Silne burze i deszcze przeszły w nocy z czwartku na piątek przez Czechy. Choć nie spowodowały większych szkód, strażacy mieli mnóstwo pracy.
Na północy, w kraju (województwie) usteckim, straż pożarna wzywana była do kilkunastu miejsc, aby usunąć połamane drzewa i wypompować wodę z piwnic. W okolicach Czeskiej Lipy (w kraju libereckim) w drzewo, które spadło na tory kolejowe, uderzył pociąg.
"Tuż po godzinie piątej rano wjechał w nie pociąg osobowy. W lokomotywie przy kolizji wybite zostały przednie szyby, nikt jednak nie odniósł obrażeń" - poinformowali strażacy.
Po obfitych deszczach na północy wezbrały też niektóre rzeki. Rzecznik straży pożarnej Milan Rudolf poinformował, że rzeka Bilina osiągnęła drugi stopień zagrożenia powodziowego i w niektórych miejscach wystąpiła z brzegów. Na jednej z lokalnych dróg powstało półmetrowej głębokości jezioro.
Woda zalała też piwnice na południu kraju, m.in. w okolicach miasta Tabor.
Przechodząca od zachodu na wschód, niosąca burze i deszcze fala zimnego powietrza po południu ma dojść do wschodnich Czech. Później przemieści się nad Słowację. Służby meteorologiczne ostrzegają, że w niektórych miejscach może spaść nawet 50 litrów deszczu na metr kwadratowy. Zapowiadają też grad.
W weekend temperatury na terytorium czeskim mają spaść nawet do 15 stopni Celsjusza.
Michał Zabłocki (PAP)
zab/ ro/
