Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Premier: w ciągu dwóch tygodni część raportu WSI będzie jawna

0
Podziel się:

Premier Jarosław Kaczyński zapowiedział w
wywiadzie dla PAP, że w ciągu dwóch tygodni odtajni tę część
raportu w sprawie WSI, która dotyczy okresu do 1989 roku.

*Premier Jarosław Kaczyński zapowiedział w wywiadzie dla PAP, że w ciągu dwóch tygodni odtajni tę część raportu w sprawie WSI, która dotyczy okresu do 1989 roku. *

Premier uważa, że dobrze się stało, iż część dokumentów z szafy płk. Lesiaka właśnie ujrzała światło dzienne. Ma nadzieję, że wszystkie akta będą jawne, gdyż obrazują niepraworządne działania ówczesnych służb.

PAP: Panie premierze, dostaliśmy te dokumenty w piątek z sądu. Niby wiele już o szafie Lesiaka i jej zawartości wiemy, ale są one bardziej porażające, niż się mogło wydawać. Czy dobrze, że one zostały ujawnione?

Premier: Oczywiście. Ja je znam od wielu lat, wobec tego na mnie nie robią takiego wrażenia. Mam nadzieję, że przyjdzie taki moment, że całe akta będą jawne. A to dlatego, że pokazują one dobitnie, że przynajmniej ten fragment ówczesnej działalności służb z państwem demokratycznym i praworządnym nie miał nic wspólnego. To nasuwa pytanie o odpowiedzialność. To przede wszystkim odpowiedzialność rządu i to mówię z wielkim bólem, rządu sił postsolidarnościowych pani Hanny Suchockiej. Sądzę, że pani premier odpowiada za to w sensie ogólnym, jak każdy premier. O wielu sprawach mogła nie wiedzieć, choć o niektórych wiedzieć musiała. Natomiast zupełnie inaczej widzę odpowiedzialność takich osób jak chociażby pan Andrzej Milczanowski, Konieczny, jak pan Jan Rokita. Bo nie mam najmniejszej wątpliwości, że on doskonale się orientował w tych praktykach. Ci ludzie nie tylko łamali prawo i to w kilka lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, ale dopuszczali się czynów po prostu nikczemnych, zupełnie jakby
odwracających to, co przedtem było przedmiotem działalności wielu z nich. Bo nie mówię tu o panu Koniecznym, ale i Rokita i Milczanowski działali w opozycji. Warto o tym wiedzieć, bo dzisiaj bardzo często opozycyjny życiorys jest przedstawiany jako dowód uczciwości. Chciałbym, żeby tak było, ale tak nie jest. Bardzo szybko po roku 1989 niektórzy z tych, którzy rzetelnie walczyli w opozycji znalazło się w miejscach, w których z całą pewnością nie powinni się znaleźć.

PAP: W tych dokumentach są jasne zarzuty - chcieliście wprowadzić dyktaturę, a mafię to nawet zakładaliście już pomału. To brzmi tak, jakby ktoś przygotowywał delegalizację takiej partii.

Premier: Wie pan, to jest uzasadnienie podjęcia akcji. Trudno było uzasadnić tę akcję tylko tym, że mówiliśmy o rządach nomenklatury.

Ja nawet w innym miejscu tych dokumentów znalazłem taki fragment, gdzie była mowa o tym, że ja zapowiadałem - i to jest prawdą - zwycięstwo komunistów w kolejnych wyborach, znaczy, że te wybory po końcu kadencji rozpoczętej w 91 roku wygrają komuniści. To był dowód mojej całkowitej degeneracji. Ale trudno było wypełniać dokumenty rozpracowania politycznymi diagnozami nawet jeśli wydały się obrazoburcze. Trzeba było tworzyć legendę która uzasadniałaby działania wobec nas. Stąd mowa o burzeniu struktur państwa, dyktaturze mafii. Jeśli mówiłem wielokrotnie, że Donald Tusk, czy Jan Rokita posługują się językiem Lesiaka to było właśnie nawiązanie do tych dokumentów. Cały atak na PiS począwszy od 2001, aż po rok 2006, czerpie z tych źródeł. I to jest właśnie najbardziej przerażające i wymagające zastanowienia. Proszę zwrócić uwagę, że nie tylko zwroty (dyktatura) są te same, ale także struktura wypowiedzi - tzn. jest zarzut i brak jakichkolwiek egzemplifikacji. Inaczej mówiąc: są przeciw nam, więc chcą dyktatury,
głoszą walkę z korupcją, więc tworzą mafię.

PAP: Próbowano środowiska prawicowe skłócić, a nawet przekazywać ich liderom fałszywe informacje jako tajne doniesienia z UOP...

Premier: Tak, były rzeczywiście takie próby. Tylko proszę pamiętać służby specjalne mają bardzo silną tendencję do chwalenia się. Ja to znajduję zarówno w dokumentach służb specjalnych, z którymi dzisiaj się zapoznaję, jak i w tych, z którymi zapoznawałem jako szef kancelarii prezydenta w początku lat 90. W tych materiałach jest też tego sporo i bardzo wiele wydarzeń, które oni opisują i to czasem jako swój sukces, wyglądało inaczej, albo często w ogóle nie miało miejsca, a przyczyny takiej czy innej naszej postawy, czy naszych działań były zupełnie inne niż to stwierdzały służby specjalne. To jest charakterystyczne dla nich bajkopisarstwo, w którym każdy, kto ma jakąś orientację w tych kwestiach, się musiał zetknąć.

PAP: Powiedział pan, że to często służby się chwalą. Lubi pan befsztyki z polędwicy, bo takie m.in. informacje kryła szafa Lesiaka?

