Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Proces Bubla ws. kampanii UE może ruszyć za dwa miesiące

0
Podziel się:

Najwcześniej za dwa miesiące ruszy ponowny
proces Leszka Bubla, oskarżonego o nawoływanie do antysemityzmu w
spotach wyborczych z kampanii referendalnej ws. UE. W piątek sąd
odroczył sprawę, bo chce jeszcze zbadać poczytalność oskarżonego.

Najwcześniej za dwa miesiące ruszy ponowny proces Leszka Bubla, oskarżonego o nawoływanie do antysemityzmu w spotach wyborczych z kampanii referendalnej ws. UE. W piątek sąd odroczył sprawę, bo chce jeszcze zbadać poczytalność oskarżonego.

Sprawa dotyczy spotu z 2003 r., gdy komitety wyborcze prezentowały w mediach materiały reklamowe w kampanii przed referendum akcesyjnym.

3 czerwca 2003 r. na antenie TVP w bloku audycji referendalnych firmowane przez Bubla Polskie Stowarzyszenie "Nie dla Unii Europejskiej" wyemitowało spot, zaczynający się od hasła: "to im zależy, aby Polacy poszli do referendum". Na ekranie przedstawiono wtedy brodatego mężczyznę w czarnym kapeluszu i czarnym płaszczu. Wypowiada on słowa: "przed wojną 30 procent kamienic należało do nas. Obecnie Polska przeszkadza skutecznie w rewindykacji naszego majątku. Wierzymy, że to się zmieni po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Będziemy mogli odzyskać nasze kamienice i dlatego 7 i 8 czerwca mówimy tak dla Unii Europejskiej".

Następnie na ekranie pojawił się Bubel mówiący, że jest prezesem stowarzyszenia oraz redaktorem naczelnym gazety, która publikuje teksty na temat zagrożeń związanych z przystąpieniem Polski do UE. Po napisie: "nie dla UE to tak dla Polski, co każdy Polak powinien wiedzieć o UE" następuje słowny komentarz reklamujący tygodnik Bubla - "Piszemy o sprawach, o jakich inni boją się nawet pomyśleć". W publicznych wypowiedziach Bubel określał się mianem "naczelnego antysemity RP".

Bubel w informacji dla mediów o piątkowej rozprawie podał, że "zaskarżony spot z Żydem w roli głównej" został wyprodukowany przez Jacka Kurskiego - ówczesnego szefa kampanii medialnej LPR, dziś w PiS "oraz przy udziale Romana Giertycha i Zygmunta Wrzodaka, przekazany nieodpłatnie Leszkowi Bublowi", który wyemitował go w TVP w ramach darmowych bloków referendalnych. Bubel chce, by Kurski, Giertych i Wrzodak zeznawali w jego procesie.

Spytany o to w piątek przez PAP Kurski przyznał, że pamięta ten spot, który "wpłynął do montażowni". Mówił, że wtedy wiele osób przynosiło różne materiały. "Myśmy nie zdecydowali się go wyemitować, uznając, że jest antysemicki. A siedzącemu w montażowni obok Bublowi tak się on spodobał, że to on postanowił go wyemitować. Taka jest między nami różnica" - mówił Kurski PAP. Podkreślił, że nigdy nie zdecydowałby się na wyemitowanie takiego spotu, bo nie jest antysemitą, podobnie jak nie są nimi, jego zdaniem, ani Wrzodak, ani Giertych. "Antysemityzm wyklucza z cywilizacji" - dodał.

Proces ma swoją historię, bo Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa we wrześniu zeszłego roku umorzył ten proces, uznając, że wypowiedzi Bubla ze spotu mieściły się w ramach przysługującego mu prawa swobody wypowiedzi, które wynika z orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Sąd nie dopatrzył się w nim cech nawoływania, nakłaniania czy podżegania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych lub wyznaniowych, za co grozi do 2 lat więzienia.

Sąd odwoławczy uchylił to orzeczenie i nakazał powtórzyć proces w I instancji. W piątek sąd podjął kolejną próbę jego rozpoczęcia (w sierpniu się to nie udało, bo Bubel się nie stawił). Na przeszkodzie stanęła jednak kwestia związana z koniecznością zbadania poczytalności oskarżonego.

Na początku rozprawy sąd sprawdził dane Bubla (50 lat, z zawodu jubiler, jak powiedział - od 17 lat wykonuje zawód dziennikarza, jest redaktorem naczelnym sześciu ogólnopolskich gazet i zarabia miesięcznie 2 tys zł).

Potem zwykle sąd pyta o karalność i o to, czy był leczony psychiatrycznie. Bubel przyznał, że jest karany, a gdy chodzi o leczenie, oświadczył, że "raz do roku jest nękany przez prokuraturę i wzywany na badania psychiatryczne". Twierdził, że wezwania docierają do niego po terminie i gdy się tak kiedyś stało, został zatrzymany przez ABW i odwieziony do Tworek. "I zaraz cała Polska o tym wiedziała, urządzano konferencje prasowe" - mówił.

W tej sytuacji prokurator wniósł w piątek przed sądem, by Bubla przebadać także w tej sprawie - w związku z tym, że już wcześniej była badana jego poczytalność. "Protestuję! Może pana prokuratora przebadać?! To jest właśnie to nękanie, to są odgórne zalecenia od Ziobry i jego zastępcy Engelkinga!" - wykrzykiwał Bubel. Jego obrońca Iwona Zielinko uznała, że nie ma potrzeby dodatkowych badań, bo "poczytalność Bubla nigdy nie była kwestionowana".

Sąd odroczył proces do 27 listopada. Do tego czasu zbierze informacje o wynikach badań Bubla w innych sprawach i zdecyduje, czy zamówić kolejną opinię biegłych psychiatrów.

Niezależnie od tej sprawy, Bubel ma wiele innych spraw karnych i cywilnych o szerzenie antysemityzmu w publikacjach, czy na plakatach. Białostocka prokuratura okręgowa, która zarzuca mu podobne przestępstwa rozważała nawet wystąpienie o delegalizacji Polskiej Partii Narodowej Bubla.

W wyborach prezydenckich z 2005 r. Bubel zajął 10. miejsce na 12 kandydatów, zdobywając w całym kraju 19 tys. głosów - 0,13 proc. (PAP)

wkt/ itm/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)