Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Prokuratura Krajowa rozważała wycofanie aktu oskarżenia Widackiego

0
Podziel się:

Prokuratura Krajowa rozważała w sierpniu 2009 r. wycofanie aktu oskarżenia
przeciw posłowi Janowi Widackiemu, oskarżonemu o nakłanianie do fałszywych zeznań. Zdecydowała też
wtedy o wyselekcjonowaniu materiałów ze śledztwa i zbadanie ich przez prokuraturę.

Prokuratura Krajowa rozważała w sierpniu 2009 r. wycofanie aktu oskarżenia przeciw posłowi Janowi Widackiemu, oskarżonemu o nakłanianie do fałszywych zeznań. Zdecydowała też wtedy o wyselekcjonowaniu materiałów ze śledztwa i zbadanie ich przez prokuraturę.

Z informującą o tym notatką prok. Tadeusza Laudowicza z Biura ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej zapoznał się we wtorek dziennikarz PAP. Pismo - adresowane w sierpniu 2009 r. do Prokuratora Apelacyjnego w Białymstoku - jest w aktach procesu prof. Widackiego, który toczy się od grudnia 2008 r. przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga.

Z dokumentu wynika, że na spotkaniu w Prokuraturze Krajowej rozważano odstąpienie od oskarżenia Widackiego. Ostatecznie uznano, że proces powinien się zakończyć, a w nim należy zweryfikować pojawiające się informacje o nieprawidłowościach w śledztwie ws. nakłaniania przez Widackiego do fałszywych zeznań i "monitorować" przebieg kolejnych rozpraw. Informacje świadczące o takich nieprawidłowościach mają być "wyselekcjonowane" z akt całej sprawy i zbadane przez prokuraturę pod kątem ewentualnej odpowiedzialności karnej lub dyscyplinarnej.

Zarazem - pisze prok. Laudowicz w notatce urzędowej - wnioski końcowe, jakie prokurator białostockiej prokuratury okręgowej zamierza złożyć przed sądem w procesie, mają być skonsultowane z Prokuraturą Krajową.

Poseł Widacki jest oskarżany o nakłanianie do fałszywych zeznań i utrudnianie prowadzenia śledztwa. Zarzuca się mu, że w 2004 r. nakłaniał gangstera Sławomira R. do składania nieprawdziwych zeznań, korzystnych dla bronionego przez Widackiego szefa gangu pruszkowskiego Mirosława D., ps. Malizna. Poseł miał również namawiać znanego lobbystę Marka Dochnala, by ten nie oczerniał przed komisją ds. PKN Orlen Jana Kulczyka, którego Widacki był pełnomocnikiem. Trzeci zarzut wobec Widackiego dotyczy przekazywania przez niego w 2003 r. grypsów Krzysztofowi F., swojemu klientowi, który teraz odsiaduje dożywocie za podwójne zabójstwo.

Poseł odpiera te zarzuty. Według niego śledztwo było prowadzone tendencyjnie, na polityczne zamówienie PiS. Widacki przypomniał, że jeden z oskarżających go kryminalistów przyznał później dziennikarzom, że do składania zeznań był nakłaniany przez funkcjonariuszy państwowych wysokiego szczebla. Media pisały wtedy, że Sławomir R. był często odwiedzany w areszcie przez wiceprokuratora generalnego w rządzie PiS Jerzego Engelkinga. Sam R. odwołał na procesie zeznania obciążające Widackiego i określił je jako "bzdury w 99 procentach". Oświadczył też, że nie chce mówić o kulisach sprawy, bo boi się o swe życie.

We wtorek przed sądem w procesie Widackiego zeznawał jako świadek prok. Sławomir Luks - w latach 2005-08 szef Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku, która prowadziła śledztwo przeciwko Widackiemu i pozostałym oskarżonym. Luks oświadczył, że nigdy nie wywierał żadnych nacisków na prok. Annę Malczyk, która prowadziła na początku to śledztwo i postawiła Widackiemu pierwszy zarzut, ani potem na jej następcę, który postawił dwa kolejne zarzuty i sporządził akt oskarżenia.

Jak zeznał Luks, o tym, że trafi do niego takie śledztwo, dowiedział się od ówczesnego Prokuratora Krajowego Janusza Kaczmarka, który miał się o sprawie wyrażać "z lekceważeniem", a nawet powiedzieć, że ta sprawa jest "cienka". Sprawę Luks powierzył prok. Malczyk i zarówno on, jak i Kaczmarek, miał być zaskoczony tym, że zdecydowała ona stawiać Widackiemu zarzuty. "Zapewniała mnie, że ma po temu podstawy" - dodał Luks. Jej następca, który przejął śledztwo, gdy prok. Malczyk została szefową Prokuratury Okręgowej, także widział podstawy do kolejnych zarzutów - mówił świadek.

Luks podkreślił, że - chcąc być pewnym, iż świadek Sławomir R. jest wiarygodny - dowiadywał się u innego prokuratora, który prowadził już sprawy z jego udziałem, czy na zeznaniach R. można polegać. Badał to także biegły psycholog, który badał nawet wiarygodność R. na przyszłość. Taką formę badania Widacki uznał za kuriozum. "To tak jak absolucja zupełna od przyszłych grzechów" - mówił.

Na rozprawie wyszło na jaw, że Sławomira R. do prokuratury doprowadzali funkcjonariusze CBŚ. "To zwyczajna praktyka, myślę, że nie tylko białostockiej prokuratury" - odparł pytany o to Luks. "A czy jest normalne, że CBŚ prosi o możliwość nieprotokołowanej rozmowy z takim świadkiem przed formalnym przesłuchaniem?" - pytali adwokaci. "Nie powinny takie fakty mieć miejsca" - brzmiała odpowiedź. Wówczas sąd okazał mu pismo CBŚ do prokuratury, która właśnie o to się zwracała do prok. Malczyk. Luks tego nie pamiętał.

Na kolejnych rozprawach (w czerwcu) sąd będzie przesłuchiwał biegłych, którzy badali Sławomira R. w tym śledztwie oraz w innych sprawach, w których był on oskarżonym. W opiniach na piśmie biegli stwierdzili, że ma on nieprawidłową osobowość o charakterze psychopatycznym.

Jan Widacki ma 60 lat i jest posłem Demokratycznego Koła Poselskiego, profesorem prawa i znanym adwokatem. W latach 90. był wiceszefem MSW i ambasadorem RP na Litwie. W swojej praktyce adwokackiej bronił m.in. oskarżonego o zabójstwa mężczyznę o pseudonimie "Inkasent" (ta głośna sprawa skończyła się uniewinnieniem), a także funkcjonariuszy SB oskarżonych o utrudnianie śledztwa w sprawie zabójstwa Stanisława Pyjasa (tu zapadły wyroki skazujące); był też pełnomocnikiem szefa Optimusa Romana Kluski. (PAP)

wkt/ wkr/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)