Dziennikarka "Gazety Wyborczej" Agnieszka Kublik, zeznała w poniedziałek przed sądem, że pisząc o złym traktowaniu zwalnianych pracowników przez wiceprezesa Polskiego Radia Jerzego Targalskiego opierała się na wielu relacjach.
W poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował proces, który Targalski wytoczył Radiu Zet i dziennikarce Monice Olejnik, która w swoim wywiadzie powołała się na wypowiedzi przywoływane w tekście Kublik.
Kublik powiedziała, że informowanie o zachowaniach osoby publicznej, takiej jak wiceprezes PR, to jej służbowy obowiązek, a źródłem informacji byli dla niej pracownicy radia. "Przed napisaniem rozmawiałam z kilkudziesięcioma osobami, ich relacje pokrywały się co do tego, że w radiu panuje przerażenie tym, jak zachowuje się prezes Targalski" - mówiła Kublik.
Zeznała, że od wielu osób słyszała, by Targalski miał obraźliwie wyrazić się o adoptowanych dzieciach jednej z pracownic przewidzianej do zwolnienia, lecz potem wybronionej. Według Kublik, kobieta w rozmowie z nią potwierdziła te słowa. Sama pracownica zeznawała na jednej z wcześniejszych rozpraw, jej zeznania zostały utajnione.
Według "Gazety Wyborczej", Targalski miał powiedzieć, że jeśli "ktoś wziął dzieci po pijakach, to jego problem". Targalski zaprzecza, by odezwał się w ten sposób do pracownicy, przeczy też by zwalnianej dziennikarce muzycznej powiedział, że "czyści radio ze złogów gierkowsko-gomułkowskich".
Targalski, który wytoczył Kublik i Olejnik także sprawy karne, domaga się od Olejnik przeprosin oraz 20 tys. złotych. W lipcu sąd zamierza przesłuchać kolejnych świadków. (PAP)
brw/ malk/ mow/