiłończuk (PAP)

rof/ bno/ bk/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)