Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Psycholog: świętowanie za stołem jest naszą tradycją

0
Podziel się:

Świętowanie przy suto zastawionym stole jest naszą tradycją; nie znaczy to
jednak, że w tym czasie trzeba zmuszać się do jedzenia lub odstępować od własnych żywieniowych
zwyczajów - uważa Anna Januszewicz, specjalistka psychodietetyki z wrocławskiego wydziału SWPS.

Świętowanie przy suto zastawionym stole jest naszą tradycją; nie znaczy to jednak, że w tym czasie trzeba zmuszać się do jedzenia lub odstępować od własnych żywieniowych zwyczajów - uważa Anna Januszewicz, specjalistka psychodietetyki z wrocławskiego wydziału SWPS.

"Jedzenie jest naszą świąteczną tradycją, silnie zakorzenioną. Przed świętami gotujemy, prześcigamy się w tym, co dobrego przygotować, w święta siedzimy przy stole, skupiamy się na jedzeniu i jest to właściwie nasza główna aktywność" - mówi Januszewicz w rozmowie z PAP.

Jej zdaniem zupełne odchodzenie od tej tradycji bywa trudne. "Choć obecnie coraz więcej osób decyduje się np. na wyjazdy, nasze babcie i rodzice wciąż nie wyobrażają sobie świąt inaczej niż przy suto zastawionym stole, a wiele osób, które wolałyby spędzić je inaczej, ma z tego powodu wyrzuty sumienia, wiedząc, że rodzina oczekuje, że spędzą święta zgodnie z tradycją" - dodaje Januszewicz.

Radzi, by nie rezygnować z tradycji zupełnie, jeśli nie jesteśmy do tego przekonani, ale oprócz celebrowania świąt przy stole wybrać się na spacer lub wycieczkę. "Tak będzie lepiej nie tylko dla naszej figury i naszego zdrowia, ale również dla samopoczucia" - podkreśla.

Święta szczególnie trudne mogą być dla osób odchudzających się. Zdaniem Januszewicz nie powinny one zupełnie rezygnować w tym czasie z diety, ale nie muszą, a nawet nie powinny też wszystkiego sobie odmawiać. Podkreśla, że jeśli odchudzanie wiąże się dużym poczuciem krzywdy, wielkimi wyrzeczeniami, ma małe szanse na powodzenie. A jeśli całkiem odmawiamy sobie świątecznych potraw, jemy inaczej niż wszyscy, możemy czuć się wyalienowani.

"Znam przypadki osób, które upierały się, że będą przestrzegać diety w święta i jeść tylko jogurt, gdy inni delektują się świątecznymi potrawami. Często nawet udaje im się wytrwać w postanowieniu, ale za to objadają się po ich zakończeniu. Takie wyrzeczenia nie są potrzebne, tym bardziej, że potrawy wigilijne wcale nie są bardzo tłuste, np. wartość kaloryczna barszczu nie różni się zasadniczo od chudego jogurtu" - mówi psycholog.

Przypomina, że odchudzanie to zmiana stylu życia, a to znaczy, że trzeba odnaleźć się w różnych sytuacjach, także w czasie świąt czy innych uroczystości, którym towarzyszy jedzenie. "Potrzebna jest strategia, która pozwala na trochę luzu, ale połączonego z samokontrolą. Gdy zupełnie sobie odpuścimy, nawet jeśli mieliśmy na to wielką ochotę, wcale nie będziemy się z tym dobrze czuć" - radzi Januszewicz.

Świąteczna tradycja także nie zawsze jest wygodna dla dzieci. Nie dość, że wigilijne potrawy często im nie smakują, to na dodatek w napięciu czekają na prezenty. "Dzieci nie należy zmuszać do jedzenia w żadnej sytuacji, także w święta, argumentując, że zjedzenie przez nie kolejnego kawałka ryby czy porcji pierogów sprawi przyjemność babci lub cioci" - przestrzega psycholog. Sugeruje, by szykując potrawy pomyśleć o dzieciach i przygotować dla nich to, co lubią. "Mogą to być np. pierogi ruskie, bo dzieci często nie lubią kapusty z grzybami. W ten sposób uczymy tradycji, ale nie doprowadzamy do sytuacji, gdy jedzenie staje się powinnością" - mówi.

W podobnej sytuacji mogą znaleźć się wegetarianie - często muszą stawić czoła naciskom ze strony rodziny i tłumaczyć, że nawet w święta nie będą jeść ryby. "W takiej sytuacji im lepiej mamy przemyślane i ugruntowane własne zasady, tym łatwiej nam przy nich wytrwać. Oczywiście odmawianie wymaga asertywności, a pełnym sukcesem jest odmówienie w taki sposób, by nie mieć wyrzutów sumienia" - przekonuje Januszewicz.

Jej zdaniem uleganie namowom rodziny nie jest dla nikogo korzystne, ponieważ jeśli złamiemy swoje zasady wbrew własnej woli, nie czujemy się z tym dobrze, jesteśmy źli i na siebie, i na ciocię, która nas do tego zmusiła.

Psycholog poleca "technikę zdartej płyty". "Nie warto wdawać się w dyskusję, wciąż mnożyć argumentów o zdrowym stylu życia, biednych karpiach itp. Lepiej wytłumaczyć swoje stanowisko krótko, a potem powtarzać w kółko +takie mam zasady+, w końcu ciocia namawiająca nas do zjedzenia ryby przyjmie to tłumaczenie" - radzi Januszewicz.

W jej opinii dobrą strategią jest przygotowanie własnych - wegetariańskich czy dietetycznych - potraw i częstowanie nimi rodziny. "Być może, jeśli spróbują, zasmakują im one. To się udaje także osobom odchudzającym się, które przekonują do swojego stylu odżywiania się członków rodziny, nawet jeśli wcześniej nastawieni byli sceptycznie" - mówi psycholog. (PAP)

akw/ malk/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)