*Premier Donald Tusk oświadczył, że w poniedziałek rano był zbyt przejęty tragicznym pożarem w Kamieniu Pomorskim i "miał na głowie co innego" niż zastanawianie się, kto kogo o nim informuje. "Do głowy mi nie przyszło, że Kancelaria Prezydenta nie zawiadamia prezydenta w takiej sytuacji" - powiedział na wtorkowej konferencji prasowej szef rządu. *
Jest to reakcja na słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który ocenił w poniedziałek na miejscu tragedii w Kamieniu Pomorskim, że to wydarzenie pokazuje, iż "trzeba się zastanowić nad sposobem funkcjonowania naszego państwa", a także sposobem informowania najwyższych władz o tego rodzaju tragediach. "Po żałobie narodowej, po świętach przystąpimy do tego, żeby niektóre sprawy rozliczyć, także związane z tempem informowania organów państwa o tego rodzaju zdarzeniach" - zaznaczył.
Tusk pytany we wtorek o tę wypowiedź przypomniał, że są określone procedury informowania prezydenta w sytuacji, kiedy zagrożone jest bezpieczeństwo państwa lub dotyczy to sił zbrojnych. Premier zwrócił uwagę jednak, że do tej pory w przypadkach pożarów czy wypadków nie wszczynano nadzwyczajnych alarmowych procedur.
"Warto na pewno się zastanowić, jeśli to budzi jakiekolwiek emocje. Ja bym wolał oczywiście, żeby to w żadnym wypadku nie budziło niczyich emocji, bo warto się skupić na sprawie zasadniczej. Pewnie każdy z urzędników państwowych będzie się zastanawiał od dziś, w jaki sposób swoich przełożonych o takiej sytuacji informować" - mówił premier.
Z kolei rzecznik rządu Paweł Graś pytany w poniedziałek, czy rząd powiadomił prezydenta o wydarzeniach w Zachodniopomorskiem, odparł, że "nie ma takiej procedury, która by przy okazji tego typu nieszczęśliwych zdarzeń ustalała jakiś zakres komunikacji".
"Powiem szczerze i brutalnie: żeby być poinformowanym o tego typu wydarzeniu wystarczy włączyć telewizor, dlatego że te informacje, którymi dysponuje w takich sytuacjach administracja praktycznie nie różnią się od tego czym dysponują dziennikarze" - mówił Graś.
We wtorek rzecznik rządu przyznał, że było to "niefortunne stwierdzenie", ale - jak tłumaczył - stwierdził tylko fakty. "Jeśli ktoś się tym stwierdzeniem poczuł urażony, to bardzo przepraszam" - powiedział Graś.
Dodał, że wewnętrzny system powiadamiania w kancelarii premiera w tej sytuacji zadziałał. "Otrzymaliśmy lakonicznego bardzo smsa od oficera operacyjnego, który reaguje w takich sytuacjach" - mówił Graś. Zaznaczył jednocześnie, że całą resztę wiedzy czerpano głównie z mediów i - jak mówił - nie ma w tym nic nadzwyczajnego.
W ocenie rzecznika rządu wiedza, która była dostępna w mediach od samego rana w poniedziałek na temat pożaru w Kamieniu Pomorskim nie różniła się niczym od tej wiedzy, którą miała na bieżąco kancelaria premiera.
W pożarze, który wybuchł po północy z niedzieli na poniedziałek w hotelu socjalnym w Kamieniu Pomorskim zginęło 21 osób, w tym sześcioro dzieci. 21 osób, wśród nich jeden strażak, zostało rannych. Budynek doszczętnie spłonął. (PAP)
eaw/ ura/ jra/