Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Prezydent o 1 września na Westerplatte

0
Podziel się:

uczestników konferencji
#

uczestników konferencji #

04.09.Warszawa -(PAP) - Prezydent Lech Kaczyński ocenia, że obchody 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte odegrały istotną rolę w polityce międzynarodowej, ale - jego zdaniem - chyba nie taką, jakiej oczekiwał polski rząd.

L. Kaczyński przyznał, że w uroczystościach wzięła udział bardzo znaczna grupa czołowych, europejskich polityków, pojawił się premier Rosji i kanclerz Niemiec. Ale jednocześnie - jak mówił prezydent podczas piątkowej konferencji "Rocznice w polskiej polityce pamięci" - należy zadać sobie pytanie "co tam się zdarzyło?".

"Tam usłyszeliśmy, że ład wersalski był przyczyną II wojny światowej. Tam usłyszeliśmy, że nowa Wielka Europa (...) wymaga rusztowania. No to jest typ rusztowania, na którym dla Polski to co najwyżej stryczek może być" - powiedział prezydent.

Te słowa L.Kaczyńskiego nawiązywały do przemówienie Putina, który podczas uroczystości podkreślał, że obowiązkiem wszystkich narodów jest oddać hołd ofiarom II wojny światowej, ale też trzeba zastanowić się, "co doprowadziło do tego, że wojna ta stała się straszna, jakie polityczne idee doprowadziły do takiej agresji". Według rosyjskiego premiera, były to intrygi i spiski, a II wojna światowa nie zaczęła się z dnia na dzień, gdyż jej korzenie leżały w niedoskonałościach Traktatu Wersalskiego. W ocenie polskiego prezydenta, 70. rocznica wybuchu II wojny światowej odegrała rolę bardzo istotną, w dwóch płaszczyznach: symbolicznej, istotnej dla zbiorowej pamięci, jeżeli chodzi o nas Polaków, i istotną z punktu widzenia międzynarodowego. "Tutaj czas pokaże, ale myślę, że inną niż była zamierzona" - ocenił L.Kaczyński.

L.Kaczyński zastanawiał się też, czy rocznice tego rodzaju wydarzeń mogą też kształtować narodową świadomość. Jego zdaniem, najlepszy przykład, że tak jest, to 60. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. W związku z obchodami tej rocznicy - zaznaczył prezydent - ukazało się ponad 1000 publikacji, które - w jego opinii - miały wpływ także na zmianę świadomości europejskiej w kwestii Powstania Warszawskiego.

Podkreślił, że sam jest zwolennikiem polityki historycznej, gdyż jest ona jednym z elementarnych obowiązków państwa, jako reprezentanta wspólnoty. "Nie jest prawdą, jak się czasami mnie czy obozowi, z którego się wywodzę przypisuje, że zamierzam roztoczyć dokładną kontrolę nad życiem obywateli. To jest całkowite nieporozumienie, ale bez wątpienia państwo powinno być reprezentantem wspólnoty nie dlatego, że jest idealne, bo idealne nie jest, ale dlatego, że lepszego nie ma" - mówił prezydent.

Sceptycznie uroczystości na Westerplatte ocenił prof. Zbigniew Krasnodębski. "Nie udało się tych obchodów przygotować na taką skalę, jakiej można było się spodziewać i jaką zapowiadał rząd. Nie przyjechali główni sojusznicy Polski z tamtego okresu. Zabrakło nie tylko prezydenta Baracka Obamy, ale także Gordona Browna i Nicolasa Sarkozy'ego. Głównym bohaterem uroczystości na Westerplatte stał się premier Władimir Putin, którego wypowiedź zdominowała całe uroczystości" - mówił Krasnodębski.

Komentując znaczenie przemówień na Westerplatte dla polskiej polityki pamięci Krasnodębski przypomniał, że dawniej Westerplatte było symbolem niemieckiej napaści na Polskę, oporu jaki słabi stawiali dużo silniejszemu przeciwnikowi. "W tym roku usłyszeliśmy w Gdańsku ogólne potępienie wojny. Słychać to było wyraźnie zwłaszcza od premiera Donalda Tuska. Mamy do czynienia z rozmywaniem przekazu, generalizowaniem ofiar, których musi być po równo. Treści, które padły z ust polityków były bardzo poprawne" - mówił historyk.

Krasnodębski uważa, że zaproszenie przez polski rząd Putina do Gdańska było "co najmniej przedwczesne". "Putin mówił o Wielkiej Europie, różniącej się jednak od Unii Europejskiej ufundowanej na porozumieniu francusko-niemieckim. Wielka Europa Putina opiera się na porozumieniu niemiecko-rosyjskim. Dlaczego nikt nie dopytuje go, jaką rolę i jakie miejsce w takiej Wielkiej Europie przeznacza dla Polski?" - pytał retorycznie Krasnodębski.

Historyk prof. Andrzej Nowak także daleki jest od entuzjazmu w ocenie uroczystości na Westerplatte. Uważa, że Władimir Putin "wygłosił przemówienie polityczne ponad głowami Polaków, adresowane przede wszystkim do Rosjan i Niemców upominając się o wielkie Niemcy". "Jednym z najważniejszych elementów tego przemówienia był zdumiewający powrót do traktatu wersalskiego, o którym premier Rosji powiedział, że był on przyczyną II wojny światowej i, co najważniejsze, że główną winą traktatu było +poniżenie wielkiego narodu niemieckiego+. To są słowa szokujące" - ocenił.

Prof. Nowak uważa, że nie zapraszając na Westerplatte przedstawicieli Ukrainy i państw Bałtyckich Polska odeszła od doktryny politycznej Giedrojcia, ale także rewizja tradycji życzliwej polityki zagranicznej III Rzeczpospolitej wobec wschodnich sąsiadów. "To bardzo wygodne dla Rosji" - podkreślił Nowak.

Na tle tych wypowiedzi nieco odosobniony był głos Eugeniusza Smolara, analityka Centrum Stosunków Międzynarodowych. Smolar wskazał na symboliczne znaczenie obecności premiera Rosji na Westerplatte 1 września. Jego zdaniem, już sam fakt, że tam był i stanął obok kanclerz Niemiec, oznacza wzięcie części odpowiedzialności za historię.

"Wielkim polskim sukcesem jest fakt, że data 1 września pojawiła się w świadomości światowej opinii jako początek II wojny światowej. Trzeba pamiętać, że wymieniane były różne daty - ataku Niemiec na Francję, Rosję, zdarzały się wypowiedzi, w których polski Wrzesień określany był jako marginalna kampania, niezwiązana z głównym nurtem wojny. Teraz to się zmieniło" - powiedział Smolar.

Piątkowa konferencja zatytułowana "Rocznice w polskiej polityce pamięci" ma być pierwszym z serii spotkań socjologów i historyków w Belwederze poświęconych kształtowaniu pamięci historycznej. (PAP)

aszw/ la/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)