Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Proces ws. katastrofy w "Halembie" - oskarżeni rozpoczęli składanie wyjaśnień

0
Podziel się:

(dochodzi inf. o zakończeniu rozprawy, wyjaśnieniach drugiego
oskarżonego)

(dochodzi inf. o zakończeniu rozprawy, wyjaśnieniach drugiego oskarżonego)

28.11.Gliwice (PAP) - Sąd Okręgowy w Gliwicach rozpoczął w piątek przesłuchiwanie oskarżonych w procesie ws. katastrofy w kopalni "Halemba" w Rudzie Śląskiej, gdzie przed dwoma laty w wybuchu metanu i pyłu węglowego zginęło 23 górników.

Na piątkowej rozprawie wyjaśnienia złożyło dwóch z 18 oskarżonych, na których ciążą zarzuty mniejszego kalibru.

Jako pierwszy był przesłuchiwany nadsztygar górniczy do spraw transportu w "Halembie" Adam D., któremu prokuratura zarzuciła poświadczenie nieprawdy w protokołach odbioru technicznego podziemnych urządzeń. Oskarżony oświadczył, że nie przyznaje się do zarzutów "w formie przedstawionej przez prokuratora".

D. podpisał protokoły dotyczące odbioru kołowrotów służących do transportu elementów likwidowanej ściany wydobywczej. Oskarżony długo tłumaczył w jaki sposób wyglądała procedura odbioru urządzeń i podpisywania dokumentów. Jak mówił, protokoły przygotowywano wcześniej po to, by podpisać je po zjeździe na dół i sprawdzeniu czy wszystko jest w porządku.

Nie pamiętał, czy w czasie dokonywania odbiorów spotkał któregoś z innych członków komisji, która miała sprawdzić sprawność kołowrotów. Jak mówił, każdy z członków oglądał je osobno. Z ustaleń śledztwa wynika, że w dniu, w którym miało dojść do odbioru technicznego, niektórych osób ze składu komisji w ogóle nie było w pracy.

Do winy nie przyznał się też Leon H., który wbrew prokuraturze utrzymuje, że w połowie października 2006 r. jednego dnia sprawdził urządzenia w dwóch różnych pokładach kopalni, 525 i 1030 m pod ziemią. "Te pokłady są blisko siebie, nie ma problemu, by w czasie jednej dniówki je objechać" - oświadczył.

Oskarżony podpisał się też pod protokołem z 2 listopada 2006 r., tymczasem - według prokuratury - tego dnia w ogóle nie było go w pracy. H. potwierdził, że faktycznie był wtedy na urlopie, ale do kopani na krótko przyjechał, właśnie po to, by dokonać odbioru technicznego. Zajęło to tylko około dwóch godzin - tłumaczył i przekonywał, że z tego powodu nie odbił dyskietki, dlatego jego wejście na teren zakładu nie zostało odnotowane.

Leon H. utrzymuje, że zjeżdżał na dół sam, nie pamiętał kto wydał mu takie polecenie. Twierdzi też, że aparat ucieczkowy pobrał z wózka, bez zgłaszania tego faktu, bo nie chciał czekać w kolejce na wydanie sprzętu. Oskarżony mówił, że sprawdzane przez niego kołowroty były w bardzo dobrym stanie.

Po złożeniu wyjaśnień przez Leona H. doszło do nieoczekiwanego sporu pomiędzy sądem a obroną. Jeden z adwokatów zarzucił przewodniczącej składu orzekającego Grażynie Stankiewicz-Chimiak, że nie zezwoliła Adamowi D. na odczytywanie wyjaśnień z przygotowanych zapisków. Obrońca wniósł o sprostowanie protokołu, aby znalazła się o tym wzmianka.

Sędzia zaprzeczyła jakoby wydała taki zakaz. Odwołała się w tej sprawie do protokolantki, która potwierdziła wersję sądu. Sędzia mówiła, że jedynie pouczyła oskarżonego o przepisie Kodeksu postępowania karnego, który mówi o "swobodnej wypowiedzi" osoby przesłuchiwanej. Pouczyła też oskarżonego, że swoje zapiski może dołączyć do akt. Inny obrońca wyraził przekonanie, że przepis ten nie zakazuje odczytywania wyjaśnień i że nie ogranicza to swobody wypowiedzi.

Następna rozprawa - 18 grudnia. Wtedy wyjaśnienia mają składać kolejni oskarżeni.

Do katastrofy doszło podczas likwidowania ściany wydobywczej 1030 m pod ziemią. Z powodu zaniechania profilaktyki przeciw zagrożeniom naturalnym, po zapaleniu i wybuchu metanu w wyrobisku wybuchł pył węglowy, czyniąc największe spustoszenie i zabijając większość ofiar tragedii.

Prokuratura Okręgowa w Gliwicach zamknęła śledztwo w tej sprawie w czerwcu tego roku. Aktem oskarżenia objętych zostało 27 osób, dziewięć z nich wniosło o możliwość dobrowolnego poddania się karze. Ich sprawy sąd wyłączył do odrębnego rozpoznania. Jak ustaliły prokuratura i nadzór górniczy, kierujący kopalnią przyzwalali w niej na łamanie przepisów i zasad sztuki górniczej.

Najpoważniejsze zarzuty ciążą na głównym inżynierze wentylacji kopalni i kierowniku jej działu wentylacji Marku Z. Odpowiada on m.in. za sprowadzenie katastrofy, w której zginęli górnicy. Były dyrektor "Halemby" Kazimierz D. jest oskarżony o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników, co skutkowało śmiercią 23 osób. (PAP)

kon/ bno/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)