To zemsta polityczna - tak Witold K., jeden z prokuratorów wojskowych, oskarżonych o utrudnianie śledztwa w sprawie pacyfikacji kopalni "Wujek", mówi o oskarżeniu i procesie.
Podczas rozpoczętego w poniedziałek przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie procesu Witold K. nie przyznał się do zarzutu, zapewniając, że poza prokuraturą wojskową nikomu nie zależało w 1981 roku na wyjaśnieniu tragedii z "Wujka", a żaden prokurator nie działał w celu uniknięcia odpowiedzialności przez milicjantów, którzy strzelali w kopalni. Według oskarżonego, w akcie oskarżenia IPN zawarł wiele insynuacji, brak jest zaś dowodów.
Witold K. podkreślił, że prokuratorzy wojskowi zobowiązali władze kopalni do zabezpieczenia miejsca tragedii jeszcze tego samego wieczora. Ujawnił, że na żądanie prokuratury wydania broni i amunicji przez pluton specjalny ZOMO, ówczesny szef MO w Katowicach płk Jerzy Gruba odpowiedział, że "na nasze żądanie się nie rozbroi".
Według K., to także Gruba wymógł, by prokuratura nie wysyłała poszkodowanym odpisów decyzji o umorzeniu śledztwa, gdzie były dane osobowe członków plutonu ZOMO. Oskarżony prokurator oświadczył także, że cała dokumentacja MSW na temat "Wujka" była dla prokuratorów "tajna, spec-znaczenia".
Proces odroczono do 24 kwietnia, kiedy wyjaśnienia będzie składał ostatni z trójki oskarżonych. (PAP)
sta/ aja/ bno/