Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Premier przybył w czwartek do Kopenhagi na szczyt klimatyczny

0
Podziel się:

Premier Donald Tusk przybył w czwartek po południu do Kopenhagi na światowy
szczyt klimatyczny. Szef rządu zapewniał przed wyjazdem, że Polska jest gotowa do solidarnego
działania w walce ze zmianami klimatycznymi, ale - jak zastrzegł - "w ramach naszych realnych
możliwości".

Premier Donald Tusk przybył w czwartek po południu do Kopenhagi na światowy szczyt klimatyczny. Szef rządu zapewniał przed wyjazdem, że Polska jest gotowa do solidarnego działania w walce ze zmianami klimatycznymi, ale - jak zastrzegł - "w ramach naszych realnych możliwości".

Do Kopenhagi przybywają światowi przywódcy, którzy mają nadzieję na zawarcie porozumienia do piątku, który ma być ostatnim dniem szczytu klimatycznego. Swoją obecność w dniu zamknięcia zapowiedział prezydent USA Barack Obama.

Po przybyciu do Kopenhagi, Tusk odbędzie w czwartek szereg nieformalnych spotkań; o godz. 20.45 weźmie udział w obiedzie wydanym przez Królową Małgorzatę II w Zamku Christiansborg. W piątek Tusk weźmie udział o godz. 11 w nieformalnej dyskusji szefów państw i rządów, a o godz. 12.45 w sesji plenarnej.

Tusk mówił w środę, że problemem - w kontekście szczytu - nie jest Polska, ani Unia Europejska, tylko Stany Zjednoczone, Chiny i Indie, czyli emitenci CO2, którzy nie chcą zaangażować się w ochronę klimatu równie intensywnie co UE. "W samej Kopenhadze - i ja mam odwagę mówić to bardzo otwarcie - nie UE i nie Polska jest problemem, tylko Stany Zjednoczone, Chiny, Indie. Ci najwięksi emitenci, de facto bardzo bogaci, którzy nie bardzo chcą się angażować na takim poziomie jak Unia Europejska w ochronę klimatu" - mówił szef rządu.

Premier zadeklarował, że Polska chce uczestniczyć we wspólnym wysiłku na rzecz redukcji emisji CO2, ale zależy nam jednocześnie na tym, aby "w tym wysiłku obecny był zdrowy rozsądek, czyli refleksja, która uwzględni pozycję poszczególnych państw w zależności od dotychczasowej redukcji emisji". Tusk podkreślił, że Polska w bardzo dużym stopniu zredukowała już swoją emisję CO2, a w całej UE jesteśmy najbardziej narażeni na ujemne skutki "przymusu zredukowania emisji CO2".

Premier zaznaczył, że Polska ma swój bardzo specyficzny - ale nie "antyśrodowiskowy" - interes w rozmowach dotyczących ochrony klimatu. "Dla Polski inaczej niż dla niektórych krajów to nie jest rozmowa marzycieli, to jest rozmowa o być albo nie być polskiej energetyki, polskiego przemysłu" - podkreślił szef rządu.

Zapewnił jednocześnie, że Polska w żadnym przypadku nie chce być państwem, które odwraca się plecami do wyzwań ekologicznych. "Jesteśmy gotowi do solidarnego działania, ale w ramach naszych realnych możliwości. Te ciężary muszą być związane z tym, ile ktoś może dzisiaj realnie włożyć pieniędzy i działań w redukcję emisji CO2" - zaznaczył szef rządu. Dodał, że Polska chce przyjąć zasadę, zgodnie z którą koszty ponoszone na rzecz ochrony klimatu będą związane "jakąś formą algorytmu" z PKB, czy z poziomem zamożności danego państwa.

Pytany, jaką konkluzję szczytu w Kopenhadze uznałby - jeśli nie za sukces - to za brak klęski, Tusk odparł, że z polskiego punktu widzenia "główna gra" rozgrywa się na poziomie Rady Europejskiej - bo chodzi nam przede wszystkim o sposób naliczania obciążeń finansowych ponoszonych na rzecz walki ze zmianami klimatycznymi wewnątrz UE.

Na ubiegłotygodniowym szczycie UE w Brukseli kraje unijne zobowiązały się do przekazania łącznie 7,2 mld euro na walkę ze zmianami klimatycznymi w najbiedniejszych krajach świata w latach 2010-2012. Polska chce na ten cel przekazać 10 proc. dochodów ze sprzedaży nadwyżek uprawnień do emisji CO2 (tzw. AAU's), czyli do 60 mln euro. UE bierze na siebie około jednej trzeciej kosztów wsparcia najuboższych krajów w latach 2010-2012. Ich łączne potrzeby w tym okresie, które muszą być sfinansowane jeszcze przez inne uprzemysłowione potęgi, jak USA czy Japonia, szacuje się na 21 mld euro.

Tusk mówił wówczas w Brukseli, że Polska jest gotowa uczestniczyć w projekcie redukcji emisji CO2 o 30 proc., ale - jak zastrzegł - strona polska będzie ten projekt dostosowywać do realnych możliwości naszego kraju w dłuższym okresie. "Zakładamy, że realnie obniżymy redukcję, kiedy będziemy mogli wymienić energetykę węglową na jądrową, po 2020 roku" - powiedział premier. Zapewnił, że strona polska nie będzie "hamulcowym", jeśli chodzi o mądre projekty redukcji emisji CO2.

Z kolei w środę tuż przed wyjazdem na konferencję klimatyczną w Kopenhadze, premier sprawującej unijne przewodnictwo Szwecji Fredrik Reinfeldt zażądał zobowiązań do znaczących redukcji emisji CO2 przez USA i Kanadę. UE sygnalizuje jednocześnie, że może podnieść własny cel redukcji do 30 proc. dopiero po roku 2020.

W czwartek duńska agencja Ritzaus poinformowała, że duńskie przewodnictwo klimatycznego szczytu ONZ w Kopenhadze zrezygnowało z przedłożenia projektu porozumienia w sprawie klimatu. Według tych samych źródeł, obecnie proces negocjacyjny ma być pozostawiony uczestniczącym w szczycie państwom. Wcześniej duński urzędnik powiedział anonimowo, że nadzieje na kompleksowe porozumienie klimatyczne na szczycie w Kopenhadze są niewielkie, gdyż negocjacje między biednymi i bogatymi krajami utknęły w martwym punkcie.(PAP)

laz/mrr/ la/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)