Na okoliczność zbliżających się w Afganistanie wyborów polscy żołnierze pełniący służbę w tym kraju przygotowują się na każdy scenariusz rozwoju sytuacji - zapewnił w piątek dowódca kontyngentu płk Rajmund Andrzejczak.
Nad bezpieczeństwem w trakcie wyborów czuwać mają przede wszystkim afgańskie siły bezpieczeństwa. Za centra wyborcze bezpośrednio odpowiedzialna będzie policja, lokalna armia ma reagować w sytuacjach kryzysowych. Siły ISAF mają być gotowe na wypadek konieczności wsparcia ich w sytuacjach nadzwyczajnych.
"Bezpośrednią odpowiedzialność za wybory ponoszą Afgańczycy. To ich dzień. My możemy im tylko pomagać, wspierać ich działania" - wyjaśnia płk Andrzejczak.
Dowódca kontyngentu podkreśla, że nad bezpieczeństwem w prowincji polscy żołnierze pracują od wielu miesięcy, budując dobre relacje z lokalną społecznością. Osiągają to m.in. przez projekty pomocowe. "Nie chcieliśmy być odbierani jako siły, które chcą narzucać Afgańczykom pomysł na każdy dzień" - akcentuje pułkownik.
Wybory - prezydenckie i do rad prowincji - odbędą się 20 sierpnia. O fotel prezydenta ubiega się 37 kandydatów, w tym obecny Hamid Karzaj; o zasiadanie w radach prowincji stara się 3197 osób, z czego 2864 mężczyzn i 333 kobiety.
W całym kraju wydano 17 mln kart do rejestracji wyborców. Zarejestrowało się 15,6 mln obywateli, z czego ok. 35-38 proc. to kobiety. Kampania wyborcza rozpoczęta jeszcze w czerwcu ma zakończyć się 17 sierpnia - na 48 godzin przed wyborami. Wyniki będą znane po kilkunastu dniach, gdy dane dotrą do Kabulu z obwodowych i rejonowych komisji wyborczych.
Polscy żołnierze stacjonują w prowincji Ghazni. Służbę pełni tam teraz ok. 2 tys. polskich żołnierzy. Na liście kandydatów do fotela prezydenta Afganistanu znajduje się dwóch kandydatów pochodzących z Ghazni, jest też 93 kandydatów do rady prowincji. Głosowanie będzie odbywać się w ponad 350 centrach wyborczych.
Płk Andrzejczak pytany o to, w ilu rejonach prowincji ze względów bezpieczeństwa przeprowadzenie wyborów nie będzie możliwe wskazuje, że jest to decyzja Afgańczyków. Przyznaje, że "czarną dziurą" w Ghazni jest dystrykt Nawa, znajdujący się na południu prowincji. (PAP)
ktl/ itm/ gma/