Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Przedłużono areszty cudzoziemcom w sprawie głośnego "przemytu" kokainy

0
Podziel się:

Przedłużono areszty pięciu cudzoziemcom, schwytanym w 2009 r. w głośnej
sprawie "przemytu" do Polski ponad tony kokainy z Ameryki Płd. W istocie była to "prowokacja
policyjna" służb USA, Kolumbii i Polski - w celu ujęcia dystrybutorów narkotyku na Europę.

Przedłużono areszty pięciu cudzoziemcom, schwytanym w 2009 r. w głośnej sprawie "przemytu" do Polski ponad tony kokainy z Ameryki Płd. W istocie była to "prowokacja policyjna" służb USA, Kolumbii i Polski - w celu ujęcia dystrybutorów narkotyku na Europę.

We wtorek Sąd Apelacyjny w Warszawie uwzględnił wniosek sądu okręgowego i przedłużył do 17 grudnia tego roku areszty wszystkim pięciu oskarżonym - poinformowała PAP rzeczniczka SA sędzia Barbara Trębska.

SA ocenił, że aktualne pozostają podstawy aresztowania, bo materiał dowodowy wskazuje na duże prawdopodobieństwo popełnienia czynów. "Ich charakter, a także okoliczności ich popełnienia, w korelacji z bardzo dużym stopniem społecznej szkodliwości sprawiają, że w przypadku skazania wymierzenie surowej kary jest realne" - uznał SA. Ponadto SA wziął pod uwagę, że oskarżeni nie mają w Polsce miejsca zamieszkania, co może uzasadniać obawę ich ucieczki.

16 września przed Sądem Okręgowym w Warszawie rusza proces w tej sprawie - niemal gotowego scenariusza filmu sensacyjnego. Dotyczy ona transportu 1,3 tony kokainy o wartości ok. 100 mln zł z Kolumbii do Polski w lutym 2009 r. Była to wspólna operacja specjalna amerykańskiej Agencji do Walki z Narkotykami (DEA), kolumbijskiej policji i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - największa w historii polskich służb. Transport był nadzorowany przez służby USA - by "namierzyć" europejską siatkę dystrybutorów.

W lutym 2009 r. w Warszawie zatrzymano sześciu obcokrajowców, głównie pochodzenia południowoamerykańskiego, którzy przyjechali do Polski w celu zorganizowania dalszej dystrybucji kokainy. Jak pisały media, nakładem dużych kosztów ABW przygotowała wielką operację, aby uwiarygodnić prowokację. Handlarzom wmówiono, że za wszystkim stoi wpływowy "generał SB". Kokainę trzymano w magazynie wynajętym i strzeżonym przez ABW. Oskarżeni zostali ujęci, gdy wzięli z niego próbki towaru. Za "próbę wprowadzenia kokainy do obrotu w Polsce" grozi im do 10 lat więzienia. Sprawę ogłoszono w 2009 r. jako wielki sukces ABW. Według mediów narkotyki zniszczono na polecenie prokuratury i za zgodą sądu.

W maju br. proces przeniesiono ze stołecznego sądu rejonowego do SO. Chciała tego obrona, która m.in. kwestionuje legalność operacji. SA uzasadnił przeniesienie m.in. tym, że wymaga analizy, "czy służby specjalne nie przekroczyły granic dozwolonej prawem prowokacji".

W lipcu br. karze 5 lat więzienia poddał się jeden z oskarżonych, obywatel Kolumbii Enrique N. SO uwzględnił wniosek N. i bez procesu wymierzył mu karę 5 lat więzienia i 100 tys. zł grzywny. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie nie oponowała. "Przyznaję, że popełniłem błąd" - oświadczył przed sądem N. "Okoliczności czynu nie budzą wątpliwości, a kara nie jest nadmiernie surowa" - mówił, uzasadniając wyrok, sędzia Igor Tuleya.

N. przebywa w areszcie od zatrzymania całej grupy w lutym 2009 r. - czyli niemal tyle, ile wynosi połowa zasądzonej kary, po odbyciu której można się już ubiegać o przedterminowe warunkowe zwolnienie z więzienia. N. powiedział PAP, że jest usatysfakcjonowany, ale tylko "w kontekście polepszenia swej sytuacji więziennej". Z zeznań N. wynika, że wiedział on, że w Polsce ma dojść do przestępstwa w związku z narkotykami, ale nie miał z nim niczego wspólnego. Oświadczył, że nie był pośrednikiem narkotykowym żadnej grupy, był jedynie kierowcą innego zatrzymanego wtedy cudzoziemca, o którym złożył szczegółowe zeznania. "Kazał mi zawieźć kogoś w pewne miejsce, to zawiozłem" - dodał N.

Oskarżeni są ścigani także i w USA, a polskie sądy zgodziły się już na ich wydanie do Stanów - ale dopiero po tym, jak odbędą ewentualne wyroki skazujące w naszym kraju. "Wydanie N. do USA po odsiedzeniu kary w Polsce zablokował niedawno Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu" - powiedział PAP obrońca N., mec. Ryszard Berus. Dodał, że ETPC zakazał polskiemu ministrowi sprawiedliwości wydawania N. USA - do czasu rozstrzygnięcia przez Strasburg skargi N. na decyzję polskich sądów o jego ekstradycji. Obrona N. w skardze podnosi, że w USA byłby sądzony za ten sam czyn, co w Polsce - a tego zabrania prawo.

Gdy w 2010 r. SA zgodził się na ekstradycję Enrique N. z Polski do USA, powołano się na twierdzenia Amerykanów, że miał on organizować transporty kokainy z Kolumbii do Polski. "To prowokacja DEA. Jestem ofiarą!" - krzyczał wtedy N. w SA. Jego obrona podkreślała, że w 2009 r. "odstąpił on od udziału w sprawie", bo zapewne zorientował się, że to prowokacja; zatrzymano go poza Warszawą, gdy jechał już w stronę granicy.

"Strona amerykańska twierdzi, że 20 stycznia 2009 r. przelana została kwota 100 tys. dolarów z Meksyku do Wschodniego Okręgu Michigan w Stanach Zjednoczonych Ameryki w celu opłacenia polskiego urzędnika konsularnego stacjonującego w Kolumbii" - ujawnił sąd, zgadzając się na ekstradycję N. Według Amerykanów N. "wierzył, że ten polski urzędnik zgodził się na udział w przewozie 1000 kg kokainy do Polski z Kolumbii". Polskie media twierdzą, że ok. miliona zł kosztowało wysłanie na cztery lata oficera ABW do Ameryki Płd., który przyjął rolę konsula podatnego na korupcję.

Do wniosku ekstradycyjnego USA wobec N. dołączono zeznania agenta DEA Gary'ego Gallowaya, który przed amerykańskim sędzią zeznał, że transport do Polski zorganizowali "funkcjonariusze wymiaru sprawiedliwości Kolumbii i USA". Z wniosku USA, opartego m.in. na "rozmowach telefonicznych i wiadomości elektronicznych", wynikało, że od 2007 do 2009 r. w Michigan N. miał uczestniczyć w handlu narkotykami i brać udział w praniu brudnych pieniędzy. Pod takimi zarzutami sąd z Michigan wydał nakaz jego aresztowania. Mieszkający w Szwajcarii N. był monitorowany cały czas przez DEA i nie wiedział, że "przemyt" organizują tajne służby. USA odmówiły przyjazdu agentów DEA do Polski, by mogli zeznawać.

Łukasz Starzewski (PAP)

sta/ itm/ bk/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)