Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Pożar na okręcie Jekaterynburg mógł doprowadzić do nowego Czarnobyla

0
Podziel się:

Pożar, jaki 29 grudnia wybuchł na rosyjskim atomowym okręcie podwodnym
Jekaterynburg, gdy stał on w suchym doku stoczni remontowej w Rosłakowie, w obwodzie murmańskim,
mógł spowodować katastrofę porównywalną do tej w Czarnobylu w 1986 roku.

Pożar, jaki 29 grudnia wybuchł na rosyjskim atomowym okręcie podwodnym Jekaterynburg, gdy stał on w suchym doku stoczni remontowej w Rosłakowie, w obwodzie murmańskim, mógł spowodować katastrofę porównywalną do tej w Czarnobylu w 1986 roku.

Tak twierdzi w swym najnowszym wydaniu tygodnik "Kommiersant-Włast", który przeprowadził własne dochodzenie w sprawie tego zdarzenia.

Pismo utrzymuje, że wbrew temu, co oficjalnie podawało Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej, w czasie pożaru, z którym walczono niemal dobę, na pokładzie okrętu znajdowały się rakiety z głowicami nuklearnymi, torpedy i dwa reaktory atomowe.

"Kommiersant-Włast" powołuje się na źródła w dowództwie Marynarki Wojennej FR i Flocie Północnej.

Specjaliści wojskowi zapewniali, że podczas wszelkich prac w doku remontowym uzbrojenie - zarówno jądrowe, jak i konwencjonalne - z okrętów nawodnych i podwodnych jest usuwane. Według rosyjskiego tygodnika, w danym wypadku tak się nie stało, ponieważ Jekaterynburg miał jedynie przejść krótki przegląd, a w takich sytuacjach dowództwo niekiedy rezygnuje z wyładowania uzbrojenia.

"Kommiersant-Włast" zwraca uwagę, że po pożarze okręt nie pozostał w doku, lecz w pierwszych dniach stycznia w pośpiechu przemieszczono go najpierw do zatoki Okolnaja, a później do zatoki Jagielnaja, na miejsce stałego bazowania. Zdaniem pisma, jedynym uzasadnieniem takiego działania była konieczność wyładowania z Jekaterynburga rakiet i torped.

"Kommiersant-Włast" podaje, że 29 grudnia na okręcie znajdowało się 16 międzykontynentalnych rakiet balistycznych Siniewa. Na każdej z nich zwykle zamontowane są cztery głowice atomowe. Były tam też torpedy, z których jedna-dwie również mogły być uzbrojone w głowice nuklearne, i dwa reaktory jądrowe o mocy 90 MW każdy.

Cytowani przez pismo eksperci oceniają, że w razie eksplozji rakiet na okręcie nastąpiłyby ogromne zniszczenia. W efekcie w strefie pożaru mógłby się znaleźć przedział reaktorowy. Wysokie temperatury i fala uderzeniowa mogłyby uszkodzić aktywne strefy reaktorów. W rezultacie kilka ton substancji radioaktywnych dostałoby się do środowiska.

Taki rozwój wydarzeń stworzyłyby zagrożenie nie tylko dla mieszkańców Rosłakowa, ale także sąsiednich - Murmańska i Siewieromorska. Ewakuacja prawie 400 tys. osób z Półwyspu Kolskiego w warunkach zimy polarnej jest zadaniem praktycznie niewykonalnym - konstatuje "Kommiersant-Włast", dodając, że w wybuchu mogłyby zginąć dziesiątki ludzi.

Akcja gaśnicza na Jekaterynburgu trwała ponad 20 godzin. Ogień pojawił się najpierw na drewnianym rusztowaniu, a potem objął gumowe pokrycie kadłuba okrętu, chroniące go przed sygnałami akustycznymi, wysyłanymi przez hydrolokatory. W ramach tłumienia pożaru okręt częściowo zanurzono w doku oraz polewano go wodą z holowników i śmigłowców.

Władze zapewniały, że przed rozpoczęciem remontu z Jekaterynburga wyładowano stanowiące jego główne uzbrojenie balistyczne pociski rakietowe z głowicami jądrowymi. Przekazały także, iż nie doszło do żadnej emisji substancji radioaktywnych, a znajdujący się wewnątrz okrętu członkowie załogi nadzorowali stan jego obu reaktorów, które zostały wyłączone.

Wprowadzony do służby w 1986 roku Jekaterynburg (inaczej K-84) należy do typu 667BDRM Delfin (oznaczenie zachodnie Delta IV). Wicepremier Dmitrij Rogozin zapowiedział, że okręt zostanie wyremontowany i wróci do służby w 2014 roku.

Z Moskwy Jerzy Malczyk (PAP)

mal/ ap/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)