Każdy z nas miał tutaj swoje zadanie do wykonania; sądzę, że nasza współpraca na szczycie UE w Brukseli zakończyła się sukcesem - powiedział premier Donald Tusk na piątkowej konferencji prasowej po zakończeniu szczytu pytany o współpracę z prezydentem Lechem Kaczyńskim.
"Niektórzy z was sądzili, że my się pozabijamy na szczycie, ale jak widzicie, obaj jesteśmy w dobrych nastrojach i mamy poczucie dobrze wykonanej pracy" - podkreślił Tusk.
Prezydent pytany o wspólny lot z premierem do Brukseli w czwartek powiedział, że zaczął rozmawiać z Tuskiem, gdy samolot wylądował. "A przedtem żeśmy się przywitali" - dodał L.Kaczyński.
Jak podkreślił, pan premier miał trudne przeżycia w związku z tym, że samolot rejsowy, którym miał udać się do Brukseli nie odleciał. Zaznaczył, że on sam miał podobne przeżycia w Mongolii. "Nie chciałbym już do tej sprawy więcej wracać" - mówił prezydent.
Według Tuska, w samolocie do Brukseli, prezydent wykazał się przysłowiową już delikatnością i pozwolił mu spać. "Bo ja z reguły w czasie przelotów odsypiam, to co zabiera nam praca każdego prawie późnego wieczora" - podkreślił. "Za to serdecznie dziękuję za tę delikatność" - zwrócił się premier do Lecha Kaczyńskiego.
"Ciekawa rzecz, że zawiodła maszyna belgijskich linii lotniczych (premier miał lecieć samolotem Brussels Airlines), a +tutka+ (TU- 154) jednak nie zawiodła. Więc nie zawsze jest tak źle z tymi wysłużonymi odrzutowcami" - żartował Tusk.
"Widocznie pan premier musi być na pokładzie" - odparł Kaczyński.
W ocenie Tuska, musimy rozładować atmosferę wokół samolotów. "Bo czasami mam wrażenie, że miejsca w samolocie są ważniejsze niż konflikty światowe i pakiety klimatyczny. Ale to się chyba już na szczęście powoli kończy" - podkreślił. (PAP)
par/ ro/