Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Putin podsumował marcowe manewry na południu Rosji

0
Podziel się:

Prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin oświadczył w poniedziałek, że
marcowe niezapowiedziane ćwiczenia wojskowe na południu Rosji pokazały, że słabym miejscem Sił
Zbrojnych FR jest wciąż łączność.

Prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin oświadczył w poniedziałek, że marcowe niezapowiedziane ćwiczenia wojskowe na południu Rosji pokazały, że słabym miejscem Sił Zbrojnych FR jest wciąż łączność.

Putin polecił Ministerstwu Obrony, aby uwzględniło wnioski z tych manewrów w przygotowaniach do planowanych na jesień wspólnych z Białorusią ćwiczeń Zapad-2013 (Zachód-2013).

Sprawy te były tematem spotkania prezydenta z kierownictwem Ministerstwa Obrony i Rady Bezpieczeństwa FR. Putin zwołał je w swojej letniej rezydencji w Soczi nad Morzem Czarnym. W naradzie uczestniczyli m.in.: minister obrony Siergiej Szojgu, szef Sztabu Generalnego Walerij Gierasimow i sekretarz Rady Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew.

Manewry na Morzu Czarnym i w Kraju Krasnodarskim gospodarz Kremla zarządził w nocy z 27 na 28 marca, gdy wracał samolotem ze szczytu BRICS w RPA. BRICS to nieformalna grupa państw rozwijających się, którą - oprócz Rosji i RPA - tworzą Chiny, Indie i Brazylia.

Rozkaz rozpoczęcia wcześniej niezapowiedzianych ćwiczeń generałowi Szojgu przekazano o godzinie 4 rano czasu moskiewskiego (wówczas godz. 1 w nocy czasu polskiego). Następnego dnia Putin przybył do Anapy nad Morzem Czernym, gdzie przesiadł się do śmigłowca, którym w towarzystwie szefa resortu obrony obleciał rejon manewrów.

W ćwiczeniach wzięły udział siły Południowego Okręgu Wojskowego, piechota morska, zwiadowcy, lotnictwo i okręty Floty Czarnomorskiej, w tym desantowe, okręty Floty Bałtyckiej stacjonujące w Noworosyjsku oraz jednostki wojsk powietrzno-desantowych z Moskwy, Riazania i Tuły - łącznie około 7 tys. żołnierzy, 250 transporterów, 50 dział, 20 samolotów i helikopterów bojowych, a także 36 okrętów.

Kraj Krasnodarski leży w pobliżu niespokojnych, głównie muzułmańskich republik Północnego Kaukazu - Czeczenii, Dagestanu, Inguszetii, Kabardo-Bałkarii i Karaczajo-Czerkiesji. Operujący w tych republikach radykałowie, skupieni w proklamowanym w 2007 roku Emiracie Kaukaskim, dążą do utworzenia w regionie niezależnego państwa opartego na szariacie.

Faktycznie trwa tam pełzająca wojna partyzancka. Według danych MSW FR tylko w 2012 roku z rąk islamistów na Północnym Kaukazie zginęło 78 cywilów, a 257 zostało rannych. Śmierć poniosło też 211 funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa, a 405 zostało rannych. Po stronie islamistów zginęło 391 bojowników.

Stolica Kraju Krasnodarskiego Soczi w lutym 2014 roku będzie areną zimowych igrzysk olimpijskich. Kreml obawia się, że północnokaukascy islamiści mogą zagrozić olimpiadzie.

Narodowy Komitet Antyterrorystyczny (NAK), rządowy organ koordynujący walkę z terroryzmem w Rosji, w maju 2012 roku ogłosił, że służby specjalne udaremniły zamach, który miał być przeprowadzony w czasie igrzysk w Soczi.

Planowanie zamachu NAK zarzucił przywódcy islamskich rebeliantów na Północnym Kaukazie Doku Umarowowi, a o jego wspieranie oskarżył Gruzję.

Narodowy Komitet Antyterrorystyczny przekazał wówczas, że na terytorium Abchazji wykryto 10 schowków, w których znaleziono duże ilości broni, amunicji i materiałów wybuchowych, w tym dwa przeciwpancerne sterowane pociski rakietowe oraz trzy przenośne wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych Igła i Strieła. Według NAK w dostawy części uzbrojenia - 300 detonatorów, które jakoby przerzucono z Gruzji - "mogły być zamieszane gruzińskie służby specjalne", z którymi ściśle współpracuje "szef międzynarodowej organizacji terrorystycznej" Umarow.

Gruzja kategorycznie odrzuciła te zarzuty. A zeszłym tygodniu zakomunikowała, że jej sportowcy też wezmą udział w olimpiadzie w Soczi.

Flota Czarnomorska FR, która uczestniczyła w marcowych manewrach, odegrała ważną rolę w wojnie z Gruzją w 2008 roku, kiedy to Rosja czynnie przeciwstawiła się dążeniom gruzińskiego prezydenta Micheila Saakaszwilego do odzyskania kontroli nad zbuntowanymi prowincjami - Osetią Południową i Abchazją. W efekcie obie republiki proklamowały niezawisłość, a Kreml uznał je za niepodległe państwa. Później utworzył na ich terytorium swoje bazy wojskowe.

Ćwiczenia wywołały poważne zaniepokojenie w Tbilisi. Gruzińskie MSZ zwróciło wtedy uwagę, że odbywają się one w pobliżu morskiej i lądowej granicy Gruzji, a władze Rosji nie przekazały żadnych informacji o czasie trwania manewrów i dyslokacji biorących w nich udział jednostek wojskowych. Również NATO zauważyło, że Moskwa mogła powiadomić Sojusz o ćwiczeniach.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow odpowiedział, że Rosja nie miała obowiązku powiadamiania z wyprzedzeniem sąsiednich państw o zamiarze przeprowadzenia manewrów, gdyż bierze w nich udział mniej niż 7 tys. ludzi.

Putin ocenił w poniedziałek, że marcowe ćwiczenia po raz kolejny odsłoniły "słabe miejsca". "Jest to przede wszystkim łączność, a także niektóre inne elementy szkolenia bojowego" - powiedział. Prezydent podkreślił, że "manewry o takiej skali to coś trudniejszego niż defilada". Putin zażądał, aby wnioski z tych ćwiczeń uwzględniono w przygotowaniach do jesiennych manewrów Zapad-2013.

O łączności jako o "słabym miejscu" Sił Zbrojnych FR mówiono też po wojnie z Gruzją, w czasie której wojska rosyjskie musiały korzystać z amerykańskiego systemu nawigacji satelitarnej GPS.

Z Moskwy Jerzy Malczyk (PAP)

mal/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)