Premier Donald Tusk zapewnił w czwartek, że pomoc finansowa państwa dla powodzian niezależnie od ubezpieczenia będzie duża. Zaznaczył jednak, że zawsze będzie ona za mała dla powodzian, a za duża z punktu widzenia wydatków publicznych.
"Wiadomo, że nie w każdym przypadku ona pokryje straty, jakie ponieśli ludzie" - powiedział premier dziennikarzom w Sejmie, gdzie trwa nadzwyczajne posiedzenie ws. projektu zmian w specustawie powodziowej, dzięki którym pomocą w niej przewidzianą zostaną objęci także poszkodowani w powodzi na Dolnym Śląsku.
Tusk pytany, czy nie lepiej stworzyć jednolite przepisy ws. powodzi, niż doraźnie je zmieniać odparł, że jego zdaniem doraźne działania są w tej sytuacji skuteczniejsze.
"Jeśli przyjmiemy jakieś stałe rozwiązanie, to znaczy, że każde podtopienie, każda ulewa, każda powódź oznacza uruchomienie bardzo dużych środków publicznych, to będziemy w nieustannym procesie uzgadniania" - powiedział.
Według szefa rządu państwo powinno reagować dopiero wtedy, gdy ze skutkami katastrofy nie może sobie poradzić miasto lub gmina.
"Byłbym ostrożny z tworzeniem takiego prawa, które niezależnie od ubezpieczeń będzie powodowało, że każdy kto poniesie jakąś stratę otrzyma pomoc od państwa. Państwo polskie zamieni się wtedy w jedną wielką ubezpieczalnię, a na to państwa nie stać" - dodał Tusk.
Premier odnosząc się do czwartkowego, nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu, na które posłowie musieli przybyć z urlopów powiedział, że "nie należy ubolewać nad tym, że posłowie musieli na chwilę przerwać kąpiel w Bałtyku i przyjechać na jeden dzień". "Jakaś wielka tragedia im się przecież nie dzieje" - ocenił. (PAP)
pat/ laz/ par/ jra/