Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Prof.Lewicki o przeciekach Wikileaks: burza w szklance wody

0
Podziel się:

Na razie to burza w szklance wody - mówi o ujawnionych dotychczas przez
portal Wikileaks dokumentach amerykańskiej dyplomacji prof. Zbigniew Lewicki, amerykanista z
Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Na razie to burza w szklance wody - mówi o ujawnionych dotychczas przez portal Wikileaks dokumentach amerykańskiej dyplomacji prof. Zbigniew Lewicki, amerykanista z Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

W ujawnionych przez portal Wikileaks dokumentach rządu amerykańskiego mowa jest m.in. o tym, że rezygnacja prezydenta Baracka Obamy z umieszczenia w Polsce elementów tarczy antyrakietowej, planowanej przez poprzedniego prezydenta George'a Busha, mogła wynikać z chęci pozyskania współpracy Rosji w kwestii sankcji ONZ wobec Iranu.

W poufnych depeszach amerykańskich dyplomatów mowa jest o "Angeli Teflon-Merkel", z kolei Władimir Putin to - zdaniem dyplomatów USA - "samiec alfa", a rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew to osoba "nijaka" i "niezdecydowana". Prezydent Francji Nicolas Sarkozy opisywany jest jako osobowość "przeczulona i autorytarna".

Minister spraw zagranicznych Włoch Franco Frattini w niedzielę nazwał "jedenastym września światowej dyplomacji" zapowiadaną publikację dokumentów przez Wikileaks. Prof. Lewicki uważa jednak, że nie ma powodu do tak dramatycznych sformułowań.

"Z tego co do tej pory wiemy, nie uważam, żeby był to 11 września, ani jakiekolwiek inne tego typu wydarzenie. Wszyscy, którzy dysponują zdrowym rozsądkiem wiedzą, że mamy do czynienia z klasyczną pracą dyplomaty. Dyplomata musi tego typu materiały wysyłać do swojej centrali i nikt się nie może o to obrażać" - powiedział PAP w poniedziałek Lewicki.

Przyznał, że nieprzyjemnie jest czytać o sobie rzeczy niepochlebne, ale - jak podkreślił - "trzeba oddzielić kwestie zażenowania, czy pewnego absmaku od rzeczywistych strat". "Moim zdaniem takich strat do tej pory nie było, nie ma i nie będzie" - ocenił amerykanista.

Podkreślił też, że większość z ujawnionych dokumentów nie ma klauzuli tajności. "To duża akcja promocyjna Wikileaks, próba wprawienia w zakłopotanie Stanów Zjednoczonych, ale dalej już bym nie sięgał" - powiedział Lewicki.

Ekspert nie spodziewa się, aby ujawnione materiały wywarły wpływ na relacje Amerykanów z ich sojusznikami. "Ja sobie nie wyobrażam, aby ujawnienie takich materiałów mogło wprawić w większe zdziwienie jakiegokolwiek rozsądnego polityka. W tych materiałach nie ma w tej chwili nic, co by wskazywało na świadome działanie dyplomatów amerykańskich na niekorzyść jakiegokolwiek państwa" - zaznaczył Lewicki.

"Są rzeczy, których się na ogół nie ujawnia, podobnie jak nie ujawniamy prywatnej korespondencji, gdzie możemy napisać, że +Kazio jest głupi+, a Kaziowi mówimy: +Jaki ty jesteś inteligentny+. Gdyby się te listy ujawniło, byłoby nam przykro, a Kaziowi szczególnie. Dlatego właśnie w normalnym świecie rozróżniamy to, co mówimy ludziom w twarz, od tego co o nich mówimy" - powiedział Lewicki.

Odnosząc się do materiałów dotyczących rezygnacji Amerykanów z projektu tarczy antyrakietowej, Lewicki podkreślił, że mówiono już wielokrotnie, iż wycofanie z Polski tarczy antyrakietowej było efektem nacisków rosyjskich.

"Tu nie ma żadnej sensacji, a jedynie potwierdzenie tego, co było ogólnie wiadome. Musimy zdawać sobie sprawę, że w tym konkretnym przypadku dla Waszyngtonu ważniejsza jest Moskwa od Warszawy. Może to nam sprawiać przykrość, ale taka jest rzeczywistość. To jest potwierdzenie ogólnie znanych faktów. Nie ma mowy o tym, aby te materiały pogorszyły relacje polsko-amerykańskie. Nikt poważny z powodu ujawnienia tych dokumentów nie zmieni swojego nastawienia do Stanów Zjednoczonych" - ocenił ekspert.

Lewicki jest zdania, że przecieki Wikileaks przede wszystkim wystawiają złe świadectwo osobom rekrutującym pracowników amerykańskich tajnych służb. "Z tego trzeba wyciągnąć wnioski jak poprawić pracę rekrutacyjną - to chyba jest jedyny wniosek jaki tak naprawdę można i należy wyciągnąć" - powiedział.

"Na razie to burza w szklance wody. Rozdmuchana przez Wikileaks akcja, która przysparza portalowi popularności. Nurzają się w tym ludzie, którzy uwielbiają czytać o kimś, że nosi brudne skarpetki, albo źle mu pachnie z ust. Ale to jest perspektywa kamerdynera. Na razie przynajmniej nie zostało ujawnione nic, co byłoby warte takiego rozgłosu" - podsumował amerykanista.(PAP)

laz/ mok/ ura/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)