Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Proces burmistrzów Wawra o rzekomy mobbing

0
Podziel się:

15 mln zł domagają się łącznie były burmistrz Wawra Dariusz Godlewski i
jego zastępca Piotr Zygarski od prezydenta Warszawy w procesie o dyskryminację i mobbing. Godlewski
twierdzi, że wszelkie jego inicjatywy były torpedowane przez urzędników Ratusza, ówczesnego
prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego oraz wiceprezydenta Andrzeja Urbańskiego.

15 mln zł domagają się łącznie były burmistrz Wawra Dariusz Godlewski i jego zastępca Piotr Zygarski od prezydenta Warszawy w procesie o dyskryminację i mobbing. Godlewski twierdzi, że wszelkie jego inicjatywy były torpedowane przez urzędników Ratusza, ówczesnego prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego oraz wiceprezydenta Andrzeja Urbańskiego.

W poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie przesłuchał Godlewskiego i Zygarskiego.

W 2003 roku Dariusz Godlewski i Piotr Zygarski zostali wybrani odpowiednio na burmistrza i wiceburmistrza warszawskiego Wawra. Lech Kaczyński, ówczesny prezydent Warszawy, powołał jednak w Wawrze swojego pełnomocnika i nie uznał nominacji obu panów. Do końca kadencji samorządowej Wawrem nie rządził de facto nikt. Godlewski i Zygarski poczuli się szykanowani - twierdzą, że utrudniano im wypełnianie obowiązków, obniżono uposażenia, nie otrzymali nagród itp.

Godlewski powiedział w poniedziałek, że domaga się 10 mln zł odszkodowania. Jego zdaniem - gdyby nie sprawowanie przez niego urzędu, a potem postępowanie prokuratury w sprawie niegospodarności, zakończone w ubiegłym roku - mógłby objąć rozmaite eksponowane funkcje, np. zostać prezesem spółki Skarbu Państwa. Jego zarobki mogłyby sięgać - jak podawał - od 40 do 50 tys. zł miesięcznie. Przy założeniu, że będzie aktywny jeszcze około 20 lat, dało mu to kwotę 10 mln zł.

Tymczasem po odwołaniu ze stanowiska burmistrza Wawra w 2006 roku stał się - jak powiedział - osobą zamkniętą, apatyczną, nie wierzącą we własne możliwości. Nie ubiegał się też o żadne funkcje publiczne. Sprawowanie tej funkcji - jak zaznaczył - "cofnęło go w karierze zawodowej co najmniej o dziesięciolecie".

Zdaniem Zygarskiego "prezydent L. Kaczyński chciał wymóc podanie się do dymisji". "Postępowanie pana Urbańskiego, (Sławomira) Skrzypka i pani (Elżbiety Jakubiak) było skierowane na obrażanie mnie i niszczenie ekonomiczne, a przede wszystkim psychiczne" - powiedział przez sądem Zygarski. Utrzymywał, że jego choroby, przede wszystkim problemy żołądkowe, mogą mieć związek ze stresem, jaki przechodził w czasie sprawowania urzędu.

Zdaniem Zygarskiego "klasycznym przykładem mobbingu była kwestia uposażeń", gdyż - jak powiedział - wszyscy burmistrzowie i urzędnicy miasta otrzymywali premie, z wyjątkiem burmistrza i urzędników Wawra. Zygarski powiedział, że urzędnicy z Wawra mieli ponadto zablokowany dostęp do konta, nie mogli podejmować żadnych działań ponad to, co było ustalone z prezydentem Kaczyńskim. Poza tym dla Wawra nie zostały przyznane żadne dodatkowe środki.

Przed sądem domaga się 5 mln zł. Jest to - jak powiedział - suma uposażeń prezydenta L. Kaczyńskiego pomnożona przez dwa. "Gdyby nie mobbing, ja wystartowałbym w wyborach na stanowisko prezydenta Warszawy i wygrałbym je" - powiedział Zygarski. "Byłem poddawany mobbingowi, zamiast mnie na spotkania Rady Miasta zapraszano pełnomocnika prezydenta Kaczyńskiego" - zaznaczył. Powiedział, że dla siebie domaga się 1 tys. zł; gdyby otrzymał resztę, chce ją - jak deklaruje - przekazać na cele społeczne.

Sąd zobowiązał pełnomocników urzędu miasta do ustosunkowania się do wyliczeń Zygarskiego i Godlewskiego, którzy podali jakie kwoty utracili z powodu niewypłacenia im premii. Następna rozprawa w listopadzie.(PAP)

dom/ itm/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)