Premier: Akurat najbardziej lubię jajecznicę, wątróbki lubię, to jest prawda. Kota Busia, już niestety dawno nieżyjącego, też oczywiście bardzo lubiłem, w ogóle lubię zwierzęta, to jest też prawda. Ale befsztyki owszem - choć są lepsze rzeczy. W materiałach mieszają się fakty i bajki, albo nieporozumienia, czasem nawet zabawne. Ma poszukiwać się pani, która miała być bohaterką jakiejś romantycznej i dramatycznej historii ciążącej nad moim życiem osobistym, bądź czy miałem wpływ na prywatyzację zakładów Zagłoba na Lubelszczyźnie, o których nigdy nie słyszałem. Szkoda, że nie ujawniono fragmentu akt, w których były funkcjonariusz SB deklaruje, że ze mną on i jego koledzy będą walczyć bez gratyfikacji, gdyż mnie nienawidzą. Moment, w którym to czytałem, był jednym z najmilszych w moim życiu.

PAP: W tym przypadku posiłkują się zdobytą opinią pana mamy. To by świadczyło o tym, że inwigilacja pana była dość daleko posunięta.

Premier: Być może, że ktoś, kto był agentem, dotarł do mojej mamy. Być może uświadamiam sobie o kogo mogło chodzić. Ale powiem panu, że jeżeli chodzi o dorosłych synów, to i mamy nie wszystko wiedzą. Nawet bardzo kochane mamy, takie jak moja. Mama po prostu nie do końca wiedziała, jaki jest charakter mojej znajomości z pewną moją, skądinąd rzeczywiście serdeczną, koleżanką.

PAP: Co według pana było powodem rozpoczęcia tej akcji UOP. Strach przed wyborami?

Premier: Byliśmy rzeczywiście formacją antysystemową, jeżeli przez system rozumieć po prostu postkomunizm. Myśmy rzeczywiście postkomunizm kwestionowali. PC wchodząc na scenę od razu weszło w bardzo ostry konflikt z tymi środowiskami tworzącymi dużą i bardzo wpływową część opozycji, które jednak zdecydowanie opowiedziały się za tym systemem, za postkomunizmem, nie chciały iść dalej. Nieco później stworzyły Unię Demokratyczną. Weszliśmy też w zasadniczy konflikt z potężnymi ciągle siłami postkomunistycznymi. I w końcu doszedł jeszcze Lech Wałęsa jako prezydent, który też zdecydował się zaakceptować ten system. I niestety, jak się wydaje, to było decydujące jeśli chodzi o aktywność zespołu płk Lesiaka, choć dowodów w dokumentach na to nie ma i pewnie nie będzie.

PAP: W dokumentach Lesiaka pojawia się zarzuty o tworzenie mafii gospodarczej - wymieniana jest spółka Telegraf, FOZZ, Art B.

Premier: (śmiech) To wszystko już przerabialiśmy, chociaż niedawno sam Lesiak powiedział, że tzw. sprawa Telegrafu to był tylko szum medialny. W sprawie FOZZ mogę jedynie powiedzieć, że pomagałem grupie ludzi, która tę aferę wykryła. Zresztą najzabawniejsze jest w sprawie Telegrafu, że agenci Lesiaka pisali, iż PC zamierza poprzez niego zawładnąć gospodarką. Tak naprawdę poprzez tę spółkę trudno było by opanować gospodarkę gminy. Poza tym kontrolował ją jeden człowiek, a nie PC. Te wszystkie plotki, pomówienia, szumy medialne związane z łączeniem PC z największymi aferami już wielokrotnie wyjaśnialiśmy i szkoda o tym mówić. Gdy wszystkie akta tej sprawy będą jawne, to prawda okaże się jeszcze bardziej groteskowa.

PAP: Jak pan ocenia, czy te działania grupy płk. Lesiaka rzeczywiście jakoś zmieniły polską scenę polityczną, czy przez te działania rzeczywiście nie wydarzyło się coś, co w innym wypadku miałoby miejsce?

Premier: Lesiak w jednym z tych dokumentów miał się chwalić Kapkowskiemu, że rozbił prawicę, i że może teraz rozbić AWS. Czy rzeczywiście rozbił prawicę? No, na pewno te działania, które wtedy bardzo utrudniały działalność PC i w końcu je rozbiły, jakiś związek z tym miały. Ale ja w tych materiałach nie znalazłem, i to mówię uczciwie, stuprocentowych dowodów na to, że na przykład awantury permanentne powodowane przez pewnych polityków - które niesłychanie utrudniały działalność i w końcu prowadziły do rozbicia - to była inicjatywa tych panów. Choć można się domyślać, że mieli z tym wiele wspólnego.

PAP: Czy możemy spodziewać się więcej takich szaf? Choćby w spadku po zlikwidowanych WSI? Taką szafą funkcjonującą w domenie publicznej jest już raport komisji Antoniego Macierewicza, zwłaszcza jego część dotycząca agentury w mediach.

Premier: Zapewne możemy. I jeśli będą, to należy je, naturalnie zgodnie z prawem ujawniać społeczeństwu. Tak będzie z raportem WSI, a konkretnie z jego częścią do 1989 roku, bo tę można odtajnić. Zrobię to w ciągu dwóch tygodni. To zmieni spojrzenie na naszą domenę publiczną. A jeśli idzie o cały raport? Liczę, że prezydent szybko skieruje odpowiedni projekt ustawy do Sejmy by było to możliwe. Teraz wszystkie siły polityczne chcą jawności. Zobaczymy, jak będą głosować w Sejmie.

Rozmawiał: Radosław Gil (PAP)

aja/ rad/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)