Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Premier: prezydent nieprzychylny koalicji utrudnia pracę rządowi

0
Podziel się:

Premier Donald Tusk powtórzył we wtorek, że na podjęcie decyzji w
sprawie kandydowania w przyszłorocznych wyborach prezydenckich daje sobie czas do maja, ale - jak
zastrzegł - sytuacja, w której prezydent jest "ewidentnie nieprzychylny" koalicji, utrudnia pracę
rządowi.

Premier Donald Tusk powtórzył we wtorek, że na podjęcie decyzji w sprawie kandydowania w przyszłorocznych wyborach prezydenckich daje sobie czas do maja, ale - jak zastrzegł - sytuacja, w której prezydent jest "ewidentnie nieprzychylny" koalicji, utrudnia pracę rządowi.

Tusk pytany w Polsat News o to, czy będzie kandydował, zaznaczył, że nie jest w sytuacji polityka, "który dzisiaj musi za wszelką cenę coś udowodnić".

"Kiedy jest się premierem w polskim ustroju, to ma się chyba więcej władzy i odpowiedzialności i też satysfakcji z pracy, niż wtedy kiedy jest się prezydentem" - uważa szef rządu. Według niego, "uprawnienia prezydenta w polskim ustroju opisane są negatywnie, to znaczy prezydent - i to nie zależy od tego jaki ma charakter (...) - ma więcej uprawnień do przeszkadzania, niż tworzenia czegoś pozytywnego".

Tusk podkreślił, że pytanie dotyczące jego ewentualnego zamiaru ubiegania się o fotel prezydencki jest pytaniem "nie tylko o kandydowanie, ale to jest także pytanie o to, kto następnym premierem, kto szefem Platformy". "Dlatego do maja, bo taki sobie termin wyznaczyliśmy, naprawdę mam o czym myśleć" - powiedział premier.

Tusk zaznaczył, że po wygranych wyborach parlamentarnych ma poczucie, że "roboty jest aż nadto i satysfakcji też". "Dlatego nie mam jakiegoś imperatywu, przymusu, że muszę koniecznie coś teraz komuś udowodnić" - mówił premier.

Ale - jak zaznaczył - "przedłużenie tej sytuacji, kiedy rządzi prezydent nieprzychylny koalicji rządowej, nie, że krytyczny, bo to że krytyczny - pół biedy, ale ewidentnie nieprzychylny, to utrudnia nam pracę". Według Tuska, "parę rzeczy można by zrobić łatwiej i szybciej, gdyby prezydent przyjął zmiany".

Premier pytany, jak wyobraża sobie współpracę z prezydentem Lechem Kaczyńskim do końca jego kadencji, odpowiedział: "nie pozabijamy się przecież (...), to nie mój temperament, by kogoś chwytać za gardło, wręcz przeciwnie".

"Z mojego punktu widzenia dobre relacje z prezydentem leżą w interesie rządu, a co za tym idzie i Polski" - podkreślił premier. Jak ocenił, "to, że prezydent tak często angażuje się emocjonalnie po stronie PiS-u, czy swojego brata, który jest liderem opozycji, właściwie trudno się dziwić (...), ale to nie znaczy, że musimy te ostatnich kilkanaście miesięcy kadencji prezydenta spędzić w takich warunkach wojennych".

Szef rządu powiedział, że w ostatnich tygodniach udaje mu się "tak podchodzić do prezydenta, żeby tych konfliktów unikać". Dodał, że taką próbą była sprawa obchodów 20. rocznicy upadku muru berlińskiego, w których szef rządu wziął udział w poniedziałek.

"Kiedy przyszło zaproszenie do Polski od razu zaproponowałem prezydentowi Kaczyńskiemu, żeby to on reprezentował Polskę na tych uroczystościach" - powiedział premier. "Zresztą uważam, że akurat tego typu uroczystości to jest format prezydencki" - dodał.

W ocenie szefa rządu, lepiej byłoby gdyby prezydent pojechał do Berlina, choćby ze względu na zasady precedencji. "Premierzy siedzą bardziej z tyłu, prezydenci bardziej z przodu, Polska byłaby jeszcze bardziej widoczna, gdyby był tam prezydent Kaczyński" - mówił Tusk. Ale - jak zastrzegł - prezydent ma prawo wybierać, gdzie jedzie. W poniedziałek prezydent był w Nowym Sączu, gdzie m.in. odebrał tytuł honorowego obywatela tego miasta. (PAP)

hgt/ mok/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)