Zbigniew Wassermann stawił się we wtorek przed sejmową komisją śledczą ds. wyjaśnienia tzw. afery hazardowej, która w trybie niejawnym ma dokończyć przesłuchanie posła PiS rozpoczęte pod koniec grudnia ub.r. na posiedzeniu jawnym.
Niedługo po rozpoczęciu przesłuchania została ogłoszona przerwa w posiedzeniu komisji. Zdaniem Wasseramanna ogłoszenie przerwy źle świadczyło o standardzie pracy komisji hazardowej i może zapowiadać "powtórkę tego, co było na jawnym posiedzeniu". "Komisja jest nieprzygotowana do zadawania pytań; nie ma dokumentów, nie ma eksperta" - mówił dziennikarzom poseł PiS.
"Na moje pytanie, dlaczego w tak wrażliwej i specjalistycznej wiedzy jak służby specjalne komisja nie wspomaga się ekspertem, przewodniczący odpowiedział: +muszę+. Skoro musi, to wie dlaczego musi i przerwa jest dlatego, by przynajmniej można było wiedzieć o co pytać i wiedzieć o które dokumenty chodzi" - powiedział poseł PiS.
Zdaniem Wassermanna szef komisji Mirosłwa Sekuła (PO) "musi", ponieważ "takie jest polecenie tych, którzy czuwają nad tym, jak ma pracować komisja i co z tej pracy ma wynikać". "To przecież nie moje słowa tylko prominentów PO, którzy powiedzieli, że ta komisja niczego nigdy nie wyjaśni; wiedzieli to z góry zanim jeszcze Sejm zdecydował o powołaniu komisji śledczej" - powiedział poseł PiS.
"Jeśli tak wpływową osobę w sferze bezpieczeństwa, spraw wewnętrznych, służb specjalnych jak Grzegorz Schetyna przenosi się do Sejmu i premier mówi o wojnie i wiadomo, że płaszczyzną tej wojny może być komisja, to już dalej nie chcę spekulować, ale każdy może sobie dokończyć" - dodał Wassermann.
W jego opinii sposób prowadzenia posiedzenia komisji, "jest dramatyczny". "Dobrze, że dzieje się to za zamkniętymi drzwiami" - dodał Wassermann.
Po godz. 14 poseł PiS powrócił na salę, na której zebrała się komisja śledcza, by go przesłuchać.
Wassermann zeznawał już na posiedzeniu jawnym komisji 28 grudnia ub.r. Wtedy - na wniosek posła PO Jarosława Urbaniaka - komisja zdecydowała, że dokończy przesłuchanie Wassermanna w trybie niejawnym. Urbaniak uzasadniał swój wniosek koniecznością skonfrontowania wypowiedzi świadka z niejawnymi dokumentami.
"Komisja śledcza tak zaskakująco się zachowuje, że nie wiem czy nie będą mnie pytali o rozmiar butów i o wymiary w pasie" - powiedział Wassermann dziennikarzom przed przesłuchaniem. "Dzisiaj na przykład bardzo dużo czasu poświęcili wykształceniu pani poseł Kempy" - dodał, nawiązując do serii pytań posłów PO zadanych Beacie Kempie (PiS) przesłuchiwanej wcześniej we wtorek na otwartym posiedzeniu komisji śledczej.
Zdaniem Wassermanna, posłowie PO "szamoczą się" w komisji śledczej po to, by "z jakąkolwiek odrobiną twarzy wyjść z tego haniebnego przesłuchania jednego i drugiego".
Szef komisji Mirosław Sekuła (PO) uzasadniał w poniedziałkowej rozmowie z PAP, że przesłuchanie Wassermanna w trybie niejawnym ma wyjaśnić wątpliwości, które powstały w trakcie jego poprzedniego spotkania z komisją.
Wassermann - podobnie jak Kempa - został wyłączony z komisji śledczej w związku z tym, że w 2007 r. jako koordynator ds. służb specjalnych zgłosił uwagi do projektu zmian w ustawie o grach losowych i zakładach wzajemnych. Posłowie PO, którzy wnioskowali o wyłączenie dwójki posłów PiS, uzasadniali, że oboje uczestniczyli w procesie legislacyjnym, który bada komisja śledcza i dlatego muszą stawić się przed nią jako świadkowie.
"Myśleliśmy, że jesteśmy w kłopocie i będziemy musieli się tłumaczyć z jakiś racjonalnych zarzutów. Teraz myślę, że powinniśmy milczeć, bo to, co robi komisja jest kapitalnym argumentem za tym, jak bardzo jesteśmy potrzebni w tej komisji" - powiedział Wassermann we wtorek dziennikarzom. (PAP)
mzk/ mok/ mow/