Proces byłego wiceszefa katowickiej delegatury UOP Mariusza Sz., oskarżonego m.in. o utrudnianie śledztwa, musi się odbyć jeszcze raz. Zdecydował tak Sąd Okręgowy w Katowicach, który badał zażalenie prokuratury na uniewinnienie oskarżonego.
"Sąd uchylił wyrok z pierwszej instancji i skierował sprawę do ponownego rozpoznania" - powiedziała PAP w poniedziałek rzeczniczka Sądu Okręgowego w Katowicach Hanna Szydziak.
We wrześniu 2006 r. Sąd Rejonowy w Katowicach uniewinnił Mariusza Sz., który odpowiadał za utrudnianie śledztwa w sprawie Centrozapu i przechowywanie w prywatnym komputerze tajnych danych, dotyczących m.in. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. Proces był niejawny, podobnie jak uzasadnienie wyroku. Orzeczenie zaskarżyła gdańska prokuratura apelacyjna, która prowadziła śledztwo przeciwko oficerowi.
Zatrzymanie Sz. w czerwcu 2001 roku wywołało gwałtowny konflikt pomiędzy prokuraturą a Urzędem Ochrony Państwa. Konsekwencją wzajemnych oskarżeń było zdymisjonowanie ówczesnego ministra sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka, obecnego prezydenta - Lecha Kaczyńskiego.
Katowicki sąd rejonowy w pierwszym procesie oczyścił Sz. ze wszystkich trzech postawionych mu zarzutów; dotyczyły one przekroczenia uprawnień. Zdaniem prokuratury, w 2000 r. ówczesny wiceszef katowickiej delegatury UOP wydał podwładnym polecenie gromadzenia materiałów niezwiązanych bezpośrednio z prowadzonym śledztwem, a potem polecił wyłączyć te materiały z akt sprawy. Miał też grozić jednemu z funkcjonariuszy wyrzuceniem z pracy w przypadku postawienia zarzutów byłemu prezesowi Centrozapu Henrykowi M. Miał się też spotkać z M. i uprzedzić go, że może zostać zatrzymany.
Drugi i trzeci zarzut wobec Sz. dotyczył przechowywania w domowym komputerze informacji niejawnych, w tym ściśle tajnych, stanowiących tajemnicę państwową. W ten sposób - uznała prokuratura - naraził na ujawnienie tych informacji osobom nieuprawnionym. Sz. miał trzymać w domu m.in. analizę akt śledztwa przeciw płk. Kuklińskiemu.
Po wyroku uniewinniającym Sz. mówił dziennikarzom, że jest szczęśliwy. Jak zapewnił, spodziewał się takiego werdyktu, bo od początku czuł się w tej sprawie niewinny.
Polecenie zatrzymania oficera UOP wydała w 2001 roku gdańska prokuratura, prowadząca wówczas przekazane z Katowic śledztwo przeciwko biznesmenowi z Sosnowca Krzysztofowi P. Sz. trafił na krótko do aresztu.
Po zatrzymaniu Sz. UOP i prokuratura oskarżały się wzajemnie o łamanie prawa. Sposób potraktowania oficera przez prokuraturę spotkał się w UOP z powszechnym oburzeniem, w jego obronie wystąpili szefowie delegatur Urzędu.
UOP twierdził, że śledztwo w sprawie Centrozapu utrudniała sama prokuratura. Prowadzący je katowicki prokurator miał - zdaniem przedstawicieli UOP - zwlekać 10 miesięcy z decyzją o zatrzymaniu szefów tej spółki. UOP skierował do prokuratury doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez niego, prokuratura jednak odmówiła wszczęcia śledztwa.
Działania prokuratury w tej sprawie skrytykował ówczesny premier Buzek. Minister Kaczyński bronił swoich podwładnych. Jak mówił, "ostro atakuje go fanklub UOP". W liście do Buzka pisał, że premier "w dużej mierze" poparł działania "kwestionujące zasadę praworządności".
Dymisjonując L. Kaczyńskiego, Buzek uznał za "absolutnie niedopuszczalne, by minister fałszywie oskarżał swego premiera o poparcie dla działań kwestionujących zasady praworządności". Uznał, że wypowiedzi i zachowania Kaczyńskiego nie dają się pogodzić z jego pracą na stanowisku ministra sprawiedliwości w kierowanym przez niego rządzie. Kaczyńskiego na stanowisku ministra sprawiedliwości zastąpił Stanisław Iwanicki.
Po wybuchu afery Sz. zwolnił się z UOP. (PAP)
kon/ aks/ pz/ gma/